Sekret - rozdział 37



Znaleźli się na jakiejś polanie, gdzie nie było nic, oprócz kilku skał, nawet drzew. Jedynie trawa wyścielała powierzchnię pod ich stopami. Wszyscy rozejrzeli się, ale nikt nie wydawał się zaskoczony obrotem spraw, mimo, że nie wiedzieli, gdzie są.

-Dlaczego to miejsce?

Zapytał były dyrektor ich szkoły, rozglądając się, dopiero po chwili zwracając wzrok na swoich uczniów. Chłopak wzruszył ramionami.

-Nic tak bardzo nie kojarzy mi się ze śmiercią, jak stepy.

Odparł, uśmiechając się lekko i występując naprzód.  Chciał to wreszcie zakończyć, chociaż wiedział, że będzie to trudne.

-Moi przyjaciele i tak niedługo się tu znajdą.

Siwowłosy wydawał się zdecydowanie zbyt pewny siebie, jak na obecną sytuację, ale nie relaksowali się, wiedzieli, że może ich pokonać.

-Nie dotrą na czas.

Po tych słowach Harry grzmotnął w przeciwnikiem zaklęciem, przed których starzec jednak dał radę się obronić i wszyscy zaczęli atakować na raz dyrektora, jednak dorwanie go okazało się trudniejsze, niż byliby się spodziewali, ale nie dawali za wygraną. Musieli to zrobić.

-Draco!

Krzyknął chłopak, zwracając na siebie uwagę swojego męża, który zaraz zrozumiał, o co chodzi. Znaleźli się w niewielkiej odległości od siebie i chwycili się za ręce, a potem to samo robili z całą resztą, tworząc zwartą linię i zaskakując tym Dumbledore'a.

-Elementa. Manes. Viventem. Mundi. Angeli. Daemones. Audi nos. Auxilium nobis. (Żywioły. Duchy. Żywi. Świecie. Anioły. Demony. Usłyszcie nas. Pomóżcie nam.)

Powiedzieli chórem a z każdym jednym słowem czuć było wzbierającą moc magiczną. Starszy mężczyzna widział, jak ci młodzi czarodzieje i czarodziejki dorośli i są o wiele silniejsi, niż sądził. Jednak nie obawiał się ich, był pewien swojej wygranej.

-Noctem. Diei. Est. Nunc rursus. (Noc. Dzień. Czas. Uderzcie teraz.)

W tym momencie błyskawica uderzyła w jeden z kamieni i rozpłatała go na pół. Rozdzielili swoje dłonie i jedynie Harry i Draco, którzy wycofali się powoli do tyłu, wciąż mieli splecione palce. Blondyn przytknął dłoń swojego partnera do ust i objął go od tyłu, by w razie czego móc go przytrzymać i nie pozwolić mu upaść.

-Tu exaudi me. (Usłysz mnie.)

Oczy Chłopca, Który Przeżył,  zrobiły się kompletnie czarne i po chwili padł w ramiona swojego męża, bezwładnie niczym szmaciana lalka. Blondyn ułożył swojego ukochanego na ziemi i skontrolował jego puls.

-Trzydzieści.

Oznajmił, ale tylko oni wiedzieli, o co chodzi. Srebrnowłosy nie miał pojęcia, do czasu, gdy chwilę później poczuł przeszywające zimne w okolicach klatki piersiowej i zobaczył swoje zmarłe rodzeństwo.

-Witaj, bracie.

Usłyszał śpiewny głos i coś ścisnęło go za serce, odbierając oddech.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    cudnie, widać, że są bardzo potężni, oby udało im się pokonać Dumbledora...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty