We found us - rozdział 1
BILL
Gdy się obudziłem, było już dobrze po jedenastej. Przeciągnąłem się i dotarło do mnie, że miejsce obok jest puste. Gdzie się podział Tom? Przecież on też lubi długo pospać, a przeze mnie nie może... ale materiał prześcieradła jest jeszcze nagrzany, więc musiał dopiero co wstać. I faktycznie, po chwili wszedł do pokoju z dwoma kubkami w dłoniach, z których unosiła się para. Przyjemny aromat kawy wypełnił pomieszczenie i moje płuca. Już czułem w ustach smak ulubionego napoju i mimowolnie oblizałem wargi. Tom, widząc to, zaczął się śmiać i podał mi jeden z gorących kubków. Przytknąłem go do ust i od razu zacząłem sączyć napar, a mój bliźniak usiadł obok mnie z kubkiem objętym długimi palcami.
-Miałem nadzieję, że cię obudzę i będę żądał, żebyś coś dla mnie zrobił, zanim dostaniesz kawę, ale twój radar na nią chyba mnie uprzedził. - zaśmiał się a ja razem z nim. Uzależniłem się od tych drobnych ziarenek, które dają tak niesamowitego kopa, jednocześnie będąc tak smacznymi. Zerknąłem na brata i odstawiłem w połowie już pusty kubek na szafkę nocną.
-Możesz żądać, zrobiłeś mi kawę no i przeze mnie nie spałeś pewnie z pół nocy. - zrobiłem smutną minkę, ale bliźniak tylko potarmosił mnie za włosy i uśmiechnął się szeroko. Matko, jak ja kocham jego uśmiech!
-Okay, więc mnie pocałuj. - rzucił, jakby nigdy nic, a ja poczułem, jak momentalnie moje serce przestaje pracować a w ustach robi mi się sucho. Szybko otrząsnąłem się i skinąłem głową.
-Spoko, nie ma sprawy. - odparłem i cmoknąłem brata w policzek. Zaraz jednak natrafiłem na jego karcące spojrzenie. Co znowu jest nie tak?
-Billy... w usta. - poczułem, jak kręci mi się w głowie. Więc... chciał, żebym pocałował go w usta?! Wzrok z jego oczu przeniosłem na pełne wargi. Tyle razy marzyłem o tym, żeby ich posmakować. Wyobrażałem sobie ich smak, a teraz... sam nie wiem, czemu się wahałem. Pewnie dlatego, że Tom nie jest gejem i dlatego, że on... nie zakocha się we mnie tak, jak ja w nim. Nigdy. Gdy po raz kolejny ta smutna prawda do mnie dotarła, poczułem, jak łzy napływają mi do oczu. Z twarzy mojego brata momentalnie znikł uśmiech a zastąpiło je zmartwienie.
-Billy... - nie pozwoliłem mu jednak dokończyć, bo wpiłem się w jego wargi i pocałowałem krótko, po czym wstałem i ruszyłem do drzwi, by jak najszybciej znaleźć się samemu w swoim pokoju i ukryć cisnące się do oczu łzy.
-Dziękuję za kawę. - mruknąłem jeszcze cicho, nim zamknąłem za sobą drzwi i pędem popędziłem do swojego pokoju. Od razu zamknąłem drzwi na klucz i rzuciłem się na łóżko. Schowałem twarz w poduszce i pozwoliłem łzą płynąc, a z mojego gardła wydobywał się cichy szloch. Usłyszałem dźwięk naciskanej klamki.
-Billy? Billy, otwórz, proszę. Co jest? Billy, wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć! - słyszałem zmartwiony, przytłumiony głos brata. Zawyłem jak zranione zwierzę. Akurat o tym, o czym najbardziej chcę ci powiedzieć, nie możesz wiedzieć, Tom. I tak musi zostać, braciszku. Chociaż mnie to wykańcza, to umarłbym, gdybyś się ode mnie odsunął. Przepraszam.
Z takimi myślami, zasnąłem znów, zmęczony płaczem.
