We found us - rozdział 6
BILL
Jest spokojnie. Za spokojnie. Klaus właśnie odbiera zamówienie od kelnerki, szczerząc się do niej jak głupi do sera i znów jego wzrok wędruje na mnie. Tylko czemu on do cholery patrzy się na mnie jak na wyjątkowo smaczny kawałek mięsa? No czemu?!
-Skoro już się nagadałeś, to teraz moja kolej. - oznajmił a ja poczułem, jak stado dreszczy przebiega mi po plecach. Nosz kurcze czego on chce? -Pamiętasz może coś z nocy z 17 na 18 maja, trzy lata temu? - zapytał, a ja pokręciłem głową. To jedyna noc, z której nic nie pamiętam. -No tak, co się dziwić, przecież sam podałem ci wtedy pigułkę gwałtu do drinka... -zaśmiał się a ja poczułem, jak cała krew odpływa mi z twarzy. On..?! Nie! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Powiedzcie mi, że on żartuje! -Długo czekałem na to, by się do ciebie zbliżyć. Wtedy... ach, tak, seks z tobą był cudowny. Na początku wołałeś swojego ukochanego brata, a potem tylko błagałeś mnie o więcej. Jęczałeś tak słodko! - jego słowa i gestykulacja sprawiają, że dostaję mdłości. Naprawdę...? -Potem znów zacząłeś wołać Toma. Teraz żałuję, że nie mam żadnych dowodów na to, co robiłem z twoim tyłkiem, ale to było przyjemne, serio! A pomyśleć, że chciałem się tylko zemścić! - zemścić? Ale za co? -Nie musisz wiedzieć, co mną kierowało. Wiedz tylko, że twój Tommy niedługo dowie się o wszystkim, o tym, jak bardzo chętny jesteś na dawanie dupy innym i zemszczę się. A kiedy zniszczę waszą dwójkę, zniszczę też Tokio Hotel. A wtedy... będziesz się nadawał tylko do pracy w burdelu i zostaniesz oficjalnie moją dziwką. Rozumiesz? - poczułem, jak robi mi się słabo. Matko, Tom! Poczułem łzy na policzkach. Przecież jeśli Tom się dowie to więcej nawet na mnie nie spojrzy! Ja się chyba zabiję, jeśli mój brat będzie się mnie brzydził! -Widzę, że rozumiesz. To teraz słuchaj. Jeśli nie chcesz, by którejś z ważnych dla ciebie osób stała się krzywda, będziesz dawać mi dupy kiedy tylko będę chciał i zrobisz w trakcie seksu wszystko, co ci karzę, jasne? - zadał mi pytanie, ale ja potrafiłem tylko patrzeć na niego, blady jak ściana. Mężczyzna pochylił się w moją stronę. -Mam nadzieję, że to znaczy tak.
Po tym chwycił mnie za nadgarstek i zaczął wyprowadzać z kawiarni. Cudem udało mi się zdążyć zabrać swoje rzeczy. Zaprowadził mnie do jakiegoś pobliskiego hotelu a ja panikowałem. Proszę, nie!
-Rozbieraj się. - rozkazał, gdy zamknęły się za nami drzwi do pokoju. Znów poczułem słone krople na policzkach, ale posłusznie zacząłem ściągać z siebie bluzkę, wbrew sobie. -Grzeczna dziwka. Gdybyś się nie zgodził, miałem zamiar skrzywdzić Gustava. - gdy to powiedział, poczułem ucisk w żołądku. W końcu żaden z nich nie może płacić za moje błędy. Z ciężkim sercem pozbyłem się spodni i resztek godności. Stojąc w samych bokserkach i drżąc od wstrzymywanego płaczu, chciałem, żeby mnie już przeleciał i było po wszystkim.
Widząc, że więcej już sam nie zdejmę, podszedł do mnie i sprawnie ściągnął mi bokserki. Sam zdjął tylko spodnie i chwycił w rękę swój pasek. Moje wychudłe ciało już i tak jest poranione, ale... on naprawdę mnie uderzy?
Zamachnął się i dostałem w bok. Jęknąłem z bólu i skuliłem się w pół, co Klaus wykorzystał. Popchnął mnie na biurko i bez ceregieli wszedł we mnie. Wrzasnąłem. Jeszcze nigdy tak nie krzyczałem. Czuję się, jakby rozrywał mnie od środka. Jakaś lepka ciecz popłynęła mi po biodrach, ale chyba wolałem nie patrzeć, co to, chociaż podświadomie to wiedziałem.
-Bądź cicho. - warknął mi do ucha i zatkał usta swoją dłonią. Poruszał się we mnie szybko i gwałtownie, zadając mi niemiłosierny ból. Ryczałem i wiłem się z bólu, ale on nie przestawał. W końcu doszedł we mnie i wyszedł. Pogłaskał mnie po głowie jak psa. -No, teraz możesz być pewien, że nikt oprócz napalonych zboczeńców w burdelu cię nie dotknie. Tom też nie. - zagrał na najwrażliwszej strunie i poczułem nowy przypływ bólu i łez. Zebrałem się na tyle szybko, na ile mogłem i z wielkim trudem dotarłem do domu. Bałem się, co mi zrobi, jeśli tam zostanę.
Gdy tylko wszedłem do domu, bliźniak dopadł do mnie.
-Co się stało? - zapytał czule, a ja poczułem nową falę łez pod powiekami, na myśl o tym wszystkim. Przecież on mnie wywali z domu! Przytulił mnie mocno, co odrobinę uspokoiło moją duszę i wtuliłem się w niego mocno. Zawsze mu ufałem, tylko on może mnie ochronić przed złem tego świata. I tylko ja mogę ochronić go przed Klausem. Dostałem prawdziwej histerii na samo wspomnienie. Czuję się brudny. Nienawidzę siebie! Tom... mój kochany, starszy braciszek, zaczął mnie głaskać uspokajająco po plecach. W końcu poczułem, jak mnie podnosi i po chwili siedziałem mu na kolanach na kanapie. Zanosiłem się coraz większym płaczem, a on tylko czekał, pocieszając mnie. Powoli zacząłem się uspokajać. Boże, on nie może wiedzieć, nie może....
Odsunąłem się od niego nieznacznie i zaraz jego długie palce gładziły mnie delikatnie po policzku.
-Co się stało, Billy? Powiedz mi, proszę. - szeptał a ja czułem, jak z każdym słowem mam nowe ostrze zatapiane w serce.
-On... o matko, Tom! - krzyknąłem i odsunąłem się od niego, stając na odległość ramienia. Przecież Tom się mnie brzydzi, jestem seks zabawką jakiegoś chłopaka! Patrzyłem na niego z przestrachem. Jeśli znów karze mi się wynosić, chyba pójdę pod most...
-Co się stało? - zapytał ponownie, a ja pozwoliłem nowym łzą rzeźbić ślady na moich policzkach.
-Ten gość, Klaus.... - nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, gdy mój bliźniak wstał i przytulił mnie, patrząc mi w oczy z uwagą i troską. Matko, nie, nie powiem mu tego! -On... powiedział, że przygotował się na mnie. Że wie o mnie dużo. On... Matko... - nie, nie mogę tego powiedzieć! Rozpłakałem się znów a brat przytulił mnie mocniej do siebie. W końcu podniosłem na niego wzrok. Kręci mi się w głowie i ledwo go widzę... -Kiedyś... Kiedyś, gdy mieliśmy ten naprawdę ciężki okres i chodziłem jak szalony do klubów, piłem na umór, chociaż nie piję, pamiętasz? - gdy Tom potwierdził, zadrżałem na myśl, co powiedział Klaus... ale Tom musi wiedzieć... -Wiesz, że nie pamiętam kilku nocy... a z jednej nie pamiętam kompletnie nic... i... on tam był... on... - przez chwilę nie byłem w stanie powiedzieć więcej. Ale Tom nic nie mówił. Czekał. -Dodał mi wtedy pigułkę gwałtu. Nie ma żadnych zdjęć ani filmów, ale... powiedział ze szczegółami, jak był, jak jęczałem, jak chciałem więcej... - nie widziałem reakcji Toma. W ogóle nic już prawie nie widziałem. Zgadywałem tylko, jak bardzo zdziwiony jest. -On... powiedział, że wołałem cię... nie w trakcie, ale przed i po, gdy płakałem, chciałem, żebyś przyszedł. Powiedział, że na pewno nigdy więcej mnie ni dotkniesz, że wyrzucisz mnie z domu, Tokio Hotel się rozpadnie i... i już mogę się szykować do bycia dziwką, bo jedyne miejsce, w którym wyląduję, to burdel! -wyrzuciłem z siebie, czując, jak opuszczają mnie siły. Nie mogę... dłużej nie wytrzymam.... ciemno mi przed oczami... -Powiedział, że nas zniszczy... - szepnąłem i poczułem, jak Tom zadrżał, zapewne ze złości.
-Nic takiego się nie stanie. Razem zawsze damy sobie radę. Wiesz o tym, Billy. - usłyszałem tylko to. Nie wiem, czy mówił coś więcej, bo zrobiło mi się słabo i poczułem, jak tracę grunt pod nogami i zapadam się w nicość. Czułem się brudny, tak strasznie brudny.... a teraz przychodziło ukojenie... ogarnęła mnie ciemność.
TOM
Siedziałem cały czas przy bracie, który po tym spotkaniu zmienił się nie do poznania. Snuł się po domu jak cień i nie uśmiechał się już jak kiedyś. Wychodził coraz częściej na spotkania z Klausem. Nie podobało mi się to, wiele razy robiłem mu o to afery, doprowadzając go do łez, ale rzucał coś w stylu, że to już nie potrwa długo i wychodził. Gaśnie w oczach. Mój kochany braciszek.... przecież on jest wyniszczany! Czemu nie pozwala mi sobie pomóc?
Obserwuję go, gdy wchodzi do domu po kolejnym spotkaniu z tym zwyrodnialcem. Ledwo trzyma się na nogach.
-Bill! - dopadłem do niego, na co dostałem jedynie słaby uśmiech -Bill, skończ się z nim spotykać, błagam. -poprosiłem, a on spojrzał na mnie smutno. Myślałem, że serce mi się zaraz rozpadnie na kawałki. Uśmiechnął się trochę szerzej.
-Tom... to był ostatni raz. - czemu nie widziałem po nim radości, że więcej nie spotka się z tym niebezpiecznym człowiekiem? Czemu ciarki przechodziły mnie po plecach, gdy to mówił? Obserwowałem go, jak ruszył do pokoju i zapadła cisza. Chodziłem po domu, szukając sobie miejsca, ale nie mogłem go znaleźć. W końcu ruszyłem do pokoju bliźniaka i zapukałem, jednak odpowiedziała mi cisza. Wszedłem. O dziwo, drzwi były otwarte.
-Bill! - krzyknąłem przerażony, gdy zobaczyłem bliźniaka leżącego na łóżku, całego we krwi. Miał podcięty nadgarstek. Pamiętając zasady pierwszej pomocy, zdjąłem bandanę z głowy i zawiązałem ją powyżej linii nacięcia. Billy, nie umieraj, błagam. Zacząłem go cucić i wykręciłem numer na pogotowie. Powiedziałem szybko, co się stało i czekałem na nich. Bill po chwili otworzył oczy.
-Tom... - szepnął, a ja czułem łzy na policzkach. Matko, on żyje!
-Ciiś, Billy, spokojnie. Za chwilę przyjedzie pomoc, będzie dobrze. Błagam cię, żyj, dla mnie. Błagam, Billy. Nie przeżyję bez ciebie. - szeptałem, podczas gdy do pokoju wpadło pogotowie i kładli go na noszach.
-Przepraszam... kocham cię, Tom... - szepnął a ja upadłem na łóżko. Jeden z ludzi podał mi adres szpitala. Już miałem iść do samochodu i tam jechać, gdy zobaczyłem kopertę na jego szafce nocnej. Chwyciłem ją. Na kopercie, idealnym pismem mojego braciszka, napisane było moje imię. Otworzyłem ją, wyjąłem kartkę i zacząłem czytać.
Kochany braciszku,
pewnie teraz, gdy to czytasz, lekarz stwierdza mój zgon. Przepraszam... zastanawiasz się pewnie, dlaczego to zrobiłem. Nie powiedziałem Ci wszystkiego.
Klaus.... on groził, że będzie krzywdził i zabierał mi każdą bliską mi osobę po kolei, jeśli nie będę go słuchać. On chciał... zmusił mnie, bym został jego... jego... zabawką. Wtedy, gdy wychodziłam, chodziłem do niego. Gwałcił mnie. Czasem raz. Czasem kilka razy pod rząd... bałem się powiedzieć Ci cokolwiek, z obawy, że nie zrozumiesz. Nie mogłem już dłużej znieść tego wszystkiego.
Czuję, jak umieram w środku z dnia na dzień, nie mogąc być z Tobą w 100% szczerym i nie mogąc być z Tobą tak blisko, jak kiedyś, a jednocześnie będąc tak wykorzystywanym.
Nie umiem już tak dłużej, błagam, wybacz mi, braciszku.
Kocham Cię tak bardzo. Nie zapomnij tego. Zawsze będę Cię kochać, gdziekolwiek nie trafię, nigdy Cię nie opuszczę i zawsze będę przy Tobie, nawet, gdy zabraknie mnie na tym świecie. Zawsze będę Cię kochać.
Żegnaj,
Bill
Czytałem to z rosnącym niepokojem. Boże, Bill! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! Wiem, głupie pytanie, właśnie znalazłem na nie odpowiedź. Była jeszcze druga kartka... cholera, co to? Tekst piosenki? "In your shadow I can shine". I te pierwsze słowa. "Nienawidzę swojego życia". Rzuciłem się do wyjścia i pojechałem prosto do szpitala, gdzie go zabrali. Czekałem na kogoś, kto powie mi, co z moim kochanym Billem. Serce buło mi jak szalone. Boże, Bill, błagam cię, żyj! Z sali, gdzie leży, wychodzi lekarz a mnie serce staje w miejscu.
-Co z nim? - dopadam człowieka w kitlu a na jego twarzy pojawia się uśmiech.
-Żyje. - w życiu nie czułem takiej ulgi. Wpadłem do pokoju brata i widząc go, przytomnego i spoglądającego na mnie ze strachem, rzuciłem się w jego stronę i z zapałem pocałowałem w usta. Zaraz, co?! Ale... podobało mi się. Całowałem jego wargi, napawając się ich ciepłem i smakiem. Gdy się odsunąłem, spoglądałem wprost w zdziwioną twarz mojego bliźniaka.
-Tom... - szepnął, jednak ja znów zatkałem mu usta swoimi wargami. Czemu czuję się, jakbym był na właściwym miejscu.
Komentarze
Prześlij komentarz