Księżniczka nocy - Rozdział 18


 Otworzyłam oczy od razu orientując się, że jestem w swoim pokoju i leżę na swoim łóżku. Mruknęłam cicho, czując zawroty głowy ale podniosłam się na łokciach, chcąc się trochę rozejrzeć. 


-Nie powinnaś jeszcze wstawać. 


Usłyszałam z boku a gdy tam spojrzałam, zauważyłam siedzącego tuż obok mnie Daniela. Uśmiechnęłam się lekko mimo bólu głowy i opadłam z powrotem na poduszki.


-Co się stało? 


-Dopiero co się przemieniłaś, przyzwanie Szatana cię przeciążyło i zemdlałaś. Ceremonia koronacji została przełożona na przyszły tydzień.


-Co z Anthonym?


Po tym pytaniu w pokoju zapanowała cisza jak makiem zasiał. Odwróciłam więc głowę w stronę bruneta i widziałam, jak próbuje opanować swoje emocje, chociaż nie miałam pojęcia, co aż tak wyprowadziło go z równowagi. Nie chciałam jednak go bardziej denerwować, więc cierpliwie czekałam.


-Zaraz po tym, gdy zemdlałaś, próbował jeszcze cię zabić. Miałem cię w swoich ramionach ale nie potrafiłem cię obronić. Gdyby nie Nathaniel… nie wiem, jakby to się skończyło. Po tym, zgodnie z umową, Szatan zabrał go do Piekła, chociaż Anthony jeszcze się wyrywał i próbował się uwolnić. Krzyczał, że jeszcze cię dopadnie i go popamiętasz. Gdy zniknął, Szatan poprosił, bym ci coś przekazał. 


-Co takiego?


-Powiedział: “Przekaż księżniczce, że nie ma się czym martwić. Jestem nie tylko bliskim przyjacielem z jej matką ale również jej rodziną. Będę gotowy pomóc, kiedy tylko będzie mnie potrzebować. Wiem, że będzie rządzić mądrze i dzięki niej osiągniemy zamierzony cel. Sara spotka się z nią kilka dni po koronacji i pomoże jej przez to wszystko przejść. Wszyscy w Piekle i w Królestwie Światła ją wspierają. Da sobie radę z odpowiednim wsparciem u boku.”


Patrzyłam na Daniela, który jednak nie podnosił wzroku na mnie, wciąż wpatrując się w podłogę pod swoimi nogami. Westchnęłam cicho i przesunęłam się na drugi koniec łóżka.


-Połóż się obok mnie.


Poprosiłam. Przez krótką chwilę nic się nie działo a potem chłopak wstał i niepewnie zajął miejsce tuż obok mnie. Od razu wtuliłam się w niego, rozkoszując się ogarniającym mnie uczuciem.


-Zawsze czuję się przy tobie bezpiecznie. Mając cię przy sobie jestem o wiele spokojniejsza.


Przyznałam cicho, układając się wygodniej na jego klatce piersiowej i czując oplatające mnie ręce. Wiedziałam, że mnie ochroni, nie ważne co się stanie.


-Caroline… czy mógłbym z tobą porozmawiać na jeden temat?


-Możesz ze mną porozmawiać na każdy temat.


Nie wiedziałam, dlaczego tak wahał się i ważył każde słowo ani z jakiego powodu wyczuwałam strach i niepewność w jego głosie. Miałam jedynie nadzieję, że zaraz się tego dowiem i że ma świadomość, iż może o wszystkim może ze mną porozmawiać.


-Pamiętasz, jak poradziłaś mi, bym powiedział mojej ukochanej, że ją kocham?


-Owszem. Odpowiedziałeś, że to nie jest dobry pomysł, bo ma za dużo na głowie.


-Tak ale myślę, że nie powinienem więcej czekać. 


Coś ścisnęło mnie w żołądku na myśl, co chce zrobić. Kiedy wyzna miłość swojej ukochanej, nasz kontakt stanie się o wiele bardziej ograniczony i nie będziemy już tak blisko. Wiem, że mimo to będę mogła na niego liczyć, jednak i tak w cale mnie to nie uszczęśliwiało.


-Powinieneś to zrobić. Najwyższy czas.


Mruknęłam cicho i podniosłam się lekko, spoglądając mu w twarz. Starałam się uśmiechać i pokazać, że go wspieram, mimo że było to dla mnie niezwykle ciężkie.


-Właśnie to robię.


Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie rozumiejąc, o czym on mówi. W tym momencie to on leży ze mną w łóżku, więc nie wiem, dlaczego tak bredzi.


-Proszę, wybacz mi.


Powiedział, widząc zagubienie w moich oczach, po czym ułożył swoją dłoń na moim policzku i przysunął się bliżej. Już chwilę później nasze usta złączyły się w czułym pocałunku, który zainicjował i kontynuował. Czułam, jak świat wiruje i chciałam zatrzymać ten moment na zawsze. Byłabym szczęśliwa, gdyby ta chwila mogła trwać wiecznie. Zdawałam sobie sprawę, że przez długi czas spychałam swoje uczucia na dalszy tor i kompletnie je ignorowałam, nie chcąc dać im dojść do głosu. Teraz doszły do głosu ze zdwojoną siłą i gdybym nie leżała to zwaliłyby mnie właśnie z nóg. Żałowałam, gdy Daniel się ode mnie odsunął, jednak te uczucia nie zniknęły. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wszystkie uczucia, od których przez tyle czasu uciekałam, zalały mnie wielką falą i miałam problem, by je sformułować.


-Caroline? Powinienem iść?


Z szoku wyrwały mnie właśnie te słowa, wypowiedziane miękkim szeptem. Potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości.


-Nie, zostań, proszę.


Przez kilka kolejnych chwil po prostu patrzyłam na niego, prosto w te piękne, zielone oczy i zastanawiałam się, analizowałam każde jedno uczucie, które się we mnie kotłowało. Chciałam je zrozumieć i umieć nazwać. Potrzebowałam do tego czasu, którego teraz nie miałam. Nie mogłam trwać w takim zawieszeniu.


-Nie wiem, co do ciebie czuję, Danielu. Wiesz, że skupiłam się na wszystkim innym, tylko nie na swoich uczuciach. Teraz one wróciły i… muszę zrozumieć, czym są i co oznaczają. Wiem tylko, że chcę mieć cię blisko.


Przyznałam w końcu, mając nadzieję, że mnie zrozumie. Obserwowałam, jak na jego twarzy wykwitł szczery uśmiech a palce jego dłoni pogłaskały mnie po policzku. 


-W porządku. Masz tyle czasu, ile potrzebujesz. Jestem cierpliwy.


Odpowiedział a ja wtuliłam się w tę dłoń, uśmiechając się do niego. Cieszyłam się, że jest właśnie taki, jaki jest.


Komentarze

Popularne posty