Other universe - Rozdział 11


 Droga do kryjówki trwała długo i była wyjątkowo męcząca, czego kompletnie się nie spodziewałem. Skoro droga w jedną stronę była prosta, to dlaczego tak ciężko szło mi z powrotem? Prawdopodobnego powodu dowiedziałem się dopiero w drugi dzień drogi powrotnej, gdy zasypiając podsłuchałem rozmowę moich towarzyszy. Itachi mówił, że według niego przez użycie czaksry lisa cyrkulacja czakry w moim organiźmie została zaburzona i z tego powodu straciłem sporo sił i będę potrzebował teraz kilku dni, żeby móc się zregenerować. Miałem nadzieję, że to szybko minie bo bardzo dziwne było dla mnie czucie się tak, jakbym był chory ale jednocześnie nie miałem żadnych innych objawów chorobowych, więc chory nie byłem. Może Itachi jednak ma rację i na razie nie powinienem używać mocy lisa, nawet jeśli miała mi tak w sumie pomóc. Jeśli on twierdzi, że póki co nic mi to nie da, to nie ma w tym żadnego sensu, tak?

Westchnąłem cicho i zatrzymałem się na chwilę nienawidząc siebie za to, że tak potwornie się czułem. Absolutnie nienawidziłem tego stanu a jeszcze bardziej byłem zdenerwowany faktem, że przeze mnie cały marsz powrotny był spowalniany. Jako pierwsza zatrzymała się przy mnie Konan, która opiekuńczo położyła mi dłoń na plecach. Spojrzałem na nią i widziałem zmartwienie w jej oczach.

-Potrzebujesz chwili odpoczynku?

Zapytała. Ona jedna nie wydawała mi poleceń, tylko zawsze pytała mnie o moje zdanie i pozwalała zawsze podejmować mi moje własne decyzje. Nie wiedziałem, dlaczego inni tego nie robili, jednak najwyraźniej ona miała inne podejście do dzieci albo też po prostu próbowała traktować mnie tak, jak każdego innego członka Akatsuki. Zazwyczaj byłem jej za to wdzięczny, jednak czasem bardzo chciałem, żeby po prostu powiedziała mi, co powinienem zrobić. To, czy to zrobię czy nie, jest zupełnie inną sprawą, chociaż koniec końców zazwyczaj ich słucham i nie mam z tym żadnych problemów. Wiem, że nawet jeśli jeszcze nie wszyscy zdecydowali się, czy zachować mnie przy życiu czy też nie to miałem świadomość, że nikt z nich mnie nie skrzywdzi. Itach i Pain by nie puścili tego płazem... przynajmniej taką miałem nadzieje i takie odnosiłem wrażenie w tej całej, dosyć dziwnej sytuacji.

-Nie, wszystko w porządku.

Odetchnąłem głęboko, wziąłem kilka wdechów i czując się średnio na jeża kontynuowałem podróż, chociaż wcale nie była dla mnie łatwiejsza. Chociaż doskonale zdawałem sobie przez cały czas sprawę z tego, ile mamy jeszcze do przebycia to i tak miałem nadzieję, że w jakiś magiczny sposób szybko znajdziemy się z powrotem w domu. Chciałem móc w końcu położyć się we własnym łóżku i odpocząć.

Zazgrzytałem zębami, gdy tylko kilkanaście minut później Pain zarządził przerwę na dość dobrze otoczonej z każdej strony drzewami polanie. Wiedziałem, że zrobił to tylko ze względu na mój stan zdrowia i było mi to bardzo nie w smak. Mimo to usiadłem posłusznie pod jednym z drzew w cieniu rozłożystych koron i byłem wdzięczny, że mam chwilę na odpoczynek. Zamknąłem oczy i cieszyłem się po prostu chwilą na regenerację sił i lekkim wietrzykiem. Chociaż było jeszcze ciepło, to powoli świat już przygotowywał się na jesień i wiedziałem, że niedługo znowu będę musiał ciepło się ubierać.

-Powinieneś coś zjeść.

Usłyszałem ponownie głos Konan a po chwili podała mi trochę wody i kanapkę, którą przed wyjazdem kupiliśmi w mieście. Uśmiechnąłem się do niej w ramach podziękowania jednak minęła chwila, nim dałem radę w końcu zebrać się do jedzenia. Wiedziałem, że pozostali są przyzwyczajeni do zachowania ciszy w swoim towarzystwie, jednak ja nie czułem się z tym najlepjej. Zastanawiałem się, jak zacząć rozmowę, gdy mój wzrok powędrował do naszego skrępowanego i na nowo uwięzionego w iluzji więźnia, który wydawał się być kompletnie oderwany od rzeczywistości. To mi dało pomysł.

-Itachi, co widzi ten cały Jiraya kiedy jest uwięziony w twoim jutsu?

Zapytałem i wiedziałem, że wszyscy skierowali na mnie swoje spojrzenia. Przez jeszcze moment panowała cisza, nim w końcu mój nauczyciel zaczął mówić.

-Tak właściwie nie jestem do końca pewien. Zazwyczaj sam wybieram, co chcę aby dana osoba zobaczyła, jednak jeśli ta osoba ma pozostać w iluzji na dłuższy okres czasu, pozwalam aby po prostu w tej iluzji jej największy koszmar spełniał się na okrągło. Czas w mojej iluzji nie istnieje. Prawdopodobnie w ciągu jednej minuty jest w stanie przeżyć ten koszmar przynajmniej dziesięć razy.

Wyjaśnił cierpliwie, nim napił się kilka łyków wody ze swojego bidona. Pokiwałem głową w zamyśleniu, analizując jego słowa.

-Możesz sprawiać, że ktoś widzi tylko złe rzeczy w twoim jutsu?

-Nie, to wszystko zależy ode mnie. Każdemu, kogo złapię w moje jutsu, mogę pokazać to, co chcę. Jeśli zechcę, ta osoba zobaczy swoje największe marzenie i to, jak się spełnia lub coś innego, co tej osobie może się spodobać. Nie jest to jednak dobra metoda walki. Nie wykańcza ani psychicznie ani fizycznie. Raczej daje ukojenie.

-Będę mógł kiedyś spróbować?

Zapytałem i chociaż nie sprecyzowałem swojego pytania to wiedziałem, że po tylu godzinach treningów ze mną Itachi zrozumie mnie bez problemu. Czasem moje myśli biegły zdecydowanie szybciej, niż w ogóle mogłem mówić.

-Jasne. Niedługo zaczniemy ćwiczyć twoje uwalnianie się z iluzji, więc będzie to dobra okazja na to.

Przyznał w końcu, więc z zadowoleniem zabrałem się za swoją kanapkę próbując wymyślić, jak to jest znajdować się w iluzji i co takiego może widzieć ten wielki sannin, który w moim mniemaniu nie mógł się przecież niczego na tym świecie bać, prawda? 

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech ten rok będzie pomyślny, dużo zdrowia, radości, niech wszystkie plany się spełnią... no i weny życzę oraz pomysłów...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Basiu, wzajemnie wszystkiego najlepszego w Nowym Roku

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty