Odnaleźć siebie - Prolog - REWRITE


 pov Justin

Jak codziennie od ponad trzech miesięcy pojawiłem się w pracy na pół godziny przed rozpoczęciem mojej zmiany, kompletnie wypruty z jakichkolwiek nadziei na polepszenie mojej sytuacji czy też bez jakiejkolwiek chęci do rozmów z tymi wszystkimi klientami, którzy bardzo często nie mają pojęcia o samochodach, które chcą od nas kupić ale za to mają bardzo dużo pieniędzy, którą szastają na prawo i lewo tylko po to, by zaimponować innym. Cieszyłem się jedynie, że chociaż przez kilka godzin nie będzie mnie w domu i będę mieć względny spokój. Niespodziewanie jednak, gdy tylko otworzyłem drzwi do salonu samochodowego w którym pracowałem, uderzył mnie bardzo intensywny, nieznany mi zapach. Był tak oszałamiający, że na kilka sekund po prostu przystanąłem w porogu, w otwartych drzwiach, zaciągając się tym wręcz narkotycznym zapachem. Zapachem piżma, lasu i wiatru. Nie potrafiłem go inaczej opisać ale był tak niezwykle przyjemny, że dosłownie mnie zamurowało. Uczucie, które ogarnęło mnie, gdy to poczułem, było mi całkowicie obce i nie miałem pojęcia, jak je ubrać w słowa. Mój wzrok samowolnie padł na stojącego za kontuarem młodego aczkolwiek z pewnością starszego ode mnie mężczyznę, którego widziałem po raz pierwszy a który wpatrywał się we mnie z taką intensywnością, że aż poczułem piekące mnie zawstydzenie. Nie mogłem zignorować faktu, że był najprzystojniejszą osobą, jaką kiedykolwiek widziałem w swoim dotychczasowych życiu i zrobił na mnie oszałamiające wrażenie, chociaż nie zamieniłem z nim jeszcze nawet jednego słowa. Ciemne, krótko ścięte włosy miał niedbale ułożone na żel, krótka broda była przystrzyżona przez znającego swój fach barbera, ciemne oczy przewiercały mnie wręcz na wylot, jakby chciał zajrzeć w sam głąb mojej duszy a w drogim, markowym garniturze opinającym szerokie barki i wysportowaną sylwetkę wyglądał, jakby właśnie zszedł z wybiegu dla modeli jakiegoś niezwykle znanego domu mody. Powiedzenie "pożerać kogoś wzrokiem" nabrało dla mnie zupełnie nowego znaczenia gdy widziałem, jakim spojrzeniem obdarza mnie ten nieznajomy mężczyzna. Domyślałem się, że jest kimś z góry i niezbyt często przyjeżdża do naszej filii, skoro do tej pory go nie widziałem. Zdałem sobie sprawę, że moje serce bije jak oszalałe a policzki pieką mnie od wpływającego na nie rumieńca. Dopiero to uświadomiło mnie, że zamiast wejść do środka dalej stoję w drzwiach i zachowuję się, jakbym znalazł się tu przez przypadek, co z pewnością nie zrobi dobrego wrażenia na kimś z góry. Dałem sobie mentalnie w twarz, żeby się opamiętać, chociaż wciąż czułem się onieśmielony i zawstydzony swoją reakcją na tego mężczyznę, po czym spojrzałem na stojącą obok niego kobietę - Marie, kobietą po trzydziestce, która pracowała tu już od kilku lat i bardzo sobie to stanowisko chwaliła. Przyglądała mi się z lekkim uśmiechem i zaciekawieniem - z pewnością zauważyła tą dziwną sytuację między mną a nieznajomym. Na miękkich nogach podszedłem do kontuaru, chcąc przywitać się z tym kimś. 

-Dzień dobry.

Mój głos brzmiał zdecydowanie zbyt słabo i ledwo zmusiłem się do wypowiedzenia tych dwóch słów. Gdy stałem tak blisko nieznajomego, momentalnie zaschło mi w ustach i miałem wrażenie, jakbym nie pił niczego od dobrych kilku dni. Mężczyzna ujął moją dłoń w silnym, pewnym uścisku sprawiając, że przez całe moje ciało przeszedł elektryzujący mnie dreszcz a w miejscu, gdzie mnie dotknął, pozostało mrowienie nawet wtedy, gdy już rozłączyliśmy nasze dłonie.

-Dzień dobry. Jestem Nicholas Wood, właściciel firmy. Ty musisz być naszym nowym pracownikiem, Justin, prawda?

Przedstawił się a ja miałem wrażenie, że w tym momencie wycieczka do czeluści piekielnych byłaby o wiele lepsza od bycia tu, gdzie właśnie stałem. W myślasz szczerze modliłem się o to, by podłoga pode mną rozstąpiła się i mnie zabrała gdzieś daleko, daleko stąd, bo chciałem zapaść się ze wstydu. Nicholas Wood to mężczyzna, który dwa lata temu, mając zaledwie 23 lata, przejął firmę samochodową po swoim tragicznie zmarłym ojcu. Firma przechodziła z pokolenia na pokolenie od kilkudziesięciu lat a Nicholas wszedł w jej posiadanie z przytupem, modernizując wiele rzeczy, na które nie chciał się zgodzić jego ojciec, gdy jeszcze żył, uzyskując najlepsze w Europie wyniki w sprzedaży od ponad 20 lat. Moje zachowanie w stosunku do samego właściciela było zdecydowanie największą wpadką w moim krótkim życiu i nienawidziłem się za to w tym momencie. Niestety ciągle rozpraszał mnie ten niezwykle intensywny zapach a w moich myślach pojawiło się jedno słowo - bezpieczeństwo. Tak, zdecydowanie ten zapach kojarzył mi się z bezpieczeństwem, chociaż czy mogłem być tego taki pewien, chociaż nigdy takowego nie zaznałem? Wypuściłem powoli powietrze z płuc, chcąc się uspokoić. Musiałem mu w końcu odpowiedzieć ale nie rozumiałem, co się ze mną dzieje.

-Zgadza się, jestem Justin Butler. Pracuję tutaj od niecałych trzech miesięcy. Miło mi pana poznać.

Starałem się mówić najbardziej opanowanym głosem, na jaki było mnie stać, jednak nie było to w cale takie proste. Miałem wrażenie, że zaraz ze wstydu stanę w ogniu w wyniku niespodziewanego samozapłou.

-Zostaw swoje rzeczy w szatni i przyjdź do mojego gabinetu, chciałbym z tobą porozmawiać.

Oznajmił a przez moją głowę przeleciało milion myśli z czego znaczna część była zdecydowanie w różnym stopniu niestosowna w stosunku do mojego pracodawcy. Skinąłem więc jedynie w odpowiedzi głową, nie będąc w stanie wykrztusić słowa z zaciśniętego gardła i poszedłem do szatni, chcąc skorzystać z okazji, by móc się uspokoić. Miałem nadzieję, że tyle wystarczy.

Komentarze

Popularne posty