Jabłko - Rozdział 2

 


Mały chłopiec wbiegł do salonu, gdzie siedzieli jego rodzice z książką w dłoniach i wielkim uśmiechem na twarzy, od razu podbiegając do siedzącej na kanapie matki.

-Mamo, mamo! Poczytasz mi?

Poprosił, wyciągając trzymany w rękach przedmiot jak najdalej przed siebie. Chwilę po tym z ziemi podniosły go silne dłonie ojca a książka zniknęła mu z rąk. Już moment później siedział na kolanach taty a rudowłosa kobieta przeglądała książkę, próbując znaleźć, gdzie ostatnio skończyli. 

-Wydawało mi się, że umiesz już czytać, panie Potter?

Zażartował okularnik, przechodząc do ataku łaskotkami na brzuch dziecka, które od razu zaczęło się śmiać i wyrywać. 

-Tak, ale mama umie lepiej!

Odpowiedział czerwony od śmiechu Harry, gdy w końcu znów mógł oddychać. W tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek i oczy wszystkich się tam skierowały. Gospodyni domu wstała, odkładając książkę na stolik nocny i wyszła z pomieszczenia.

-Mama, tata! Jak miło, że wpadliście!

Usłyszeli jej radosny głos a po chwili do pomieszczenia weszło dwoje siwowłosych ale niezwykle dostojnych czarodziejów.

-Babcia, dziadek!

Chłopiec od razu zgramolił się z kolan swojego ojca i podbiegł do starszej pary, od razu się do nich przytulając, gdy tylko się do niego schylili.

-Harry! Rośniesz jak na drożdżach, jesteś już dużym chłopcem. Niech no ci się przyjrzę.

Powiedziała kobieta, zabierając wnuka na kolana i sadzając się z nim na kanapie, pomiędzy swoim mężem i swoją synową. 

-Masz tak samo niesforne włosy jak nasz James. Ale oczy zdecydowanie odziedziczyłeś po Lili. Lili, kochanie, ty też wypiękniałaś od naszej ostatniej wizyty. Nasz syn ma szczęście, że ma taką piękną i mądrą żonę.

-O tak, miałem ogromne szczęście, że mnie zechciała. Mamo, tato, cieszę się, że jesteście. Napijecie się czegoś?

-Przygotuję jakieś przekąski. Na co macie ochotę?

-Uważam to za doprawdy urocze, że nie zatroszczyliście się o skrzata domowego. Pomogę ci z przekąskami. Fleamont, weź Harry'ego.

Poprosiła i po chwili kobiety zniknęły w kuchni a Harry opierał się o pierś dziadka, który zza pazuchy wyciągnął gazetę i położył ją na stole.

-Widzę, że dobrze wam się wiedzie. Cieszy mnie to bardzo. Martwiłem się o was ostatnio.

Przyznał starszy mężczyzna, patrząc poważnie na swojego jedynego syna.

-Nie masz czym, tato. Praca dobrze nam idzie a Harry rośnie jak na drożdżach. Razem z Syriuszem chcemy otworzyć niedługo coś swojego. Zobaczymy, na razie skupiam się na swojej rodzinie.

-Jak już o nim mowa, gdzie się podziewa nasz adoptowany syn?

-Zdaje się, że jest gdzieś z Remusem. Mają wpaść do nas na kolację. Może się dołączycie?

-Z miłą chęcią, dawno ich nie widziałem. Muszę się ciebie zapytać, póki nie ma z nami twojej matki. 

-O co chodzi, tato?

-Co się dzieje z Peterem?

W tym momencie mina Rogacza wyglądała, jakby kompletnie nie rozumiał, co jego ojciec miał na myśli.

-Peterem? Peterem Pettigrew? Dlaczego o niego pytasz?

-Widziałem go ostatnio w towarzystwie jakiś podejrzanych typków. Prawdopodobnie byli to poplecznicy Voldemorta, dlatego się martwię. Wiem, że przyjaźnicie się od czasów szkoły ale matka nigdy go nie polubiła.

-Tak, Lili też coraz mniej go lubi. Zupełnie, jakby coś przeczuwała.

-Może nasze kobiety mają szósty zmysł i on im podpowiada coś, czego my nie widzimy?