TOM
Zobaczyłem łzy w oczach Billa, gdy powiedziałem, że ma mnie pocałować w usta. Chciałem mu już powiedzieć, że to przecież był tylko żart, gdy on pocałował mnie tak, jakby ostatni raz miał mnie dotykać, w ogóle widzieć na oczy. Przelał tym pocałunkiem swoje emocje na mnie, chociaż był on tak krótki. Zdziwiony przez kilka chwil siedziałem, jak skamieniały, jednak gdy tylko drzwi się za nim zatrzasnęły, poderwałem się z miejsca i ruszyłem do jego pokoju. Jak na złość jego drzwi były zamknięte a po drugiej stronie słyszałem stłumiony szloch mojego brata. Oczami wyobraźni widziałem Billa, takiego bezbronnego, zagubionego, wtulonego w wielką poduszkę i wylewającego morze łez, nie umiejąc znaleźć wyjścia z zaistniałej sytuacji i zrozpaczonego. Widziałem go tak już nie raz w takich sytuacjach i zawsze byłem przy nim. Czemu więc teraz tak definitywnie się ode mnie odciął? Pomyślałem, że teraz odpuszczę i zszedłem do salonu, by tam na niego poczekać. Nie chciałem naciskać, wiedziałem, że i tak powie mi prędzej czy później, a teraz musi ochłonąć. Jestem tylko zły na siebie, że doprowadziłem go do płaczu. Zająłem się oglądaniem telewizji, ale moje myśli wciąż zajmował bliźniak. Zawsze był inny od reszty, nie tylko z wyglądu, ale Billy jest też cholernie wrażliwy, nawet, jeśli stara się to ukryć. Zdało mi się, że słyszę jakiś ruch na górze, ale nie powtórzył się, więc siedziałem spokojnie już drugą godzinę, czekając na brata, który po chwili stał przede mną, ubrany jak do wyjścia, z podpuchniętymi oczami i walizką w ręce. Zdziwiony uniosłem brew. Przecież nie mieliśmy nigdzie jechać.
-Wybierasz się gdzieś? - spytałem i widziałem, jak zagryza wargę i ucieka wzrokiem, by po chwili spuścić głowę. -Bill, co się dzieje? - zapytałem i podszedłem do niego, kładąc mu dłonie na ramionach. Jednak gdy dalej na mnie nie patrzył, chwyciłem go jedną z dłoni za podbródek i podniosłem jego głowę tak, by patrzył mi w twarz. Dlaczego jest taki przerażony?
-Muszę wyjechać na jakiś czas. - wyszeptał słabo, a ja pokiwałem głową.
-Daj mi pięć minut, tylko się spakuję. - oznajmiłem, ale on pokręcił jedynie smutno głową.
-Nie, Tom. Jadę sam.
-Dlaczego? - nie rozumiem, co siedzi mu w głowie, ale w cale mi się to nie podoba. Zacisnął drobne dłonie w pięści i zagryzł wargę. -Powiedz mi w końcu, proszę, co się dzieje. - poprosiłem delikatnie a on podniósł na mnie wzrok i wbił go prosto w moje tęczówki.
-Kocham cię, Tom. - wyszeptał. To go tak gryzło?
-Ja ciebie też. A więc? - ale on pokręcił tylko głową na moje pytanie, a jego oczy znów się zaszkliły od łez. Matko, co jest tak straszne, że nie chce mi o tym powiedzieć?
-Nie, Tom, nie rozumiesz. Kocham cię nie jak brata. Kocham cię jak kochanka. - każde zdanie mówił coraz ciszej, a ja poczułem, że w jednej chwili runęło wszystko to, co budowaliśmy przez całe nasze dwadzieścia lat życia. Że co kurwa?
-Tom... - wyszeptał. Najwyraźniej musiałem już dość długo myśleć.
-Wynoś się. - szepnąłem, a on skulił się lekko i spuścił głowę. -Nie chcę cię więcej widzieć na oczy! - ryknąłem i zobaczyłem znów tego dnia łzy płynące po jego bladych policzkach, jednak nie obchodziło mnie to w tym momencie. -Zniszczyłeś wszystko! - krzyknąłem, a on potulnie podniósł swoją torbę i z cichym "żegnaj" wyszedł z domu. Dopiero, gdy usłyszałem trzask zamykanych drzwi, opadłem ciężko na kanapę i poczułem się, jak wyprany z emocji. Co teraz?
Komentarze
Prześlij komentarz