I'm sorry - Epilog


pov Izuku

 Dzięki temu, że współpracowałem z bohaterami, dobrowolnie poddałem się karze oraz znaleziono kogoś, kogo dar mógł udaremnić moje ataki, przychylnie rozpatrzono moją prośbę o pozwolenie mi uczestniczenia w pogżebie mojego najdroższego przyajciela. Przez te kilka sekund, w ciągu kórych docierała do mnie informacja o jego śmierci zrozumiałem, jak głupi byłem oraz jak bardzo mi na nim zależy. Przed wyjśćiem z więzienia zawiązano mi jednak oczy, abym nie znał drogi do tego miejsca - nie zależało mi na tym, więc z pokorą przyjąłem tę zasadę i pozwoliłem się prowadzić Aizawie. 

Gdy jednak znów ujrzałem świat, znajdowałem się w mojej klasie - otoczony uśmiechającymi się do mnie jednak wciąż niepewnymi moich zamiarów przyjaciółmi. Rozejrzałem się wśród nich z zaskoczeniem, kompletnie nic nie rozumiejąc.

-Wszyscy w klasie oraz wielu nauczycieli wyraziło chęć przyjęcia cię z powrotem a kilka osób, między innymi ja, wzięliśmy za ciebie odpowiedzialność. Co oznacza, że jeśli coś schrzanisz, to między innimi ja trafię za ciebie do więzienia, w końcu daru już mi nie odbiorą.

Myślałem, że się przesłyszałem, jednak doskonale znałem ten głos. Bałem się odwrócić bo bałem się, że sobie to uroiłem lub pomyliłem go z kimś innym. W końcu jednak bardzo powoli odwróciłem się i nie mogłem uwierzyć, gdy zauważyłem uśmiechającego się do mnie blondwłosego chłopaka z zabandażowanymi rękami.

-Nie patrz na mnie jak na ducha.

Rzucił, gdy po kilku chwilach dalej nie reagowałem. Myślę, że to, co zrobiłem jako następne, zaskoczyło nie tylko jego, wszystkich dookoła ale i mnie samego. Mianowicie podszedłem do Bakugo, walnąłem go najpierw w ramię a potem pocałowałem prosto w usta, przytulając się do niego i czując cisnące się do oczu łzy.

-Ty idioto! Myślałem, że nie żyjesz.

Wrzasnąłem, przytulając się do niego i nie mogąc uwierzyć, że znów mogę go przytulić i że faktycznie tu jest. Byłem pewien, że Aizawa mówi prawdę i już więcej go nie zobaczę.

-Mogę się tylko domyślać, co właśnie mówisz. Wciąż nie mam aparatów słuchowych.

Z zaskoczeniem odsunąłem się od niego, spoglądając mu w twarz, jednak on wciąż nie wydawał mi się ani zdenerwowany ani zirytowany. Był po prostu... miły. Taki, jak kiedyś.

-Przepraszam.

Szepnęliśmy obaj jednocześnie i chyba najlepsze było to, że obaj w tym momencie poczuliśmy zalewającą nas falę ulgi. 

Komentarze

Popularne posty