Odnaleźć siebie - rozdział 8
Nicholas został dłużej w firmie, kompletnie nie mogąc skupić
się na swojej pracy, ciągle mając wrażenie, że przeoczył coś niezwykle ważnego.
Upewnił się o tym w momencie, gdy nagle zalała go fala tak wielkiego niepokoju,
że przez moment nie mógł oddychać a jego komórka się rozdzwoniła. Chwycił
urządzenie do ręki i odebrał, podskórnie czując, kto do niego dzwoni i nie
pomylił się.
-Alfo, zaczęło się. Co
mam robić?
Usłyszał zdenerwowany głos w telefonie a w tle słyszał
przepełniony ogromnym cierpieniem krzyk, w którym rozpoznał swojego pracownika
i jednocześnie przeznaczoną mu Duszę.
-Jak to się zaczęło? Przecież jeszcze za wcześnie, został
miesiąc!
Nie rozumiał tego wszystkiego. W końcu wszystko miało
postępować powoli i przebudzenie powinno odbyć się dopiero w jego dwudzieste
urodziny, które, według dokumentów, wypadały dopiero za 31 dni. To, co się
działo, było niemożliwe. Coś tu było zdecydowanie nie tak.
-Nie mam pojęcia, ale
to zdecydowanie to! Nie byłem nigdy przy przebudzeniu dorosłego, nie wiem, jak
mam mu pomóc!
Młody mężczyzna był wyraźnie zdenerwowany i nie potrafił
trzymać nerwów na wodzy. Jego rozmówca z kolei nawet nie zorientował się, kiedy
znalazł się w swoim samochodzie i odpalał silnik, przełączając połączenie na
zestaw głośnomówiący zamontowany w telefonie.
-Pilnuj, żeby nie zrobił sobie krzywdy i nie rozłączaj się!
Już jadę.
Rozkazał, czując, jak krew szybciej krąży mu w żyłach a jej
dźwięk szumi mu w uszach, niemal zagłuszając wszystko inne. Gorączkowo myślał,
jak to możliwe, że przebudzenie nastąpiło o miesiąc za wcześnie, ale w nerwach
nie potrafił znaleźć żadnej logicznej odpowiedzi na swoje pytanie, dodatkowo
wciąż przejmując się krzykiem bólu dochodzącym do niego z słuchawki i
sprawiającym, że jego serce krajało się na kawałeczki, mając świadomość, że nie
może pomóc swojej Duszy.
-Spokojnie, alfa już
tu jedzie, zaraz będzie... spokojnie, będzie dobrze...
Słyszał przytłumiony i drżący z niepewności głos swojego
podwładnego, który jakoś próbował uspokoić wijącego się w bólu młodzieńca, ale
Wood doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że na ten moment nic to nie da. Nic
nie da się zrobić w trakcie przebudzenia, a przebudzenie u dorosłych przebiega
niezwykle długo i boleśnie w stosunku do przebudzenia młodych. Ale plan
przebudzenia kompletnie się posypał. Nicholas już dawno zaplanował, że w
przeddzień urodzin swojej przeznaczonej Duszy sprowadzi chłopaka do siebie pod
jakimś pretekstem i podstępem zmusi go, by został na noc w jego domu, a gdy to
wszystko się zacznie będzie przy nim aż do samego końca. Jednak w jednej chwili
jego plany runęły jak domek z kart i nie mógł uspokoić szalejącej w nim bestii,
która burzyła się, chcąc ulżyć jego Duszy w cierpieniu. Zaparkował niedbale pod
domem swojego pracownika i wpadł do domu, kierując się od razu na górę, skąd
dobiegał rozdzierający jego duszę na drobne kawałeczki krzyk. Dopadł do
wijącego się po ziemi chłopaka i chwycił jego twarz w dłonie, mając jakiś głupi
łut nadziei, że zdoła do niego jakoś dotrzeć. Nieprzytomny wzrok błękitnych
oczu spoczął na nim w momencie, gdy skóra jego palców zetknęła się z niezwykle
rozpalonym policzkiem nastolatka, dając znać, że chociaż jego ciało i umysł
ogarnia ogromny ból, zdaje sobie sprawę, że mężczyzna przy nim jest i czuwa nad
nim.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. To niedługo minie,
obiecuje.
Głos mężczyzny był miękki i zdawało się, że chociaż na
sekundę łagodzi ból, jaki targał leżącym pod nim chłopcem, jednak był to zbyt
krótki moment, by dać wytchnienie. Ciemnowłosy kątem oka zauważył na podłodze
niedaleko ich nieznanego mu mężczyznę, który leżał nieprzytomny twarzą do
ziemi, nie dający żadnego znaku życia.
-Kto to?
Zapytał cicho, kiwając głową na tę tajemniczą postać, jednak
nie odwracając wzroku od swojego przeznaczonego młodzieńca, który próbował się
wyrwać z jego silnych objęć, co mogło się skończyć jakimś poważniejszym urazem.
-Wnioskuję, że jego ojciec. Był pijany i agresywny, więc
musiałem go obezwładnić. Obudzi się za kilka godzin.
Odpowiedź swojego podwładnego Nicholas był w stanie usłyszeć
jedynie dzięki swojemu niezwykle wyostrzonemu słuchowi, bo normalny człowiek
nie byłby w stanie zrozumieć ani słowa z wypowiedzi, którą zagłuszył kolejny
rozdzierający powietrze niczym ostrze noża krzyk wydobywający się z tego
drobnego chłopaka.
-Dobrze. Zawieziesz nas do domu.
Rozkazał, zabierając z podłogi wijącego się z bólu
dziewiętnastolatka z podłogi i kierując się z nim po schodach na dół, modląc
się w duszy o to, by cierpienie tego niewinnego stworzenia minęło tak szybko,
jak to tylko możliwe.
Komentarze
Prześlij komentarz