Mój własny libero - rozdział 1


Po powrocie z meczu zaszyłem się na sali gimnastycznej i odbijałem piłki. Musiałem popracować nad silniejszym atakiem. Zdecydowanie. Inaczej znów zawiodę. A na to nie mogłem sobie pozwolić. Odbiłem piłkę i obserwowałem jej tor lotu, gdy nagle, tuż przed tym, jak miała spać na ziemię, ktoś ją podbił. Ze zdziwieniem spojrzałem na postać stojącą po przeciwnej stronie boiska i zobaczyłem jego. Dokładnie tę samą osobę, co wcześniej. Bez problemu przyjął moją piłkę...

-Mogę z tobą poćwiczyć?

Zapytał, a ja nie potrafiłem mu odmówić. Jego aura była wręcz przytłaczająca, zdawało mi się, że wręcz wypełnia go energia, która zaraz z niego wykipi. Nie potrafiłem się do niego odezwać ani nawet dłużej na niego patrzeć, więc po prostu skinąłem głową, podchodząc do koszyka po kolejną piłkę. Westchnąłem i wyrzuciłem piłkę w górę, zastanawiając się, czy ją też odbije. W trakcie meczu był niezastąpiony. Nic nie mogło go zaskoczyć i wybronił każdą piłkę. Jakby wiedział, gdzie dokładnie uderzy już w momencie, gdy rozgrywający robił wystawę. Zamachnąłem się i odbiłem piłkę z całej siły, a on odbił ją, przewracając się przy tym. Poczułem, jak coś ściska mi żołądek.

-P-przepraszam!

Krzyknąłem i podbiegłem do niego, ale on już wstawał, śmiejąc się przy tym. Gdy znalazłem się przy nim, spojrzał mi w twarz swoimi roziskrzonymi oczami, aż musiałem odwrócić wzrok.

-Azumane Asahi, prawda? Masz parę, chłopie, ledwo to odbiłem!

Pochwalił mnie, wstając i otrzepując swoje spodenki. Nie potrafię przyjmować komplementów, a też jakoś wyjątkowo mnie zawstydził.

-Dzięki...

Mruknąłem, wciąż wgapiając się w podłogę i z nieznanych mi przyczyn nie mogąc się zmusić, by na niego spojrzeć. Pewnie dlatego, że jest taki wygadany, żywiołowy i pewny siebie. Tacy ludzie mnie zawstydzają. W pewnym momencie zobaczyłem piłkę przed moimi oczami i wyrwany z zamyślenia podniosłem wzrok na osobę, która mi ją podawała. Uśmiechał się, a jego oczy mówiły mi, że czegoś oczekuje.

-Po prostu graj. Rozwijaj się i dawaj z siebie wszystko, a ja dotrzymam ci kroku i będę cieniem naszego asa.

Powiedział, a ja poczułem, jak się rumienię a moje serce jakoś szybciej zaczyna pracować. Wstałem i zabrałem od niego piłkę, nic nie odpowiadając, bo wiedziałem, że nie dam rady wydobyć z siebie głosu i wróciłem na swoją stronę boiska.

Komentarze

Popularne posty