Opiekun - rozdział 33



Po powrocie do Zamku Zwiadowców, gdy tylko zamknąłem się w swoim pokoju, zacząłem myśleć o tym, co Eren mi powiedział. Dopiero po ślubie. Czy to znaczy, że ten dzieciak myśli o ślubie ze mną, któregoś dnia? Nie mówię, że bym odmówił, ale... nigdy o tym nie myślałem, jeśli mam być szczery. Ale gdy tak teraz o tym myślę, nie miałbym nic przeciwko. Może nie dzisiaj, ale kiedyś, w przyszłości. Siedziałem tak, aż nagle poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu, i gdy się odwróciłem, zobaczyłem mężczyznę, o którym myślałem, a jego oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, z radością i miłością. Uśmiechnąłem się lekko i pocałowałem go w czubek nosa, przez co zaśmiał się cicho.

-Miałeś odpoczywać.

Zwróciłem mu uwagę, gdy odsunął się ode mnie i usiadł na krześle po przeciwnej stronie biurka, przy którym siedziałem, i oparł łokcie na ciemnym blacie, nie odrywając ode mnie wzroku, więc odwróciłem się przodem do niego i uniosłem lekko jedną brew w pytającym geście, chcąc wiedzieć, co siedzi mu w głowie i czemu nie leży w łóżku.

-Nad czym się tak zamyśliłeś?

Kompletnie zignorował moje słowa, co u każdego innego skończyłoby się karą i wykładem na dobre pół godziny, ale nie u niego. Wiedział, że gdy jesteśmy sami, może sobie na wiele pozwolić i nie dostanie za to po łbie. Mimo to, irytuje mnie, gdy ktoś mnie ignoruje i z pewnością mógł to dojrzeć na mojej twarzy, ale nie zwrócił na to uwagi.

-Myślę o czymś, co mi powiedziałeś. Czemu nie leżysz w łóżku?

Widziałem, jak na jego twarzy maluje się zaskoczenie, najwyraźniej nie sądził, że to jego osoba może zajmować moje myśli do tego stopnia, że stracę chwilowo kontakt z rzeczywistością i nie będę orientować się, co się dzieje dookoła mnie. Najwyraźniej wciąż nie zdawał sobie sprawy z tego, że on jako jedyny jest w stanie zawładnąć moim ciałem i umysłem, a serce miał w swoim posiadaniu już od dawna.

-Dobrze się czuję i tęsknię za tobą. Co takiego powiedziałem?

Wahał się. Zastanawiał się nad tym, czy przypadkiem nie palnął czegoś głupiego, nie mając pojęcia, że jest wręcz przeciwnie, więc musiałem chyba wyprowadzić go z błędu. Pozwolenie mu myśleć, że zrobił coś nie tak będzie dla niego zbyt stresujące i chyba trochę zbyt okrutne, prawda? Chociaż... Uśmiechnąłem się przebiegle, wstając z miejsca i powoli okrążając biurko, wodząc palcami po gładkim bladzie i opierając się biodrami o mebel, gdy byłem tuż przy nim i mogłem patrzeć na niego z góry.

-Jak myślisz, co takiego mogłeś powiedzieć?

Zapytałem, krzyżując ręce na piersiach i widząc, jak rumieni się i jednocześnie stara intensywnie przypomnieć sobie, co mogło tak zaprzątać mi głowę, ale wiedziałem, że nic nie wymyśli i widząc zagubienie, malujące się na jego obliczu wiedziałem, że mam rację.

-Nie mam pojęcia, Levi, możesz mi powiedzieć?

Zaśmiałem się w duchu, wciąż jednak zachowując kamienną twarz i spoglądając na niego z udawanym powątpiewaniem, podczas gdy on czuł się coraz mniej komfortowo. W końcu nie mogłem tak go dłużej torturować, szczególnie patrząc na jego stan zdrowia w ostatnim czasie, więc zlitowałem się i nachyliłem nad nim, całując go krótko w usta i uśmiechnąłem lekko do niego, przez co wydawał się być jeszcze bardziej zdezorientowany, niż wcześniej.

-Myślałem o ślubie. Mówiłeś, że chciałbyś się pobrać.

Na moje słowa jeszcze bardziej się zarumienił i spuścił lekko głowę, uciekając wzrokiem, żebym nie mógł spojrzeć mu w twarz, co mnie mocno zdziwiło, a on w swoim zwyczajowym tiku, który miał zawsze, gdy się denerwował, zaczął drapać się nerwowo po karku.

-Em... znaczy... ja wiem, że tak powiedziałem, ale...

Teraz z kolei ja byłem kompletnie zbity z tropu. Czyżbym się pomylił i Eren nie myślał o tym na poważnie i powiedział to tylko po to, by mnie uspokoić?

-Och? Więc nie chcesz wziąć ze mną ślubu?

Na dźwięk moich słów spojrzał mi prosto w oczy ze źle ukrywaną rozpaczą, desperacją i zagubieniem, jakbym właśnie oznajmił mu, że go nie kocham i to koniec między nami, a przecież tego nie zrobiłem, więc o co mu chodzi? Westchnąłem cicho i nachyliłem się, spoglądając na niego z bardzo bliskiej odległości.

-To nie tak, Levi, ja chcę, tylko... Powiedziałem to,  bo tego chcę, ale nie chcę ciebie do tego zmuszać, więc nie musisz sobie tym zaprzątać głowy.

Z każdym kolejnym słowem jego głos był coraz cichszy a on sam wydawał się być niezmiernie zagubiony w zaistniałej sytuacji. Pogłaskałem go po głowie, rozczochrując mu przy okazji włosy, po czym zsunąłem dłoń na jego policzek, gładząc miękką skórę. Mimo zawstydzenia, odważył się spojrzeć na mnie i mogłem zobaczyć czające się pytanie w jego niezwykłych, zielonych oczach, w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia i doskonale wiedziałem, o co chce mnie zapytać. Złożyłem na jego ustach czuły pocałunek i splotłem palce naszych dłoni ze sobą, rozkoszując się dotykiem jego skóry.

-Chcę, Eren. Gdybym nie chciał, nie myślałbym o tym i kategorycznie odmówił. Znasz mnie z resztą. Po prostu nie myślałem o tym wcześniej i zaskoczyłeś mnie.

Widziałem, jak na jego licu pojawiła się ulga a w jego oczach znów pojawiły się te radosne iskierki, które nigdy nie powinny z nich znikać. Uśmiechnął się szeroko i przytulił do mnie, kładąc głowę na moim brzuchu. Zaśmiałem się w duchu, uświadamiając sobie, że wygląda to tak, jakbym był z nim w ciąży, ale nic nie powiedziałem, po prostu ciesząc się tą bliskością.

-Eren, chcę cię o coś zapytać.

Oznajmiłem po dłuższej chwili ciszy. Odsunął się ode mnie, ale tylko trochę, wciąż obejmując mnie ramionami i nie chcąc mnie z nich wypuszczać, a ja w cale nie miałem nic przeciwko temu. Wiedziałem, że to, co powiem, może być dla niego szokiem, ale dla mnie było to równie trudne, co dla niego i w cale nie miałem ochoty o tym rozmawiać, jednak jako ten starszy z nas musiałem brać pewne rzeczy pod uwagę.

-Jesteś pewien, że chcesz być ze mną? Myśleć o przyszłości, o ślubie? Musisz być świadom, że nasze życie razem nigdy nie będzie zupełnie normalne. Ludzie różnie patrzą na związki osób tej samej płci. W dodatku nigdy nie będziesz mógł mieć dzieci. Jesteś pewien, że chcesz zrezygnować z możliwości posiadania normalnej rodziny, zwykłego domu?

Musiałem go o to zapytać, chociaż te słowa z trudem przechodziły mi przez gardło i miałem niemal wrażenie, że się nimi dławię, a mimo to na jego twarzy zobaczyłem jedynie rozczulenie, żadnego smutku, którego się spodziewałem. Znów udało mu się mnie zaskoczyć, nie po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni. Wstał i ujął moją twarz w dłonie, gładząc moją kość policzkową swoim kciukiem i patrząc mi prosto w oczy.

-Levi... kocham cię i najszczęśliwszy jestem przy tobie. To ty jesteś moją rodziną i moją normalnością. Nie chcę nikogo innego. Jeśli mnie nie chcesz, zaakceptuję to. Ale kocham cię nad życie, i nie zrezygnuję z ciebie dla tak błahych powodów. Na razie, póki służymy w Zwiadowcach, nie możemy mieć dzieci, ale może gdy się pobierzemy zaadoptujemy jakieś? Kto wie! A póki co nie chcę myśleć o dzieciach a tym bardziej o tym, co inni powiedzą, nie obchodzi mnie to. Obchodzisz mnie ty i to, że jestem z tobą szczęśliwy i chcę cię uszczęśliwiać.

Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłaczę, słysząc jego wyznanie, a płakałem do tej pory dokładnie  dwa razy w życiu. Kolejna rzecz, kolejne uczucie, które Eren we mnie wywołał. Złączył nasze usta w czułej pieszczocie, po czym oparł nasze czoła o siebie a ja objąłem go w pasie, przyciągając bliżej siebie i patrząc mu w oczy.

-Kiedy ty tak dorosłeś?
Zapytałem, a jego śmiech rozbrzmiał mi w uszach, przyspieszając bicie mojego serca.

Komentarze

Popularne posty