Zapisane w gwiazdach - Rozdział 25

 NOTATKA OD AUTORKI

Szczerze mówiąc, kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie (jeszcze w lecie 2022) wiedziałam, że zacznę je publikować dopiero w styczniu 2023. Taki był plan i tak miało być. Nie spodziewałam się tylko, że to opowiadanie tak się rozwinie i na koniec roku wciąż nie będzie ono miało końca - i końca w sumie nawet nie widać. 

Mam nadzieję, że tak samo jak ja - dobrze się bawicie przy czytaniu tego opowiadania.

Cóż, życzenia Wam jeszcze złożę aczkolwiek powiem to już teraz.

DZIĘKUJĘ. Dziękuję Wam za ten wspólny rok i mam nadzieję, że zostaniecie również w kolejnym roku ze mną i będziecie się ze mną dobrze bawić.

Pozdrawiam,

Neko



ROZDZIAŁ 

*pov. Tom*

Znęcanie się nad Billem mogło nie być najlepszym pomysłem, bo zaraz po tym jak się uspokoił i udało nam się ogarnąć i siebie i mieszkanie po naszym małym maratonie, zaczął być bardzo księżniczkowaty. No cóż, przynajmniej bardziej niż zwykle. Wszedłem za nim do naszego salonu gdzie leżał na brzuchu na wersalce i merdał nogami w powietrzu - zupełnie jak dwie godziny temu - przeglądając jakąś gazetę. Nie spojrzał na mnie gdy wszedłem do środka, po prostu przewrócił kolejną stronę w swoim czasopiśmie. 

-Niemiecka?

Zapytałem mając na myśli czy ta gazetka jest po niemiecku, ale spojrzał na mnie jakoś tak dziwnie po czym uśmiechnął się złośliwie i uniósł zaczepnie jedną brew, nim przejechał językiem po dolnej wardze.

-Oczywiście. Jestem najlepszej jakości niemieckim produktem. Nie wiedziałeś, co kupujesz?

Puścił mi oczko a ja stałem jak skamieniały i przyglądałem mu się z opadniętą szczęką, nie mogąc znaleźć żadnej logicznej odpowiedzi na to, co właśnie usłyszałem. Wskazałem palcem na gazetkę.

-Pytałem o to...

Wyjaśniłem na co zaśmiał się i pokiwał głową, po czym zamknął czasopismo i uniósł je wyżej pokazując mi ją. Faktycznie wszystko na okładce było po niemiecku, co zrozumiałem dopiero po chwili.

-Miałem ją w plecaku. Zabrałem ją od Marty jak się pakowałem. 

-Uhm... Jak się czujesz? Trochę cię wymęczyłem.

-Ach, tylko trochę?

Poczułem się trochę zagubiony w tym, co się właśnie działo. Sam nie wiedziałem, czy to dobrze czy źle. Podszedłem do niego i usiadłem na wersalce, układając dłoń na jego plecach i głaszcząc je lekko.

-Wiesz... nie chciałem przesadzić...

Poczułem jakąś nagłą potrzebę tłumaczenia się co tylko sprawiło, że jego brew zawędrowała jeszcze wyżej niż już była. Od razu przestałem i po prostu patrzyłem na niego w milczeniu. Coś w jego oczach było takiego, że... sam nie wiedziałem. Po prostu coś w nich takiego błyszczało a ja czułem siłę tego uczucia mimo że nie miałem pojęcia, co ono oznacza. 

-Nie przesadziłeś, Tom. Byłeś... byłeś cudowny. Nie mam nawet słów żeby opisać to co czułem, gdy mnie tak męczyłeś. Byłeś tak cholernie władczy, miałem ochotę kazać ci się samemu pieprzyć ale to co mi robiłeś było tak cholernie dobre, że nie chciałem żebyś przestawał. Miałem nadzieję, że to będzie trwać wiecznie. Patrzyłeś na mnie z taką stanowczością a jednak jakbyś pożerał mnie wzrokiem...

Mówił tak rozmarzony, że aż musiałem się uśmiechnąć. Czułem rozpierającą mnie dumę i ulżyło mi, że jednak nie zrobiłem mu nic złego. Szczerze mówiąc zrobiłem to wszystko instynktownie i miałem co do tego mieszane uczucia, gdy już było po wszystkim.

-Cieszę się, że ci się podobało.

-Podobało? Podobało? Tom, to mało powiedziane. Podobać może mi się narzuta na kanapę albo bluzka. To... było zajebiście nieziemskie. Jakby coś w ciebie wstąpiło. Całkowicie mnie zdominowałeś i... po prostu jesteś cholernym sadystą a ja jestem pieprzonym masochistą. Pragnąłem żebyś mnie zdominował jeszcze bardziej niż już to zrobiłeś, chciałem żebyś zmusił mnie do cholernego posłuszeństwa. Nie wiem jak mam ci to inaczej wyjaśnić, Tom, ale wiem że tobie też się to podobało i nie zaprzeczysz. Nie ma szans.

Pasja z jaką o tym mówił była tak ogromna, że aż zrobiło mi się ciepło na sercu. Pokręciłem głową słysząc go i zaśmiałem się cicho.

-Owszem, cholernie mi się to podobało. Nie moja wina, że tak bardzo mnie podniecasz. Wzbudzasz we mnie instynkty opiekuńcze, Billy. Chcę się o ciebie troszczyć, chronić cię i rozpieszczać ale jednocześnie... Boże, kiedy widzę twoje reakcje na mój dotyk, kiedy starasz się mnie kusić, kiedy robisz te wszystkie rzeczy, które potrafisz zrobić tylko ty... Doprowadzasz mnie do szaleństwa i mam ochotę wziąć cię całego, posiąść cię i poznęcać się trochę nad tobą. To cholernie dziwne...

-To nie jest dziwne.

Spojrzałem z zaskoczeniem na Billa, który uśmiechał się do mnie ciepło. Odwrócił się i położył głowę na moich kolanach, na co wplątałem palce w jego włosy i zacząłem je przeczesywać. Byłem ciekaw, co ma mi do powiedzenia, więc cierpliwie czekałem.

-Czytałem trochę na ten temat. Obaj się kochamy do szaleństwa, to jasne. Skoczyłbym za tobą w ogień i ty za mną pewnie też.

Skinąłem głową, potwierdzając jego teorię. Uśmiechnął się szeroko i kontynuował.

-Żyłbym dla ciebie, umarłbym dla ciebie i umarłbym z tobą. Oddałbym ci wszystko co mam, gdybym posiadał cokolwiek poza tą durną gazetą. Tylko przy tobie czuję się bezpiecznie. Tylko przy tobie potrafię być pewny siebie, otworzyć swoje serce i duszę i dopuścić cię do mojego świata. Tylko tobie ufam na tym chorym świecie. Moje serce bije tylko dla ciebie. Ale gdy uprawiamy seks, stajemy się zupełnie inni. Pozwalamy sobie na otwarte pokazanie naszych potrzeb, pozwalamy sobie być bardziej agresywni. 

-Co to ma wspólnego z tym, o czym czytałeś?

Zapytałem w końcu, gdy przez moment się nie odzywał. Zagryzł dolną wargę i przez chwilę po prostu wpatrywał mi się w oczy, jakby szukał w nich jakiejś odpowiedzi ale wiedziałem, że coś mu chodzi po głowie. Zastanawiałem się tylko, co takiego.

-Słyszałeś kiedyś o BDSM?

-O czym?

-Bondage, Discipline, Sadism, Masochism. Jest to szeroko zakreślony rodzaj relacji w których seks jest po prostu inny. Bardziej agresywny, czasem wręcz bolesny jeśli obie strony tego chcą. Wszystko odbywa się w zgodzie. W stosunku zawsze jest osoba aktywna i ta uległa. Posłuszna i dominująca. One ustalają zasady tego, co i jak chcą robić i gdzie są ich granice. Wiele z relacji w obszarze BDSM określane jest na różne sposoby. Na przykład Daddy i Little, Dom and Sub, Dom and Brat i tak dalej i tak dalej. Ogólnie rzecz biorąc chodzi o to, że partner przyjmujący rolę dominującą dominuje swojego partnera na każdy sposób w trakcie stosunku. Co do osoby pasywnej nie musi się podporządkować od tak, dlatego na przykład Brat są zazwyczaj dość dużym i zadziornym utrapieniem dla ich Dom'ów. Myślę, że u nas może być podobnie, że mimo iż się kochamy bezgranicznie i zawsze o siebie nawzajem troszczymy i dbamy, to w chwilach uniesienia chcemy się zaspokoić a zaspokojenie może nam przynieść tylko coś ostrzejszego od zwykłego seksu.

Zadziwiało mnie to, jak wiele mój mały Billy wie o tym wszystkim i nie miałem pojęcia, co mam na ten temat powiedzieć. Przez jakiś czas po prostu wpatrywałem się w niego, analizując po kolei każde wypowiedziane tym cichym głosem słowo. Pokiwałem powoli głową, analizując to.

-Wiesz... nie mam pojęcia, skąd to wszystko wiesz i nie mam zielonego pojęcia o tym całym BDSM, ale możesz mieć rację. Już kilka razy chciałem... chciałem cię skrępować. Chciałem wziąć cię, gdy nie będziesz mógl się ruszać. Chciałem cię uderzyć w tyłek, chciałem... tak wiele rzeczy chciałem zrobić ale nie zrobiłem. Musiałem się powstrzymać, żeby cię nie skrzywdzić.

Billy uśmiechnął się szeroko po czym przyciągnął mnie za kark do czułego pocałunku. 

-Więc następnym razem się nie powstrzymuj i po prostu to zrób.

-A jeśli coś bedzie nie tak?

-Ustalmy jakieś słowo klucz. Słowo bezpieczeństwa dla nas obu. Coś, czego na codzień nie używamy. Na przykład... Rak. To będzie słowo klucz. Jeśli któryś z nas je powie, od razu przerywamy zabawę. 

-W porządku. Wariacie.

Zaśmiałem się ale zaraz przestałem, gdy Bill spojrzał mi poważnie w oczy. Nie rozumiałem, o co mu chodzi do momentu, gdy podwinął rękaw swojej bluzy i położył moją dłoń na swoim przedramieniu. Pod opuszkami palców mogłem wyczuć stare, zasklepione i dość płytkie blizny.

-Ja tego potrzebuję, Tom. Potrzebuję twojej opieki i czułości, ale ból towarzyszył mi przez całe życie. Jeśli mi go nie dasz gdy będę tego potrzebować, znowu się zagubię. Nie chcę cię stracić a gdy znów stracę z oczu drogę, którą idę... zrobię to. Zagubię się i nie wiem, czy będę potrafił znów cię odnaleźć. Uwielbiam, gdy robisz ze mną te wszystkie rzeczy, gdy mnie dotykasz, gdy mnie przytulasz... Ale potrzebuję też twojej stanowczości, twojej siły i agresji, by nie oszaleć. Z przyjemności, ze szczęścia.

-Billy...

-Nie chcę się nad sobą rozczulać, bo nie miałem najgorzej. Ja po prostu...

-Sir Thomas mi to pokazał.

Nie wytrzymałem. Bill przez chwilę analizował to co usłyszał, a gdy dotarł do niego sens moich słów gwałtownie usiadł i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

-Co?

-Pokazał mi, przez co przeszedłeś. Chciał, żebym mógł cię lepiej zrozumieć i... myślę, że rozumiem. Ale nie chcę, żebyś sobie umniejszał. Przeszedłeś przez tak dużo... gdy tylko o tym myślę przypominam sobie jak cholerne mam szczęście, że mogłem cię w ogóle poznać. Wielu ludzi na twoim miejscu już dawno by się poddało i zabiłoby się. A ty trwasz i walczysz, nie poddajesz się. Podziwiam to w tobie, Bill. Kocham w tobie wszystko, każdą komórkę twojego ciała i każdą cechę, mimo że wciąż jesteś dla mnie rzeką pełną tajemnic.

Bill wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami a ja dopiero po chwili zauważyłem, że po jego policzkach popłynęły łzy. Od razu zamilkłem i splotłem palce naszych dłoni, chcąc dodać mu otuchy.

-To wraca do mnie w snach, Tom. Czasem nawiedzają mnie w nocy. Jakbym przeżywał to od nowa i od nowa... jakbym miał się nigdy od tego nie uwolnić.

-Billy...

-A jednak... kiedy czuję twoje ramiona oplecione wokół mnie, kiedy czuję twoje ciepło nawet przez sen, kiedy czuję twój oddech na swoim karku, kiedy czuję miłość jaką mnie otaczasz i czuję zapach twojego ciała... to wszystko zdaje się być o tyle łatwiejsze. Pojawiasz się w moich snach i ochraniasz mnie przed tym wszystkim, co mnie nawiedza w tych koszmarach. Tak jakbyś był moim rycerzem na białym koniu i miał ochronić mnie przed całym złem tego świata...

