Odnaleźć siebie - Rozdział 3 - REWRITE


 pov Justin

Obudziłem się, czując przyjemny zapach podeszczowego powietrza i świeży powiew ciepłego wiatru, muskający moją skórę, wkopując się bardziej w okalającą mnie, ciepłą pościel pachnącą przyjemnie płynem do pułkania, chowając w nią nawet nos. Dopiero po chwili do mojej świadomości zaczęło docierać, że coś tu nie gra. W moim domu tak nie pachniało - w moim domu pachnie spalenizną i papierosami. Gdy ten fakt uderzył w mój jeszcze ledwo przytomny mózg, poderwałem się do siadu i od razu tego pożałowałem - zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się słabo, z ust wyrwał mi się cichy jęk bólu a ciało opadło z powrotem na poduszki, niczym szmacana lalka rzucona niedbale przez dziecko. Zamknąłem oczy, próbując zapanować nad wirującym światem i złapać oddech, co o dziwo zrobiło się jakieś trudne. Powoli docierał do mnie fakt, że się rozchorowałem i to najwyraźniej dosyć poważnie, skoro ledwo udawało mi się złapać dech a o wstaniu w tym momencie nie było mowy. Po kilkunastu albo może kilkudziesięciu sekundach, straciłem poczucie czasu, byłem w stanie otworzyć oczy i rozejrzeć się po pokoju bez zawrotów głowy pod warunkiem, że się nie poruszałem. Ściany w pomieszczeniu były śnieżnobiałe, zupełnie jakby skończono je malować chwilę temu a beżowe zasłony w oknie delikatnie falowały na wietrze. Meble były zachowane w jasnej tonacji, tak samo jak drewniana podłoga na której spoczywał również biały, puchaty dywan. Łóżko było ogromne i zachęcało do zostania w nim a przynajmniej tak sądziłem, bo było najwygodniejsze w jakim kiedykolwiek miałem okazję leżeć. Zastanawiałem się, gdzie ja tak właściwie jestem bo ani kawałek krajobrazu, który mogłem dojrzeć z łóżka za oknem ani samo pomieszczenie nic a nic mi nie mówiły. Niebo zasnute było ciężkimi, burzowymi chmurami a na ich tle rysowały się niezbyt odległe góry i czubki drzew, zupełnie jakbym znajdował się w środku lasu. Słyszałem jednak wyraźnie krzątanie i rozmowy jakiś ludzi pod oknem, więc nie sądziłem, żebym znajdował się na odludziu. 

Mimo tego wszechobecnego spokoju w moim sercu z każdą chwilą rósł niepokój związany z tym, że nie miałem pojęcia, gdzie jestem ani jak się tu znalazłem. Ostatnim co pamiętam był moment, gdy wsiadłem do samochodu mojego pracodawcy. Czy to możliwe, że mnie porwał? Chociaż w sumie nawet jeśli to zrobił, to czy w jakikolwiek sposób zmieniłoby to moją sytuację życiową? Raczej nie, więc nie powinienem się tym chyba przejmować. Mimo skurczów w żołądku nakazałem sobie spokój wiedząc, że nie mogę w tym momencie nic zrobić z moją aktualną sytuacją i zastanawiając się, co teraz ze mną będzie. Czy Nicholas będzie mnie tu teraz więził?

No właśnie, Nicholas. Gdy tylko o nim pomyślałem, od razu uderzyło we mnie wspomnienie zapachu właściciela tego imienia i o tym, jak opiekuńczo przytulał mnie w swoim gabinecie. Westchnąłem cicho na samo spojrzenie. Zdecydowanie za bardzo się rozmarzyłem o tym mężczyźnie, którego ledwo znałem, jednak moje pragnienie bycia w końcu bezpiecznym nie pozwalało mi na zaniechaniu rozmyślania o tym, jak cudownie mogłoby wtedy być. Jednak sielanka skończyła się, gdy usłyszałem kroki pod drzwiami a moje mięśnie automatycznie się spięły, przygotowując moje ciało do jak najszybciej reakcji w razie zagrożenia. Drzwi powoli otworzyły się a po chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna, którego najwyraźniej po raz kolejny ściągnąłem do siebie samymi myślami a który niemal od razu spojrzał mi w twarz. Na jego obliczu widziałem ulgę a jednocześnie ogromną troskę, co mocno mnie zaskoczyło jednak nie zamierzałem opuszczać gardy. Mimo że czułem się niezwykle słabo i miałem wrażenie, że w każdym momencie mogę znów stracić grunt pod nogami, mój mózg pracował na najwyższych obrotach, zauważając podświadomie każdą możliwość ucieczki lub obrony własnej. Mój pracodawca podszedł do mnie, przykucając przy łóżku a jego intensywny zapach uderzył we mnie tak nagle, że aż zakręciło mi się w głowie a ja czułem się obezwładniony, chociaż nawet mnie nie dotknął. Z zaskoczeniem zorientowałem się, że każda komórka w moim ciele krzczy, żebym go dotknął, żeby się do mnie zbliżył. Było to tak silne pragnienie, że ledwo nad sobą panowałem.

-Jak się czujesz?

Zapytał cicho po czym wyciągnął rękę i przeczesał palcami moje włosy. Niezwykle przyjemny, elektryzujacy dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa a ja rozpłynąłem się pod wpływem jego dotyku, nie mając dość - wręcz przeciwnie, pragnąłem więcej, intensywniej, mocniej, teraz, zaraz, natychmiast. Było to strasznie dziwne, jednocześnie przerażające i ekscytujące. Przełknąłem ślinę i przejechałem delikatnie po wargach językiem, nim się odezwałem.

-W porządku.

Wychrypiałem, zaraz potem zanosząc się kaszlem. Najwyraźniej nie powinienem się odzywać ale nie zamierzałem się przejmować tym faktem. Pomilczę kilka dni i mi przejdzie, żadna strata. Mężczyzna zbliżył się do mnie i przyłożył swoje czoło do mojego, tym gestem odbierając mi władzę nad ciałem, które było rozpalone już nie tylko przez trawiącą mnie gorączkę. Oddech stał się o wiele zbyt ciężki a serce szalało, jakbym właśnie ukończył maraton. Dotyk ten nie trwał jednak długo i dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że gdy się odsunął z moich ust wyrwał się cichy jęk zawodu.

-Wciąż masz gorączkę, powinieneś się jeszcze przespać i odpocząć.

Powiedział i mimo, że nie chciałem i czułem, że nie powinienem mu się sprzeciwiać, musiałem to zrobić. Pokręciłem głową, poowli podnosząc się do siadu, mimo że całe moje ciało ogarniał okropny ból a zawroty głowy na moment mnie zamroczyły.

-Muszę wrócić do domu.

Wyszeptałem z trudem i wstałem z łóżka, zatapiając stopy w miękkim dywanie. Chwilę trwało nim odzyskałem równowagę a ja czułem na sobie uważny wzrok mojego pracodawcy, na którego jednak nie byłem w stanie patrzeć - czułem, że gdybym to zrobił, nie byłbym w stanie odejść. W końcu jednak ignorując to, jak źle się czułem, ruszyłem przed siebie z zaskoczeniem zauważając, że oprócz bielizny mam na sobie jedynie koszulkę z krótkim rękawem nieznanego pochodzenia, która wyglądała na mnie jak sukienka. Kątem oka na stoliku, obok którego właśnie się znajdowałem, zobaczyłem swój telefon - od razu poczułem wszechogarniający mnie strach i czułem, jakby niewidzialna pętla zaciskała się na moim gardle. Drżącymi dłońmi wziąłem urządzenie do ręki i odblokowałem je, widząc 17 nieodebranych połączeń z jednego numeru. No to jestem trupem. Z tą myślą wybrałem numer, chcąc oddzwonić i po chwili już słyszałem ciężki oddech w słuchawce.

-Gdzie się podziewasz, gówniarzu?!

Wściekły głos ranił moje uszy i rozsadzał mi głowę sprawiając, że musiałem oprzeć się o blat stolika, by nie upaść. Musiało minąć kilka sekund, nim byłem w stanie odpowiedzieć.

-Rozchorowałem s...

-Nie obchodzi mnie to, jak nie będziesz za pół godziny w domu ze śniadaniem to tak cię zleję, że przez miesiąc będą ci plecy krwawić!

Słysząc te słowa zacząłem niekontrolowanie drżeć a nogi się podemną ugięły. Gdyby nie to, że miałem jeszcze resztki sił, upadłbym na podłogę i przyrżnął głową w stolik, przy którym stałem.