-Możliwe. Peter nie kontaktował się z nami od jakiegoś czasu i nie możemy go złapać. Pomyśleliśmy, że może się zakochał albo odwiedził swoich rodziców a wiecie, jak to z nimi jest- jak już się tam pojawi to nie wypuszczą go przez rok. Myśleliśmy już, że...

-Jabłko.

Rozmowę przerwał im Harry, na którego od razu zwróciły się ich spojrzenia. Chłopiec jednak wpatrywał się intensywnie w gazetę, więc i oni tam spojrzeli. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie jakiegoś mężczyzny. James od razu poderwał się z miejsca i przyklęknął przed synem, podstawiając mu pod nos gazetę.

-Harry? Znasz tego pana?

Zapytał, czując jak oblewa go zimny pot strachu. Nie do końca wiedział, co ma o tym myśleć. Jeśli tak jest, sprawy się skomplikują.

-Tak, to ten pan. Ten chłopiec się bał. Ten pan go zabrał.

-James, o czym on mówi?

-Co tu się dzieje?

Nikt nie zauważył, gdy do pomieszczenia weszły ich damy z przekąskami w rękach. Widząc zdenerowanie na twarzy męża Lili od razu podbiegła do nich, klękając tuż obok. 

-To ojciec tego chłopca z parku.

Rudowłosa od razu wyrwała mężczyźnie gazetę z rąk i wielkimi oczami wpatrywała się w zdjęcie.

-Lucjusz Malfoy? Harry, jesteś pewien, że to jego widziałeś?

-James, Lili, co tu się dzieje? Na brodę Merlina, powiedzcie nam w końcu!

Dopiero ten niewielki wybuch pani Potter sprowadził młodych rodziców na siebie. Ci spojrzeli po sobie, jednak wpierw zwrócili się do synka.

-Harry, kochanie, pójdź się pobaw do swojego pokoju, dobrze? Zawołamy cię na kolację.

Poprosił okularnik i poczekał, aż jego syn zniknie za drzwiami, nim wrócił na swoje miejsce w fotelu i westchnął cicho, chowając twarz w dłoniach. To zdecydowanie wszystko skomplikowało.

-Jakiś czas temu, gdy byliśmy w parku, Harry nagle skamieniał. Twierdził, że w plecy uderzyło go jabłko a gdy się odwrócił, zobaczył przerażonego chłopca. Za nim stał jakiś mężczyzna i na siłę wyciągnął go z parku. Opisał nam ich bardzo dokładnie ale nie mogliśmy go z nikim skojarzyć.

-Tym czasem okazuje się, że Harry widział Lucjusza i jego syna.

Dokończyła za niego Lili, będąc tak samo załamana, jak jej mąż. Wiedziała, że teraz ich dziecko nie odpuści - po niej odziedziczył swoją upartość. W dodatku z pewnością wyczuł, że to coś ważnego.

-Czyli Lucjusz ma syna? Którego w dodatku najwyraźniej terroryzuje?

-Widzieliśmy się jakiś czas temu z Abraxas'em ale nic nam nie mówił, że ma wnuka. Teraz już wiemy, dlaczego.

-Odcięli się od swojego dziecka, które dołączyło do grona Śmierciożerców. Od jakiegoś czasu już byli przeciwni jego działaniom. Najwyraźniej to przelało czarę goryczy.

-Nie sądziliśmy, że Harry spotka się z Malfoyem wcześniej niż w Hogwartcie. Byliśmy zbyt nieostrożni.

-To nie wasza wina, nie mogliście tego przewidzieć.

-Jeśli Harry rzeczywiście widział dziecko Lucjusza, może się słusznie martwić. Nie sądzę, żeby Lucjusz i Narcyza dobrze traktowali swoje dziecko a w dodatku Druella i Cygnus nie mają zbyt dobrego podejścia do dzieci.

-Raczej nie chodzi o podejście do dzieci a o podejście do ludzi. Druella ma obsesję na punkcie czystej krwi a Cygnus ją jeszcze wspiera. 

Wszyscy na moment zamilkli, zdając sobie sprawę z tego w jakiej sytuacji się znaleźli. 

-Dlaczego Harry ciągle to pamięta?

-Bo ten chłopiec śni mu się po nocach, prosząc o pomoc. 

I chyba ten właśnie fakt był najgorszy.

Komentarze

  1. Ciekawe co będzie, jak oboje dorosną i jak bardzo uparty Harry, aby pomoc ^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty