Wall between us - Rozdział 18


 Kolejnym razem gdy się obudziłem, znajdowałem się znowu w szpitalu - a doszedłem do tego po tym, że bolało mnie dosłownie wszystko w moim ciele i nie mogłem otworzyć oczu. Czułem dość mocno ściskające moją lewą dłoń palce i zastanawiałem się, kto też może siedzieć przy moim szpitalnym łóżku. Nikogo nie słyszałem, po pokoju roznosił się tylko dźwięk aparatury, która bez ustanku pracowała i monitorowała mój stan. Chyba raczej nie pokazywała, że stawałem się co jakiś czas świadomy tego, co się dookoła mnie dzieje bo podejrzewam, że w innym wypadku ktoś by już to zauważył i próbowanoby do mnie mówić i zaczęłoby się ode mnie czegoś wymagać a tak... Przynajmniej na razie miałem względny spokój.

Jeśli z kolei chodzi o czas właśnie, to kompletnie straciłem jego poczucie. Nie mam pojęcia, ile minęło od mojego występu ani jak długo już tak właściwie znajduję się w szpitalu. Wydawało mi się, że nie mogła minąć więcej niż godzina ale jednocześnie miałem wrażenie, jakby minęły już całe tygodnie. No co mogłem na to poradzić, w końcu nie ja zdecydowałem o tym, żeby mieć jakiegoś cholernego krwiaka na mózgu, prawda? Chociaż w sumie w tym momencie raczej był dla mnie wybawieniem chociaż wiedziałem, że nie będę tak już myślał gdy w końcu się obudzę i powrócę do mojej szarej rzeczywistości w której nie dość, że będę mieć masę roboty do nadgonienia u Młodego Dziedzica - bo z pewnością aktualnie wszystko mi się tam piętrzy - ale jednocześnie będę musiał znieść jakąkolwiek karę on dla mnie wybierze. No cóż, co mogę poradzić - raczej nie za wiele, ale przynajmniej na razie mam względny spokój od wszystkiego i wszystkich a przede wszystkim od moich codziennych zmartwień jak to, jak długo jeszcze będę musiał usługiwać temu chłopakowi.

Zamarłem - co jest bardzo ironiczne, bo i tak nie mogłem się ruszać - gdy usłyszałem ciężkie westchnięcie a dłoń, która do tej pory zajmowała się moimi palcami zaczęła przeczesywać delikatnie moje włosy. Zaskoczyło mnie to, jednak fakt że w żaden sposób nie mogłem zareagować bardzo mi pomagał, bo przynajmniej nie musiałem się zastanawiać nad odpowiednią reakcją. Szczerze mówiąc bardzo mnie ciekawiło, do kogo mogła należeć ta duża, ciepła dłoń która w tak kojący sposób głaskała mnie po głowie. Pamiętam, że jeszcze do niedawna dokładnie tak przy moim łóżku zawsze jak byłem chory przesiadywał mój dziadek, ale przecież on już nie żyje, więc nie mógł tego robić. Nie miałem pojęcia, kto inny mógłby tak trwać przy moim szpitalnym łóżku i czekać kij wie ile czasu, nim się obudzę - o ile wogóle się obudzę, bo co do tego to nie byłem tak bardzo przekonany, jak lekarze.

-Może w końcu się obudzisz, co? Byłoby miło wiedzieć, że nic ci nie będzie.

Poprosił spokojnie i bardzo cicho znajomy dla mnie głos, który należał do Młodego Dziedzica. Co mogę poradzić - byłem bardzo zaskoczony bo nie sądziłem, że to właśnie jego usłyszę. Całe szczęście ani nie mogłem mu odpowiedzieć, ani nie byłem w stanie niczego dać po sobie poznać na mojej twarzy.

-Przecież teraz miało być inaczej... Po występie miałem zabrać cię na kolację i wszystko ci opowiedzieć, prosić cię o wybaczenie i mieć nadzieję, że to wszystko teraz na prawdę się zmieni...

Nie miałem pojęcia, o czym on tak właściwie mówi, jednak niewiele mnie to obchodziło. Miałem wrażenie, że to wszystko tylko jego kłamstwa i mówi tak bo lekarz poinformował go, że mogę go słyszeć mimo bycia w śpiączce i chce jakoś na mnie wpłynąć. W tym momencie jednak do pokoju go wszedł i od razu zauważyłem zmianę nastroju w pomieszczeniu.

-Panie Altin, mamy najnowsze wyniki badań pana Juriya.

-Proszę mówić.

Oho, może zrobić się ciekawie, skoro lekarz miał zamiar go o tym poinformować. Co mogę powiedzieć, sam byłem ciekaw, co ma do oznajmienia, bo jakby nie było to dalej nie byłem w stanie się obudzić, nawet jeśli chociażby w tym momencie byłem jak najbardziej świadom tego, co się dookoła mnie dzieje. Miałem wrażenie, że siedzący obok mnie Otabek też w jakiś sposób wstrzymał oddech.

-Na najnowszym skanie mózgu widać, że krwiak powoli się wchłania, więc stan pacjenta z pewnością się poprawia. Niestety mimo tego nie jesteśmy w stanie nic więcej powiedzieć na temat tego, kiedy pan Juri się obudzi. 

-Rozumiem. Dziękuję.

Zdawało mi się, czy przypadkiem w głosie Otabeka usłyszałem nutkę żalu? Nie byłem w stanie tego zweryfikować, więc po kilku sekundach przemyślenia tego tematu, po prostu przestałem. Postanowiłem skorzystać z tego błogiego spokoju i po prostu pójść spać, jednak zanim zasnąłem usłyszałem coś.

-Proszę, obudź się, Jurij.

Komentarze

Popularne posty