Papieros - rozdział 9-2




Wróciłem do szkoły następnego dnia, czując się dziwnie przybity. Siedziałem w ławce i słuchałem nudnego wykładu nauczyciela historii i zatopiłem się w swoich myślach, z których wyrwały mnie wibracje mojego telefonu.

Wracam jutro. Odbiorę cię ze szkoły.

Odczytałem wiadomość i aż moje serce zrobiło fikołka, przysięgam. Minęło jedenaście dni, odkąd ostatni raz go widziałem i nie mogłem się doczekać, aż wróci. Nareszcie! Poderwałem się z miejsca jak tylko zadzwonił dzwonek i dołączyłem do moich przyjaciół, siedzących przy parapecie na korytarzu.

-Nasz zombie ożył.

Zaśmiał się Adam, odrywając wzrok od swojego zeszytu i zamykając go z cichym trzaskiem. Wyszczerzyłem się do nich i usiadłem obok siostry, zerkając jej przez ramię. Znów poprawiała swoje notatki, typowe dla niej.

-Wybaczcie, miałem słaby humor.

Pocałowałem ją w policzek i przybiłem piątkę z bratem, a oni roześmiali się, ściągając na nas uwagę wszystkich obecnych na korytarzu.

-Spoko, nie masz za co przepraszać. A właśnie, spotkamy się jutro? Dzisiaj idę na randkę z Sebastianem.

Zapytała, patrząc na mnie uważnie. Ostatnio ich trochę zaniedbałem, wstyd to przyznać.

-Gdzie cię zabiera?

Widząc ich minę wiedziałem, że mówiła mi to przynajmniej kilka razy, ale nie skomentowali tego, za co byłem im wdzięczny.

-Jedziemy do Katowic do jednej z restauracji. Nie chce prowadzić, więc będzie nam towarzyszył wynajęty szofer. Wrócimy w nocy.

Odpowiedziała, odgarniając swoje długie włosy z twarzy i przytuliła mnie mocno.

-Cieszę się, że wróciłeś.

Musiałem przyznać, że też byłem szczęśliwy. Przytuliłem ją i zerknąłem na Adama. Tyle wystarczyło, bym wiedział, że myślimy o tym samym. Nikomu nie pozwolimy jej skrzywdzić.

***

Po lekcjach przed szkołą wpadliśmy na Sebastiana, który już czekał na swoją dziewczynę. Szybko się z nami pożegnali i odjechali, a ja spojrzałem na Adama i wzruszyłem ramionami.

-Chodźmy coś zjeść.

Rzuciłem, na co mruknął coś potakująco i ruszyliśmy do naszego ulubionego baru mlecznego, paląc szlugi i nie rozmawiając zbytnio. Widziałem, że miał zły humor, ale nie byłem pewien, dlaczego.

-Coś się stało?

Zapytałem w końcu, gdy już usiedliśmy nad naszymi pierogami przy jednym ze stolików w małym barze. Westchnął i spojrzał za okno, jakby czegoś szukał.

-Mam złe przeczucia.

Wyznał a ja się zaniepokoiłem. Jego złe przeczucia zawsze się sprawdzały, ale nic nie zwiastowało żadnej katastrofy, więc szybko o tym zapomnieliśmy, spędzając czas we dwóch i świetnie się bawiąc. Gdy wróciłem do domu, było już po północy. Walnąłem się do łóżka i już miałem iść spać, gdy rozdzwonił się mój telefon.

-Zapomniałeś o czymś?

Zapytałem zamiast powitania, widząc, że to Adam do mnie dzwoni, którego widziałem przecież pół godziny temu.

-Mark... Kamila nie żyje.

Komentarze

Popularne posty