Wir waren zusammen - Prolog
-Wychodzę! - czarnowłosy krzyknął z przedpokoju, poprawiając na sobie jeansową kurtkę. Z kuchni wyszła jego matka z groźną miną.
-Ile razy mam ci mówić, żebyś się nie darł? - warknęła. Odkąd pojawił się jego brat, Mark, bardzo surowo przestrzegała ciszy w domu. Chłopak wzruszył ramionami i spojrzał hardo na matkę, po czym po prostu wziął swoją torbę i wyszedł. Kierował się do dobrze znanego sobie miejsca - domu Toma, który dostał od wujka. Mężczyzna z powodu pracy przeniósł się do innej części Niemiec, pozwalając siostrzeńcowi zachować dom. Dziś sobota, więc student powinien być w domu. Wszedł, używając swojego klucza i rzucił torbę na ziemię.
-Hej! - krzyknął, po czym ściągnął buty i wszedł w głąb domu. Skierował się do kuchni, gdzie zastał Toma pochylonego nad materiałami.
-Hej, Bill. - usłyszał od Warkoczyka, na co się uśmiechnął.
-No wiesz, a gdzie całus? - zażartował i zabrał się za robienie obiadu. Schemat jest stały, Bill przychodzi, Tom się uczy, po obiedzie spędzają czas razem. Proste? Bardzo.
-Proszę cię. - starszy z chłopaków wywrócił oczami i spojrzał na niego przelotnie. -Ładnie się ubrałeś. Czy to ten sweter, który kupiliśmy ostatnio? - spytał, wracając wzrokiem do materiałów. Usłyszał ciche przytaknięcie ze strony chłopaka a potem odgłos nalewanej do garnka wody. Zatopił się w swoich notatkach i kiedy był już pewny, że wszystko umie, odłożył je i przytulił Billa, całując go w policzek.
-Za co to? - zapytał zaskoczony chłopak, wtulając się w niego.
-Za to, że tu jesteś. - odparł po prostu i w tym momencie zadzwonił jego telefon. Sięgnął do kieszeni i odebrał.
-Co jest? - spytał i chwilę słuchał osoby po drugiej stronie słuchawki. Pokiwał głową. -Mhm, okey. Na razie. - rozłączył się i spojrzał na Bill'a, który czekał na odpowiedź.
-Przyjdzie Maks z pizzą. Zjemy to jutro, dobrze? - poprosił i zaczął sprzątać swoje książki, nie zauważając zawodu na twarzy przyjaciela.
-Sam to zjesz. - powiedział cicho i wyszedł czym prędzej z domu, nim student w ogóle zdążył zareagować.
-Bill! - rozniosło się po pustym już domu. Czuł się źle, że tak go potraktował, ale na ulicy go już nie widział, a gdy miał dzwonić, przyszedł Maks. Postanowił więc zadzwonić do niego później.
Siedemnastolatek natomiast chodził po ulicach miasta. Wiedział, że na pierwszym roku Tom poznał Maksa, nawet widzieli się kilka razy, ale... nie lubi go. A Kaulitz najwyraźniej jest nim zauroczony. Na samą myśl o tym serce czarnowłosego ściska się z żalu.
-Nie ma się co dziwić. Zbyt długo zwlekałem z powiedzeniem mu prawdy. - szepnął sam do siebie i usiadł na krawężniku jednej z bocznych uliczek. Pogrążył się w swoich myślach. Powoli się ściemnia a on nie ma dokąd iść. Tom nawet za nim nie zadzwonił. Pewnie właśnie dobiera się do swojego chłopaka. Siedemnastolatek nawet nie zorientował się, kiedy zaczął płakać. Schował twarz w dłoniach i rozpłakał się, jak małe dziecko. Nie ma nikogo, absolutnie nikogo, bo nawet Tom się zakochał i nie chce go znać. Znaczy... chce ale... nie jest dla niego tak ważny, jak chciałby być. Spróbował opanować łzy, ale nie udało mu się. Cztery lata znasz się z człowiekiem i myślisz, że go znasz, że nigdy cię nie opuści, a potem przychodzi taki moment, że nawet nie wiesz, kiedy, i ta osoba już cię nie potrzebuje, już o ciebie nie dba i mogłabyś tak po prostu zniknąć z życia tej osoby. Uświadomił to sobie i zrobiło mu się tak cholernie zimno od środka, że aż zaczął drżeć.
Błąkał się po mieście, wciąż płacząc, aż nastała dziesiąta wieczór i nie wiadomo jak, znalazł się pod domem Toma. W salonie paliło się światło i słychać było śmiechy.
-Ach! To było maaagiiiczneeee. - usłyszał rozanielony głos Maksa. Natychmiast ścisnęło mu się serce. Poczuł nowe łzy w oczach.
-Taaa... nigdy nie próbowałem lepszego. - zawtórował mu Tom. Nie próbował lepszego? Nasienia? Seksu? Oczywiście myśli Billa pobiegły pierwszym oczywistym torem. Usłyszał szczęk zamka w drzwiach i szybko schował się w krzakach przy płocie. Zauważył, jak Warkoczyk obejmuje kochanka na pożegnanie i rozstają się w wyśmienitych nastrojach. Nie mógł na to patrzeć. Gdy tylko obaj mężczyźni zniknęli mu z pola widzenia, wyszedł z terenu posesji i wrócił do domu, od razu dopadając do łóżka i znów się rozklejając. Bolało go całe serduszko i nie mógł normalnie oddychać.
-To koniec. - szepnął sam do siebie i już wiedział, że będzie musiał żyć obok niego, bo to szczególne miejsce w sercu Toma jest już zajęte przez kogoś innego.
Komentarze
Prześlij komentarz