Zamilkł na moment i wytarł dłonią oczy, po czym spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Czułem że to jeszcze nie koniec, więc czekałem na dalszą część.

-Mimo to nie potrafię odgonić od siebie tych myśli. Czasem po prostu chcę poprosić cię, żebyś mnie uderzył, poddusił, zabił... żebyś sprawił mi ból, który mnie ukoi i uleczy. Bo nie ufam samemu sobie. Boję się, że gdy ja zacznę to robić to się nie powstrzymam i zrobię coś głupiego ale za to ty to zupełnie co innego... wiem, że mi pomożesz i że nie zrobisz mi krzywdy. Dlatego chciałbym to z tobą robić.

Pocałowałem wierzch jego dłoni i uniosłem delikatnie jego podbródek, żeby móc spojrzeć mu prosto w oczy i znaleźć tę iskierkę prawdziwego Billa, który błagał mnie w tym momencie o pomoc.

-Bill, zawsze i wszędzie znajdę cię i uratuję. Nie ważne, czy to będzie w snach czy też w świecie realnym. Nigdy cię nie skrzywdzę i nie pozwolę, żeby ktokolwiek skrzywdził ciebie, Billy.

Widziałem w jego pieknych oczach tę iskierkię radości i zauważyłem, że bardzo się rozluźnił. Zaśmiał się cicho i westchnął.

-To zabrzmiało jak przysięga małżeńska.

-Chciałbyś wziąć ślub?

Tym razem to jego szczęka niemal opadła na podłogę i chyba trochę go zaskoczyłem, ale nie mogłem się powstrzymać przed zapytaniem go o to. Pociągnął nosem i uśmiechnął się odrobinę szerzej.

-Tak. Czasem o tym myślę. Wiesz, zanim cię poznałem często myślałem o swojej przyszłości. Myślałem że skończę samotnie albo że wyląduję w jakimś burdelu. W sumie sam nawet nie rozumiałem, po co walczyłem o wykształcenie i jakąś lepszą przyszłość skoro w nią nie wierzyłem, ale coś mnie do tego pchało. A potem poznałem ciebie. Pamiętasz tamtą noc, gdy siedzieliśmy razem na twoim balkonie, dzień przed tym jak powiedzieli nam o naszym pokrewieństwie?

Pokiwałem głową. Ostatni spokojny wieczór, jaki mieliśmu w Niemczech...

-Siedziałeś wtedy trzymając mnie w swoich ramionach a ja opierałem się o twoją klatkę piersiową i słuchałem bicia twojego serca, podczas gdy wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Odwróciłem się wtedy i spojrzałem ci w twarz i zobaczyłem... ciebie. Po prostu ciebie, takiego spokojnego i szczęśliwego. Poczułem jak moje serce zwolniło bicie i wtedy o tym pomyślałem. Pomyślałem o tym, że jeśli będzie nam to dane to chciałbym móc kiedyś stanąć z tobą na ślubnym kobiercu i wyznać ci dozgonną miłość przed naszymi najbliższymi. Wtedy po raz pierwszy o tym pomyślałem. A potem ten obraz rozmazał mi się przed oczami...

-Billy, kiedyś weźmiemy ślub. Taki, jaki sobie tylko wymarzysz. Zobaczysz.

Bill zaśmiał się cicho i pocałował mnie w policzek, po czym na powrót ułożył głowę na moich udach. Pieszczoch... 

-Hej, Tom?

-Hmm?

Zapytałem, sięgając po pilota do telewizora i chcąc zobaczyć czy dam radę jakoś włączyć coś po niemiecku, mimo że chyba nie do końca ogarnąłem jeszcze te wszystkie kabelki. 

-Możemy kupić maszynę do szycia?

-Po co? Chcesz szyć?

-Wiesz... nie mamy za dużo pieniędzy i nie chcę nadwyrężać naszego budżetu ale lubię modne ubrania. W domu dziecka miałem pracownię, w której mogłem przerabiać stare ubrania na coś modnego i nowego, chciałbym móc to robić tutaj. 

-Pewnie. Gdzieś jakąś znajdziemy, która będzie ci pasować i będziesz mógł szyć.

