W ciemną noc - Rozdział 2


 Chociaż faktycznie bawiło mnie to, jak bardzo wystraszyłem tych idiotów i obserwowanie jak uciekają że aż się za nimi kurzyło było niezwykle zabawne, to humor od razu mi minął gdy mój wzrok spoczął na wciąż czekającym na mnie kilka kroków dalej chłopaku. Wyglądał na bardzo zdziwionego a nawet lekko zaniepokojonego i nie mogłem mu się dziwić - mogłem to rozegrać troszeczkę inaczej ale i tak użyłem tak mało magii, jak to było możliwe. Podszedłem do niego zastanawiając się, co zaraz usłyszę z jego ust.

-Nie sądziłem, że masz aż taki posłuch w tym mieście. Jesteś jakimś politykiem czy coś?

Pytanie nowopoznanego przeze mnie Tom'a do tego stopnia zbiło mnie z tropu, że stałem przez moment jakbym wrósł w ziemię i wpatrywałem się w niego z niezbyt dużym zrozumieniem. Gdy w końcu jego słowa do mnie dotarły, omal nie wybuchłem śmiechem - chociaż cień rozbawienia z pewnością było widać na mojej twarzy.

-Niestety nie, jestem kimś zupełnie innym, Tom. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Idziemy?

Szybko zmieniłem temat, bo z pewnością nie miałem zamiaru w tym momencie się przed nim tłumaczyć. Jedną sprawą był fakt, że po prostu nie miało to po prostu sensu a drugą sprawą było to, że nie chciałem tak szybko tracić go z oczu co było bardzo prawdopodobne, jeśli będę dalej drążył sprawę. Dredziarz dalej zdawał się być kompletnie nieświadomy tego co się dookoła niego dzieje - a może po prostu z premedytacją ignorował wszelkie niepokojące sygnały - i podążył za mną niczym piesek na smyczy w dalszą drogę. Przystanąłem jeszcze na moment przed drzwiami prowadzącymi do miejsca w które zmierzałem i spojrzałem na jego pewną siebie postawę i całkiem przyjemne do oglądania ciało ukryte pod workowatymi ubraniami.

-Jesteś pewien, że chcesz tam wejść? Lojalnie ostrzegam, że po poznaniu mojego świata nie ma już odwrotu.

Zapytałem poważnie a orzechowe oczy przez chwilę przyglądały mi się z zaciekawieniem, nim w końcu wzruszył ramionami i poczułem dreszcz, gdy uśmiechnął się tak asymetrycznie i przekrzywił głowę.

-Gdybym nie był pewien zawróciłbym już wtedy, gdy pogoniłeś tych chłopaków.

Skomentował takim tonem, jakby właśnie rzucał mi wyzwanie i nie mogłem tego zingorować. Chciałem nawet bardziej zawrócić i samemu postawić go przed zadaniem dania mi tego, na co miałem ochotę ale z drugiej strony byłem cholernie ciekaw tym, jak zachowa się będąc skazanym na towarzystwo istot jedynie z mojego świata. Sądząc po tym, że nie rozpoznał w tamtych dwóch chłostkach młodych wilków nie wie, co tak na prawdę kryje się pod osłoną dziennych kłamstw - i ja byłem tym, który miał zamiar to zaraz zmienić. Postanowiłem więc zagrać w pewną grę.

-Okay. Chcesz się zabawić? Otwórz te drzwi.

Poprosiłem i widziałem, jak Tom przygląda mi się podejrzliwie a jedna z jego brwi wędruje sugestywnie do góry, jakby chciał bez słów zapytać mnie, o co mi tak właściwie chodzi ale wyszedł do przodu i położył dłoń na klamce. Zerknął jeszcze na mnie, nim popchnął drzwi z ciężkiego żeliwa a te otwarły się przed nim z głośnym skrzypnięciem... ukazując jedynie puste, bardzo stare i dawno porzucone pomieszczenie. Faktycznie jest to coś, co znalazłby każdy który nie wie, czego ma tu szukać. Widziałem, jak rzuca mi zaskoczone spojrzenie i założę się że w tym momencie zaczał się zastanawiać, czy może nie mam zamiaru go zabić na tym pustkowiu. Gestem nakazałem mu zamknąć drzwi a gdy to zrobił, wsunąłem się między niego a żeliwo zdobione jakimiś formami kwiatów - to były bardzo stare drzwi i w sumie czasem sam się zastanawiałem, skąd one się wzięły akurat w tym miejscu bo jak dla mnie ten wzór kompletnie tu nie pasował no ale co ja tam wiem - i chwyciłem za klamkę, czując znajomy dreszcz który przebiegł mi po plecach sprawiając, że jeszcze bardziej się uśmiechnąłem.

-Witaj w Piekle, Tom. 

Szepnąłem i popchnąłem drzwi a przed nami pojawił się klub - migające, kolorowe światła, głośna muzyka która od razu zaczęła dudnić mi w uszach, zapach potu, słodkich drinków i czegoś jeszcze, czego nigdy nie mogłem zdefiniować oraz widok tańczących wszędzie osób. Chociaż może nie do końca tańczących - na parkiecie faktycznie większość tańczyła, jednak loże również były pełne. No i obecni oddawali się nie tyllko tańcu, jednak nie było co wyprzedzać faktów.

-Ale... jak? Przecież tutaj nic nie było!

Zerknąłem na Dredziarza i nie mogłem się nie roześmiać. Teraz zdecydowanie byłem w swoim żywiole. Nie odpowiadając na jego pytanie, złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą do jednej z w połowie pustych loży - doskonale wiedziałem że znajdę tam miejsce, ponieważ była to moja stała loża i nikt nie próbował się ze mną o to kłócić. Tom'a puściłem tylko po to, by rzucić go na jedno z wolnych miejsc na kanapie a sam przywitałem się ze wszystkimi po kolei widząc, jak rzucają pytające spojrzenia w kierunku mojego towarzysza. Wiedziałem, że już doskonale wyczuli jego ludzką aurę i zastanawiali się, po kiego ja go tutaj przyprowadziłem - a jednak żaden z nich nie odważył się o to zapytać nawet wtedy, gdy już siedziałem pomiędzy nimi na kanapie i pstryknąłem na kelnera, by przyniósł nam coś do picia.

-Fion! Dawno cię tu nie było. Kłopoty w raju czy stało się coś poważnego?

Zapytałem po tym, jak machnąłem ręką dookoła nas. Zawsze irytowało mnie przekrzykiwanie się przez muzykę, więc tworzyłem dookoła mojego stolika pewnego rodzaju bąbel - słyszeliśmy muzykę non stop, jednak cichła ona w momencie gdy ktokolwiek przy stole otworzył usta by coś powiedzieć a w dodatku nie pozwalała nikomu spoza bąbla nas podsłuchać, co było zdecydowanie przydatne. Chłopak o ogniście czerwonych oczach spojrzał na mnie z lekkim grymasem niezadowolenia na twarzy i zerknął w stronę Tom'a, jednak i tak odpowiedział a ja chwyciłem dłoń Dredziarza dając mu znak, żeby się nie stresował bo jego zdenerwowanie wyczuwalne było na kilometr.

-Proszę cię... Tanja tak mnie załatwiła, że do zeszłego tygodnia nie byłem w stanie nawet zapalić świeczki a co dopiero przyjść tutaj ale potem poszło już z górki. 

Przyznał z niesmakiem a ja nie mogłem się nie roześmiach, jednak widząc rozglądającego się dookoła blondyna musiałem się do niego nachylić.

-Tak kociaku, jesteś tu jedynym człowiekiem i założę się, że każdy wampir w tym pomieszczeniu ma cholerną ochotę na wyssanie cię co do ostatniej kropelki... w każdym tego słowa znaczeniu.

Wyszeptałem mu do ucha, przy czym zauważyłem jak chłopak jednocześnie nie wierzy w moje słowa i rumieni się na nie w tym samym momencie, a ponieważ w międzyczasie przyniesiono nasze drinki to wcisnąłem mu jego własny do ręki a sam wypiłem mój dwoma haustami - co nic nie znaczy, poza tym że byłem cholernie dobrze nastawiony na tę imprezę - i rzuciłem się w wir zabawy...

Nie trwało to długo, nim całe towarzystwo zaakceptowało obecność baristy a i Tom zdawał się całkiem rozluźnić - chociaż mógł to również być wynik alkoholu ale co ja tam wiem - więc wszystko było w jak najlepszym porządku. Bawiliśmy się wszyscy w najlepsze i faktycznie się rozluźniłem... do pewnego czasu. Jedna z wampirzyc podeszła do Tom'a i ewidentnie zaczęła z nim flirtować. Wtedy to jeszcze się tym nie przejmowałem, jednak gdy jej ręka spoczęła na jego kroczu - wtedy straciłem nad sobą panowanie. Nawet nie wiem, jak ani dlaczego, jednak zorientowałem się nagle że wampirzyca poleciała na przeciwległą ścianę a ja stoję wściekły nad Dredziarzem i mierzę każdego, kto próbuje się do nas zbliżyć wzrokiem mordercy. Dopiero po kilku sekundach chwyciłem chłopaka za rękę i wyprowadziłem go z klubu, prowadząc w stronę mojego mieszkania ale po niecałych 10 minutach chłopak zaczął się z lekka wyrywać.

-Bill, o co ci chodzi? Hej, Bill, to boli, mówię poważnie!

Jęczał mi nad uchem do tego stopnia, że zaprowadziłem go w jeden z zaułków i rzuciłem nim o ścianę w przypływie wściekłości. Sam nie wiedziałem, dlaczego aż tak denerwował mnie jego flirt z tamtą wampirzycą ale takie były fakty. 

-Jak mogłeś tak bezwstydnie z nią flirtować?!

Widziałem, jak zamrugał szybko ale wzrok jego orzechowych oczu nawet na moment nie opuścił mojego ciała. Nawet jeśli był zaskoczony, to w tym momencie absolutnie mnie to nie interesowało.

-Jesteś zazdrosny?

Zapytał w końcu na co nie mogłem powstrzymać prychnięcia. Dobre sobie! Ja nie bywam zazdrosny. Zmierzyłem go wściekłym spojrzeniem, po czym zbliżyłem się do niego tak, że nasze ciała i twarze dzieliły zaledwie milimetry.

-To ja cię tam zabrałem i nie miałeś prawa tak się spoufalać z kimkolwiek innym. Takie są zasady no ale czego ja się spodziewałem po jakimś cholernym wsioku? Dobrze ci radzę, lepiej spieprzaj z tego miasta zanim coś poważnego ci się stanie.

Wysyczałem przez zęby po czym odwróciłem się i odszedłem, nie oglądając się już za siebie. Tę noc spędziłem w ramionach mojego stałego kochanka i nienawidziłem się za to całym sercem. Nigdy bym jednak na głos nie przyznał, że pewien Dredziarz nie chciał opuścić moich myśli.

Komentarze

Popularne posty