Odnajdę cię! - Rozdział 3
Siedziałem sobie spokojnie przy biurku w mojej klasie, poprawiając wypracowania maturzystów i zastanawiając się, co oni robili na moich lekcjach przez ostatnie 3 lata, że radzą sobie aż tak tragicznie, gdy nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi do sali. Podniosłem wzrok i zobaczyłem podchodzącego do mnie z uśmiechem Erena, więc odłożyłem długopis na biurko i odchyliłem się w tył, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Domyślałem sie, że przyszedł odebrać swoją skonfiskowaną książkę.
-Mogę jakoś pomóc, panie Jeager?
Zapytałem, widząc, jak opiera się biodrami o pierwszą ławkę tuż przed moim biurkiem i nic nie mówiąc wpatruje się we mnie swoimi niezwykłymi oczami.
-Panie Ackermann, mogę zapytać, ile ma pan lat?
Zaskoczyło mnie to pytanie, bo kompletnie się tego nie spodziewałem.
-W tym roku skończę 26 lat. Dlaczego pytasz?
-Więc jest między nami niecałe 8 lat różnicy?
Zastanowiłem się, zanim mu odpowiedziałem. Nie byłem pewien, do czego poprowadzi ta rozmowa.
-Na to wygląda. Jest jakiś cel w twoich pytaniach?
Przez chwilę wyglądał, jakby o czymś intensywnie myślał, patrząc na jakiś punkt na ścianie za mną z delikatnym uśmiechem na ustach i nie odzywając się do mnie, co irytowało mnie, że ignorował moje pytanie.
-Jutro jest 30 marca, prawda?
-Jeager, zgubiłeś swój kalendarz czy o co ci chodzi?
Moje słowa musiały być wyśmienitym żartem, ponieważ chłopak roześmiał się w głos, ocierając wyimaginowaną łezkę z kącika oka.
-Nie, chciałem się jedynie upewnić. Mogę odzyskać moją książkę?
A więc jednak o to mu chodziło. Otworzyłem szufladę biurka i wyjąłem niezwykle rzadką i cenną książkę, podając mu ją.
-Nie wiem, skąd ją masz, ale nie przynoś jej do szkoły. Możesz ją zgubić lub zniszczyć, a jest bardzo cenna.
-Wiem, profesorze, znam jej wartość.
Przekartkował książkę i najwyraźniej gdy znalazł odpowiednią stronę, uśmiechnął się pod nosem.
-Panie profesorze, mogę jeszcze o coś zapytać?
Westchnąłem cierpiętniczo i w duszy wywróciłem oczami. Miałem nadzieję, że po odzyskaniu książki zostawi mnie już w spokoju, ale najwyraźniej nie miał takiego zamiaru.
-O co chodzi?
-Na prawdę nie wierzy pan w Tytanów i Oddział Zwiadowców?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Szczerze mówiąc, od momentu, gdy przeczytał mi ten fragment z książki, sam nie byłem pewien, w co mam wierzyć i bardzo mnie to irytowało.
-Nie ma żadnych dowodów na to, że istnieli.
-Ja mam inną teorię. Mamy 2020 rok. Wydarzenia opisane w tej książce odbywały się w latach 743 do 900 roku. Oznacza to, że minęło 1120 lat, odkąd umarł ostatni członek Oddziału Zwiadowców. Legenda, którą pozostawił po sobie ostatni właściciel Tytana Pierwotnego przepowiedział, że każdy, kto zapisał się na kartach historii tej książki odrodzi się i odzyska swoje wspomnienia w rocznicę swojej śmierci za 1120 lat. Czyli wszyscy, którzy są opisani w tej książce, w tym roku powinni odzyskać swoje wspomnienia. Nie znam reszty osób, które są tu opisane, ale jest postać Erena Jeagera i Levi'ego Ackermann'a. Zastanawiam się, czy to przypadek. Zaznaczył jednak, że posiadacze Tytanów odzyskają swoje wspomnienia z poprzedniego życia z miesięcznym wyprzedzeniem. Wychdozi na to, że jutro wypada rocznica dla nas obu, prawda?
Byłem w szoku, że opowiadał mi takie głupoty. Z tonu jego głosu wnioskowałem, że był święcie przekonany co do prawdziwości swoich słów.
-Gdyby to była prawda, tak by się właśnie stało. Wierzysz w to?
Na jego ustach zamajaczył niewyraźny uśmiech i zamknął książkę, po czym włożył ją do swojej torby.
-Przekonamy się jutro. Do zobaczenia, panie profesorze.
Rzucił i wyszedł, nim zdążyłem zebrać myśli, zostawiając mnie z mieszanymi odczuciami i tego popołudnia nie potrafiłem już skupić się na pracy. Postanowiłem więc wrócić do domu i na moje nieszczęście, by dopełnić ten i tak już niezbyt dobry dzień, gdy stałem na jednych ze świateł, rozbolała mnie głowa. Gdy wszedłem do swojego mieszkania od razu wszedłem do kuchni i sięgnąłem do domowej apteczki, wyciągając z niej tabletki z paracetamolem i od razu połknąłem dwie, popijając je wodą z kranu. Miałem w planach zrobić sobie jeszcze coś do jedzenia, ale ból głowy ciągle narastał i czułem się coraz gorzej. Wiedząc, że i tak do niczego się już dzisiaj nie nadaję, doczłapałem się jakoś do swojej sypialni i mimo że jest to dla mnie niecodzienne i nienawidzę tego, zaległem w ubraniach na łóżku i momentalnie odpłynąłem.
Komentarze
Prześlij komentarz