-Swoją drogą...

Sięgnął po swoje czasopismo podczas gdy ja przeskakiwałem po - w końcu - niemieckojęzycznych kanałach telewizyjnych. Otwarł je na jednej ze stron i podsunął mi pod nos, pokazując jakąś dziwną jak na mój gust sukienkę.

-Dobrze bym w niej wyglądał?

*pov. Bill*

Chyba trochę zbiłem Toma z tropu moją zmianą tematów jak w kalejdoskopie, ale nie zrażało mnie to. Wydaje mi się, że najbardziej wbiłem go w ziemię sukienką, którą mu pokazałem. Oczywiście nie miałem zamiaru robić sobie sukienki ale zainspirować się stylem, który był na niej pokazany. Chociaż Tom chyba tego nie do końca rozumiał. 

Trochę się zdziwiłem, gdy następnego dnia przed południem bliźniak zwalił mnie z łóżka (chociaż wolałbym żeby zwalił mnie z nóg, no ale nie można mieć wszystkiego) i zabrał mnie do szkoły na pierwszą naszą lekcję języka i w ogóle te wszystkie informacyjne rzeczy. Strasznie się tam wynudziłem, przede wszystkim dlatego że większość rzeczy mówiono po holendersku żeby "pomóc nam szybciej nauczyć się języka", ale nie było tak znowu najgorzej. Myślałem, że po zajęciach wrócimy do domu ale mój ukochany zaciągnął mnie do jakiegoś autobusu i niecałe trzy kwadranse później wylądowaliśmy w wielkim centrum handlowym. Aż mi zaparło dech w piersiach. Tyle sklepów z tyloma różnymi rzeczami i... oczywiście nie miałem kasy na praktycznie nic, co tu było poza kikoma najtańszymi ciuchami w sieciówkach. Spojrzałem na niego z lekkim zagubieniem.

-No co tak czekasz? Leć i wybierz jakąś maszynę, która ci się przyda. Nie mogę już słuchać twojego narzekania, że nic na ciebie nie pasuje i wyglądasz jak sierota.

Powiedział z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, który zawsze mnie rozbrajał, i odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Zastanawiałem się, czy mnie nie wkręca bo takie maszyny są przecież dosyć drogie, ale z każdą sekundą upewniałem się, że mówi prawdę. Zagryzłem na moment wargę, przyglądając mu się i próbując powstrzymać szeroki uśmiech, który próbował mi wpłynąć na twarz.

-Jesteś szalony, Tom.

-Tylko dla ciebie, modelu.

Zaraz potem straciłem swojego chłopaka z pola widzenia, bo wbiegłem do sklepu z AGD zupełnie jakbym miał mały silniczek w dupie i dopadłem do działu z maszynami do szycia. W pewnym momencie zorientowałem się że Tom do mnie dołączył, ale kompletnie nie zwróciłem na to uwagi. Musiałem przecież podjąć bardzo ważną decyzję - wybrać maszynę, która będzie przez lata służyć mnie i Tomowi, abyśmy dobrze wyglądali.

Nie mam pojęcia, ile zajęło mi to czasu, ale Tom wyglądał jakby miał tam się zaraz przewrócić i zasnąć na ziemi, gdy w końcu podszedłem do niego z odpowiednim kartonem w rękach i wielkim bananem na twarzy. Widziałem po jego minie, że potrzebował paru sekund nim w końcu zajarzył o co chodzi.

-Idziemy do kasy?

Przytaknąłem i zaledwie kilka minut później byliśmy już w drodze do domu a ja czułem się jak najszczęśliwsze dziecko na świecie, niosąc siatkę z moją piękną, nową maszyną do szycia a w zestawie kilka drobiazgów jak trochę nici, nożyce i kilka innych spraw. Miałem wrażenie, że twarz mi pęknie od tego uśmiechu ale ani trochę się tym nie przejmowałem.

Gdy wróciliśmy do domu zauważyłem, że mojego ukochanego coś jeszcze dręczy - szczególnie w momencie, gdy spojrzał na zegarek i w jednej chwili stał się bardzo nerwowy.

-Wiesz, Billy, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.

Uniosłem lekko brew w zaciekawieniu bo nie potrafiłem powiedzieć, co takiego wymyślił mój kochany bliźniak, że aż tak się denerwował. W tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi…

Komentarze

Popularne posty