We found us - epilog
I tak...
Żegnamy się z We found us, to już ostatni, dziesiąty rozdział tej historii ^^
Pierwsze koty za ploty i pierwsze opowiadanie na tym blogu przewinęło się.
Teraz zabieram się za Ludzką maszynę i one-shoty, no i oczywiście za kolejne opowiadania ;)
Dziękuję każdemu, kto przeczytał całe to... średnie opowiadanie o nich, obiecuje, że postaram się lepiej przy następnych!
A teraz już nie przeciągając:
Zapraszam~
BILL
Wyjrzałem zza kulis i zobaczyłem kilkutysięczny tłum, skandujący pod sceną moje imię. Zakręciłem trzymaną w dłoniach butelkę wody i odłożyłem ją na stolik. Bawiłem się niespokojnie dłońmi. Pierwszy raz na scenie, po tak długim czasie... Historia z Klausem zakończyła się szczęśliwie. Dla nas, oczywiście. Chłopak dzień po rozmowie z Jostem trafił do więzienia i prędko z niego nie wyjdzie, jeśli w ogóle to się wydarzy. Dochodziłem do siebie po tym wszystkim niemal dwa miesiące, ale Tom cały czas bardzo mnie wspierał. Sądzę, że gdyby nie on, długo nie mógłbym się pozbierać. No, a jak już o Tomie mowa... jesteśmy razem! Naprawdę! Tom jest taki kochany... opiekuję się mną, niby nic między nami się nie zmieniło, szczególnie dla ludzi, którzy patrzą z boku, ale obaj wiemy, że jest już zupełnie inaczej. Co chwilę się przytulamy, całujemy... szukamy swojego wzorku, dotyku. Nawet... niedawno pierwszy raz poszliśmy do łóżka. Tom wcześniej nie chciał na mnie naciskać, powiedział, że dużo przeszedłem, a on poczeka i dziesięć lat jak będzie trzeba, bylebym tego chciał, a nie robił z poczucia obowiązku czy czegoś w tym stylu. I tak też się stało. Od tamtej pory czujemy... dopełnienie, chyba tak można to nazwać. Nie ma między nami już nic, najmniejszy włos nas nie dzieli od siebie. Kochamy się i... matko, jestem taki szczęśliwy.
-Za pięć minut wchodzicie! - poinformował mnie jeden z dźwiękowców przechodzący koło mnie. Westchnąłem i poszedłem do garderoby bliźniaka. Czemu jeszcze z niej nie wyszedł?
-Tom? - zapytałem, pukając. Słysząc przytłumione "wejdź!" nacisnąłem klamkę i wszedłem do pokoju, od razu zamykając za sobą drzwi. Mój bliźniak siedzi na kanapie, z głową opartą o jej zagłówek i z zamkniętymi oczami. Podszedłem i usiadłem mu okrakiem na kolanach. Jego silne dłonie objęły mnie w talii i przyciągnęły do siebie, a ja złożyłem na miękkich wargach pocałunek.
-Za chwilę wchodzimy. - powiedziałem, a on skinął głową i dopiero wtedy otworzył oczy, spoglądając na mnie.
-Czym zaczynamy? - zapytał, a ja udałem, że się zamyśliłem. Oczywiście, że wiem, czym chcę zacząć! Zawsze planuję cały koncert, ale kwestia pierwszej i ostatniej piosenki to wybór mój i Toma, chłopaki już wtedy nie grają.
-Zaczniemy od "In die Nacht", co Ty na to? A potem pierwszą piosenką jest "Shadow", w porządku? I myślałem, żeby zakończyć koncert "Heilig", ale żebyś tylko Ty grał. Oh, no i pierwszą piosenką po krótkiej przerwie będzie "Ich bin nicht ich"! Ale to pewnie już wiesz... - zawsze jak się denerwuję, zaczynam mówić więcej niż zwykle. Naprawdę, podziwiam Dredziarza, że jeszcze nigdy nie wyrzucił mnie za drzwi! Ale nie, on pocałował mnie w usta i przytulił do siebie mocno.
-Spokojnie, wypadniesz świetnie, jak zwykle.
-Długo nie występowaliśmy. - odsunął mnie od siebie na odległość ramienia i spojrzał mi w oczy.
-To co? Nie wyszliśmy z wprawy, co to to nie. Tylko nie zabijaj mnie tyle razy spojrzeniem, jeśli pomylę dźwięki! - no tak, mam doskonały słuch i wyłapuję, jeśli którykolwiek z nich zrobi błąd. Wywróciłem oczami z udawanym oburzeniem.
-Dziś dostaniesz taryfę ulgową. - mruknąłem, za co dostałem krótki pocałunek w usta. Zamruczałem i zszedłem z niego, wychodząc z pomieszczenia. Czułem bliźniaka tuż za sobą. Chwycił swoją gitarę i weszliśmy na scenę. Pierwszy raz od długiego czasu światła reflektorów oślepiły mnie, a w rękach trzymałem mikrofon. Koncert minął mi jak we mgle. Pamiętam, że w czasie "In die Nacht" patrzyliśmy sobie z Tom'em co chwilę w oczy, że w czasie "In your shadow I can shine" publiczność szalała a Tom'owi błyszczały się oczy. Na jego ustach był dumny uśmiech. Cieszy się, z tego wyszedłem. Przy innych piosenkach też często byliśmy obok siebie i patrzyliśmy w oczy. Po koncercie i kilku bisach, czekał na mnie w swojej garderobie. Wpadłem tam w jego ramiona i złożyłem na jego ustach długi, czuły pocałunek. Udało nam się! Naprawdę... oni nas wciąż kochają! Przytuliłem się do niego.
-Byłeś nieziemski. - pochwalił mnie z nieukrywanym zachwytem.
-Bo byłeś tam. - odparłem, na co dostałem jego niezrozumiałe spojrzenie.
-Dodajesz mi sił, Tom. - i mam nadzieję, że zawsze już będziesz obok mnie.
Smuteczeg, że to już koniec ;3; No, ale nie mogę się doczekać kolejnego opowiadania.. Poza jednym oneshotem twego autorstwa, to była pierwsza praca o Tobie i Billu - moich.. *chrząku chrząku* naszych misiach - jaką przeczytałam no i.. No coś tam zostaje nie? ;3;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wenę i czekam na nowe opko - bo jak dalej będę ciągła ten kom to się popłacze~
Serio nic więcej nie czytałaś? O.o
UsuńJak chcesz to zgłoś się do mnie, znam kilka dobrych ;)
No! Naszych, Naszych, matko na wiosnę nowa płyta i tylko na nią czekam <3
Co zostaje? O.o
Hah, pierwszy rozdział jutro nastepny w poniedziałek ;)
Jak słyszę te niemieckie nazwy to aż mnie boli ;-;
OdpowiedzUsuńooo :3 urocze zakończenie :3
Uwielbiam język niemiecki ^^
UsuńCieszę się, że się spodobało ;)