Papieros - rozdział 1-3
Obudziłem się i rozejrzałem po pokoju, który od jakiegoś
czasu zajmowałem. Wstałem z łóżka i zszedłem na dół, gdzie rodzice mojej
tragicznie zmarłej przyszywanej siostry próbowali zachowywać się normalnie i
tak, jakby nigdy nic się nie stało. Ale do tej pory żadne z nas nie potrafiło
otrząsnąć się z tej tragedii. Chociaż ja chyba najbardziej. Wziąłem sobie
banana i poszedłem na górę, nie chcąc z nimi siedzieć i im zawadzać. W końcu
byli zajęci, przygotowywali się do pracy. Pakowałem właśnie torbę na studia,
gdy usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę?
Odwróciłem się w stronę wejścia do pokoju i zobaczyłem
wchodzącą do pomieszczenia panią domu. Uśmiechnąłem się do niej blado, gdy
zamknęła za sobą kawałek drewna i podeszła do mnie, kładąc mi dłonie na
ramionach.
-Adam... martwię się o ciebie. Oboje się martwimy.
Powiedziała miękkim tonem, gładząc delikatnie dłonią mój
policzek w opiekuńczym geście.
-Nie musicie, naprawdę, nic mi nie jest.
Widziałem, że mi nie wierzy i nie miała absolutnie żadnego
powodu, by mi wierzyć. W końcu kłamałem, a ona znała mnie na tyle dobrze, by to
wiedzieć.
-Karolina odeszła. Ale nie poradzisz sobie z tym sam. My...
jakoś sobie radzimy. Mamy siebie nawzajem i w dodatku mamy ciebie, to nam
wszystko ułatwia. Ale ty wydajesz się odcinać od wszystkich. Mark wyjechał
razem z Damianem, ten mężczyzna bardzo go wspiera. Wyjdź proszę do ludzi. Nie
musisz wychodzić do innych, ale otwórz się chociaż na nas. Jesteś dla nas jak
syn, nie chcemy stracić i ciebie.
Widziałem smutek i strach w jej oczach. Jej ogromne,
matczyne serce, które przygarnęło zarówno Marka jak i mnie, nie wytrzymałoby
straty kolejnego dziecka.
-Nie martwisz się o Marka? Tak naprawdę nic nie wiemy o tym
Damianie.
Próbowałem zmienić temat, ale widziałem, jak uśmiecha się
smutno. Doskonale wiedziała, że to będzie moje kolejne posunięcie i przejrzała
mnie na wylot.
-Widzę, jak Damian na niego patrzy. Nie pozwoli go
skrzywdzić, nawet kosztem własnego życia.
W jej głosie brzmiała dziwna pewność, że tak właśnie będzie,
chociaż ja w cale nie byłem taki pewien. Westchnąłem ciężko i uśmiechnąłem się
do niej.
-W porządku. Przepraszam, postaram się wyjść bardziej do was
i do ludzi.
Obiecałem, widząc ulgę malującą się na jej zmartwionym
obliczu. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w czoło, po czym życzyła mi
miłego dnia i wyszła, zostawiając mnie samego. Wziąłem w dłoń telefon, którego
powiadomienie słyszałem już kilka minut temu i wszedłem w czat z moim bratem,
który właśnie wysłał mi zdjęcie, na którym mogłem zobaczyć jego uśmiechniętą
twarz i Damiana, który ukrywał się za ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi a w
tle był jakiś zabytek, którego nie rozpoznawałem.
Wczoraj wieczorem
dotarliśmy do Ostrawy. Myślałem, że dzisiaj też będzie lać, ale rozpogodziło
się i mamy piękną pogodę! Masz dzisiaj pierwszy dzień na uniwersytecie, prawda?
Uważaj na siebie i nie zapominaj, że mentalnie jestem tam z tobą! Nie izoluj
się od ludzi, okay? Odezwę się wieczorem :)
Chciałem coś odpisać, naprawdę chciałem, ale nie potrafiłem.
Westchnąłem ciężko i schowałem urządzenie, po czym szybko zebrałem się i wyszedłem
z domu, kierując się na uniwersytet i wypalając papierosa za papierosem,
zastanawiając się, dlaczego zdecydowałem się w ogóle iść na studia po tym
wszystkim, co stało się w ostatnim czasie. Jednak mimo to nie potrafiłem
znaleźć odpowiedzi na to nurtujące mnie pytanie.
Komentarze
Prześlij komentarz