Why do I have to lose everyone? - Rozdział 7


 Całe szczęście reszta wyprawy przebiegła bez kompliakcji i z niewielkim opóźnieniem dotarliśmy do umówionego punktu, gdzie mieliśmy zamieszkać przez kolejne kilka nocy. Był to stary, niemal zrujnowany zamek jednego z magnatów z czasów, gdy ludzie jeszcze nie żyli za murami - liczył więc sobie ponad 200 lat. Westchnąłem ciężko, zsiadając z konia i powoli czując opuszczające mnie napięcie. Całe szczęście w nocy tytani raczej nas nie zaatakują a Słońce chyliło się już ku zachodowi. 

Mimo że dzięki licznym wyprawom i badaniom znaliśmy już sporo zachowań tytanów, te monstra wciąż potrafiły nas zaskakiwać. Miałem jednak nadzieję, że tym razem nic nas nie zaskoczy i wszystko przebiegnie w miarę spokojnie, dając nam możliwość na zdobycie nowych informacji i postawienie kolejnego kroku w kierunku odzyskania wolności. W końcu po to na naszych ubraniach wyszyte są Skrzydła Wolności - symbol tego, o co walczymy, jako Oddział Zwiadowców. 

Przeszedłem do jadalni, chcąc spotkać się z pozostałymi i oszacować mniej-więcej straty. Dzisiejszego ranka mury opuściło dokładnie 95 osób. Z tego, co zauważyłem, w ogromnej sali przy stolikach znajdowały się 83 osoby z czego około 27 było rannych. Domyśliłem się, że pozostałe 12 było albo zbyt ciężko rannych, by móc uczestniczyć we wspólnym posiłku albo po prostu zginęła w starciu z tym dziwnym tytanem, którego spotkaliśmy wcześniej lub z jakimś innym. Miałem nadzieję, że jednak była to ta pierwsza opcja, bo czym nas więcej tym bezpieczniej. Wiedziałem, że śmierć naszych współtowarzyszy nie idzie na marne, ponieważ dzięki nim jesteśmy coraz bliżej poznania prawdy i wyrwania się spod władzy tytanów, jesteśmy coraz bliżej odrzucenia strachu wobec tych monstrów i normalnego życia. 

-Chciałbym kiedyś móc tu zamieszkać. 

Z zaskoczeniem odwróciłem się w stronę stojącego za mną Erena, który dopiero co wszedł do pomieszczenia i również obserwował salę.

-Tak daleko od murów?

Zapytałem zmieszany, nie do końca wiedzieć, o czym on mówi.

-Gdziekolwiek. Chciałbym mieszkać tam, gdzie chce i podróżować, gdzie mnie nogi poniosą. Nie chcę całe życie być bydłem chodowanym w klatce na pożarcie tytanów. 

Wzruszył ramionami, jakby było to najbardziej oczywiste na świecie i zajął miejsce przy ostatnim stoliku, więc po chwili ruszłem za nim. Jednego mogłem być pewien - ten chłopak nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. 

Komentarze

Popularne posty