Zagubiony kociak - rozdział 1
Mama wpatrywała się intensywnie w blondyna, który siedział
przy kuchennym stole i pałaszował ze smakiem spaghetti, popijając ciepłą
herbatą, aż mu się uszy trzęsły. Martwiła się i widziałem to po jej twarzy.
Przeniosła swoje spojrzenie na mnie i skinęła, bym przeszedł z nią do salonu,
co też uczyniłem, ale nie odzywałem się. Przetarła twarz dłońmi i spojrzała na
mnie pełnym zatroskania wzrokiem. Uśmiechnęła się do mnie lekko, układając
dłonie na biodrach i westchnęła cicho.
-Otabek, kim jest ten dzieciak? Nie odezwał się ani słowem
odkąd go tu przyprowadziłeś.
Już miałem zacząć mówić, ale zobaczyłem w drzwiach chudą
postać, która wpatrywała się w nas wielkimi, błękitnymi oczami. Mama, widząc,
jak wpatruję się w drzwi, podążyła za moim wzrokiem i wyraźnie się zakłopotała.
Uśmiechnęła się ciepło do chłopca, który oparł się o framugę i spojrzał na
podłogę pod swoimi poranionymi stopami.
-Nie wiem, kim jestem. Nazywam się Jurij Plisetsky i mam 14
lat. Pochodzę z Rosji. To wszystko, co wiem. Siedem lat temu trafiłem do
szpitala po wypadku samochodowym. Nie pamiętam nic sprzed dnia, w którym
obudziłem się na sali szpitalnej. Od tamtego czasu żyję w domu dziecka. Ten
mężczyzna, który mnie gonił, jest jednym z opiekunów. Najgorszym. Inni
opiekunowie nas kochają i chcą dla nas dobrze. Ale on nas nienawidzi. Bije i
karze bez powodu. Starsi chłopcy mówią, że uprawia stosunki seksualne ze
starszymi wychowankami, powyżej 15 roku życia. Dziękuję, że mogłem u was zjeść
i się ogrzać, ale nie będę wam już sprawiać problemów i wrócę do ośrodka.
Jego głos był cichy ale po pokoju rozchodził się bardzo
wyraźnie i rozbrzmiewał w mojej głowie niczym echo. Blondyn, który wyglądał na
co najwyżej 10 lat, okazał się być jedynie trzy lata młodszy ode mnie i miał
strasznego pecha w życiu. Spojrzałem na mamę, której oczy wypełniły się łzami,
jednak nie pozwoliła im spłynąć po policzkach i podeszła do chłopca,
przytulając go do piersi bez słowa. Błękitne oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.
Najwyraźniej chłopak nie spodziewał się takiej bezpośredniości i był wyraźnie
zaskoczony. W końcu drobne rączki objęły postać mojej mamy, wtulając się w nią
jak w najukochańszą mamę, której przecież nawet nie pamięta. Mama uklękła przed
nim i odgarnęła mu blond kosmyki z twarzy, uśmiechając się do niego ciepło.
-W kuchni na stole leży notes i długopis. Napisz proszę
nazwę albo adres ośrodka. Zadzwonię, że dzisiaj u nas zostajesz a potem idź do
łazienki się wykąpać.
Chłopiec pospiesznie wybiegł z pokoju, chcąc jak najszybciej
wykonać zadania i znów zostaliśmy sami, a czarne oczy mamy spojrzały na mnie z
pewnego rodzaju obawą i niepewnością. Podeszła do mnie i usiadła tuż obok mnie
na kanapie, obejmując mnie ramieniem i przytulając.
-Chcę, żeby on tu został. Zaopiekujemy się nim a ty będziesz
miał braciszka. Zgodzisz się na to, Otabek?
Jej ciepła dłoń przeczesywała moje czarne włosy w czułym
geście, a ja nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć. Zawsze chciałem mieć
rodzeństwo, ale z drugiej strony byłem przyzwyczajony do bycia jedynakiem.
Jednak czy to oznacza, że ten dzieciak ma żyć w strachu, bo ja nie wiem, czy
podołam bycia starszym bratem? W końcu jestem prawie dorosły, jeśli coś będzie
nie tak, za kilka miesięcy będę mógł się wyprowadzić.
-W porządku.
Widziałem, jak na jej twarz wpływa uśmiech i pocałowała mnie
w czoło, po czym wstała z miękkiego mebla i skierowała się z powrotem do
kuchni. Westchnąłem cicho, zastanawiając się, jak to będzie. Co takiego się
zmieni w naszym życiu i czy będziemy się dogadywać? Nie wiedziałem tego, ale te
myśl i wiele innych zajęło moją głowę danego wieczoru. Nawet już wtedy, gdy
leżałem na łóżku z zamiarem spania, nie mogłem odgonić tych niepewności.
Oderwałem się od nich dopiero, gdy usłyszałem jak ktoś wchodzi do mojego
pokoju, a gdy tam zerknąłem zobaczyłem blondwłosego, więc od razu podniosłem
się do siadu. Zauważyłem, jak się zawahał, ale wszedł do pomieszczenia i zamknął
za sobą drzwi, przystając przy nich.
-Przepraszam. Myślałem, że już śpisz. Twoja mama
powiedziała, że mogę wziąć sobie jakąś książkę z twojego pokoju.
Wyjaśnił, sięgając do kontaktu i zapalając światło, po czym
odwrócił się do mnie przodem, przyglądając mi się. Westchnął ciężko i podszedł do mojego biurka, siadając na
krześle okrakiem, przodem do mnie, obdarzając mnie badawczym wzrokiem.
-Nie chcesz mnie tutaj.
Nie było to pytanie, a raczej stwierdzenie faktu. Musiałem
przyznać, że jest to dosyć zabawne, że taki dzieciak którego znam co najwyżej
parę godzin, przejrzał na wylot moje myśli, ale mimo to pokręciłem głową,
zaprzeczając jego słowom.
-To nie tak. Po prostu nie jestem przyzwyczajony do
rodzeństwa.
Tym razem to on pokręcił głową i uśmiechnął się kpiąco, nie
odrywając swoich czujnych oczu od mojej postaci.
-Wiesz, kiedy jest się w domu dziecka to uczysz się czytać
ludzi. Widzę, że nie chcesz mnie tutaj, widzę, że nie jest ci moja obecność na
rękę.
Westchnął ciężko, podnosząc się z krzesła i podszedł do
regału, zabierając z niego pierwszą lepszą książkę i wyszedł, gasząc za sobą
światło i zostawiając mnie sam na sam z własnymi myślami, a ja nie wiedziałem,
co mam sądzić o tym wszystkim i jak mam się zachować. Nim drzwi trzasnęły,
zatrzymały się już prawie przymknięte, a w oświetlonym korytarzu mogłem
zauważyć jedynie jego blond kosmyki.
-Obiecuję, że jutro mnie tu nie będzie.
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Otabek ogarnij się, zrozumiałe boisz się nowej sytuacji, ale ten mały potrzebuje opieki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
<3
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Otabek ogarnij się, no... zrozumiałe boisz się nowej sytacji... ale mały potrzebuje opieki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka