Odnaleźć siebie - rozdział 11




Zatonąłem w jego oczach i z zaskoczeniem stwierdziłem, że mają kolor kawy z odrobiną mleka. Przynajmniej to przywodziła mi na myśl ich barwa i nie mogłem oderwać od nich wzroku.

-Dusze zmuszają partnerów do bycia razem?

Zapytałem cicho, niemal szepcząc to zdanie, widząc rozbawienie, które zabłysło w jego oczach.

-Nie. Uczucia są jak najbardziej prawdziwe. Przywiązanie, miłość, lojalność, zaufanie, troska, opieka, pożądanie i wszystkie inne uczucia są prawdziwe i pochodzą od ciebie. Bycie wilkiem tylko je wzmacnia i sprawia, że odczuwasz je o wiele mocniej niż zwykły człowiek.

Wyjaśnił niskim, głębokim głosem, który wręcz wibrował mi w uszach a ja ledwo świadom tego, co robię, oblizałem wargi koniuszkiem języka, o czym zorientowałem się dopiero, gdy jego wzrok spoczął na moich ustach, co sprawiło, że lekko się zakłopotałem.

-Wciąż jest to dla ciebie nowe, więc będziemy szli twoim tempem. Jeśli mnie przyjmiesz.

Dodał, znów spoglądając mi w oczy i po chwili poczułem jego ciepłą, silną dłoń, która spoczęła na moim policzku i delikatnie zaczęła gładzić skórę na mojej twarzy.

-Oczywiście, że przyjmę.

Te słowa opuściły moje usta szybciej, niż zdążyłem o tym pomyśleć, ale właśnie to czułem i mimo że nie znam go zbyt dobrze, każda komórka mojego ciała przyciągała go do niego i mówiła mu, że mogę mu ufać i wiedziałem, że nie chcę uciekać. Nigdy. Moja deklaracja wywołała wielki uśmiech na jego twarzy i mogłem przysiąc, że usłyszałem z jego strony ciche mruczenie, niczym u zadowolonego psa. Pochylił się lekko do mnie, z niejakim wahaniem, które go powstrzymywało a nasze oddechy zaczęły się ze sobą mieszać, doprowadzając mnie kompletnie do szaleństwa.

-Pocałujesz mnie w końcu?

Ledwo zdołałem zadać to pytanie a jego usta już nakryły moje, porywając mnie do stęsknionego pocałunku, który najpierw powolny i ostrożny z każdą sekundą nabierał tempa i stawał się coraz bardziej namiętny, mimo że nie szliśmy dalej. Dopiero po długiej chwili, która jednak dla mnie wydawała się zbyt krótka, odsunął się ode mnie, pozwalając mi złapać haust powietrza, którego potrzebowałem o wiele bardziej, niż mi się wydawało. Ten pocałunek był przepełniony tyloma tak silnymi emocjami i pozostawiał tak wielki niedosyt, że przez moment nie byłem w stanie wrócić do rzeczywistości a elektryzujący dreszcz, który przeszedł mnie w momencie zetknięcia się naszych ust ze sobą, w cale nie pomagał, bo mimo że nasz pocałunek już się skończył, przechodził przez moje ciało wciąż i wciąż na nowo, pchając mnie dalej. Chociaż w tym momencie tego nie cierpiałem, moje doświadczenie kazało mi jednak nie robić nic więcej i pozostać na etapie, na którym jesteśmy, co niechętnie zrobiłem.

-Chodź, zjemy coś. Na pewno jesteś głodny.

Powiedział, wstając i wyciągając do mnie rękę a ja ją chwyciłem i pozwoliłem poprowadzić się w głąb jego, jak się okazało, wielkiego domu.

Komentarze

Popularne posty