-Tak jest.

Ledwo wypowiedziałem te słowa a mój rozmówca rozłączył się, pozostawiając mnie w szoku i z płynącymi po policzkach łzami, chociaż o tym drugim uświadomiłem sobie dopiero po chwili. Spuściłem głowę, pozwalając by włosy zasłoniły moją twarz i odetchnąłem głębiej. Muszę wrócić do domu. Jak najszybciej. Z tym postanowieniem ruszyłem w stronę drzwi, jednak nie zdołałem nawet dotknąć pozłacanej klamki, gdy ścięło mnie z nóg.

pov Nicholas

Obserwowałem uważnie, jak Justin wstaje z łóżka a potem z kimś rozmawia, najwyraźniej się z nim kłócąc. Ledwo powstrzymałem warczenie, słysząc strach w jego głosie i krzyki jego rozmówcy. Nie odrywałem jednak od niego wzroku, w każdej chwili będąc gotów doskoczyć do niego i mu pomóc. Wyraźnie widziałem, jak słabł z każdą sekundą i jedynie kwestią czasu było, nim znów straci władzę nad ciałem a może nawet znów zemdleje - jego kruche ciało wciąż trawiła niezwykle wysoka gorączka a mięśnie wyraźnie drżały, co widziałem wyraźnie przez niemal całkowity brak ubrań na jego chudym ciele. Niestety nie myliłem się i w duchu dziękowałem niebiosom, że mam szybki refleks, gdy chłopak niemal runął na ziemię, stojąc tuż przy drzwiach. Na szczęście w porę udało mi się go złapać i mogłem wyraźnie dostrzec, jak nie może złapać oddechu a na bladych, zapadłych policzkach błyszczały świeże łzy. Byłem wściekły, że jest w takim stanie ale nie na niego a na każdego, kto go do tego doprowadził. Błękitne, zaszklone od gorączki i łez oczy spojrzały na mnie ledwo przytomnie, jakby chłopak błądził gdzieś na granicy świadomości. Wstałem z nim na rękach, postanawiając zanieść go z powrotem do łóżka i próbując się uspokoić i powstrzymać się przed znalezieniem tego, kto się tak nad nim znęca i rozszarpaniem go na kawałki. 

-Muszę... do domu.

Wychrypiał cicho, ledwo kontaktując. Pokręciłem głową, kładąc go na miękkim materacu i składając króki ale czuły pocałunek na jego czole. Już chciałem się odsunąć, jednak słabe ramiona objęły moją szyję. Mimo że z łatwością mogłem je z siebie zrzucić, nie chciałem tego zrobić. Zamiast tego zmieniłem lekko pozycję, zaglądając mu w twarz jednak widziałem, że nie kontaktuje już do końca z rzeczywistością. Wstawanie z łóżka mając zdecydowanie ponad *40 stopni gorączki nigdy nie jest dobrym pomysłem a już zdecydowanie nie w jego przypadku.

-Czemu czuję... jakbyś był... bezpieczny?

Wypowiedzenie tego prostego zdania zajęło mu dobrą chwilę a mnie te słowa rozczuliły bardziej, niż cokolwiek w moim dotychczasowym życiu. Odgarnąłem mu włosy do tyłu i ułożyłem się na łóżku tuż obok dziewiętnastolatka, przyrywając nas kołdrą. Drobne, targane dreszczami i trawione gorączką ciało kurczowo wtuliło się we mnie, jakbym był jego ostatnią deską ratunku a ja nie mogłem się powstrzymać i objąłem go ramionami, uważając jednak przy tym, by nie sprawić mu bólu. Westchnąłem cicho i zacząłem głaskać go po plecach, wsłuchując się w jego urywany oddech. Przysiągłem sobie, że zrobię wszystko, by mu pomóc. Nie pozwolę go dalej krzywdzić. Nie jego. Uszczęśliwię go za wszelką cenę i mam nadzieję, że mi na to pozwoli.

*Mózg człowieka przestaje pracować przy ok. 43 stopniach Celsjusza. Jeśli ktoś ma gorączkę sięgającą już 40 stopni, należy niezwłocznie zawiadomić lekarza lub pogotowie, gdyż jest to stan zagrażający życiu. Świadomie podwyższyłam tę temperaturę, co wyjaśni się później :) 

Komentarze

Popularne posty