Odnajdę cię! - Rozdział 6
Nie mogłem uwierzyć, że to się właśnie dzieje. Dosłownie miałem wrażenie, że śnię i zaraz zbudzę się z tego pięknego snu. Ale to nie była mara, tylko rzeczywistość. Westchnąłem cicho, gdy się ode mnie odsunął.
-Cholerny bachor z ciebie, wiesz?
Ochrzaniłem go, śmiejąc się w duchu, że dobrze go znam i wciąż reaguje tak impulsywnie i cieszyłem się z tego, że nie musiałem już się obawiać tego, jak zareaguje na moje uczucia.
-W naszym świecie wiek nie miał znaczenia. W tym ma. Całe szczęście w tym świecie między nami nie ma nawet 8 lat różnicy, a nie ponad 20, jak kiedyś. Dzięki temu postanowiłem zaryzykować. W dodatku jestem już pełnoletni, więc nic nie stoi na przeszkodzie.
Uśmiechnął się po czym rozplótł swoje ramiona z mojej talii i wyszedł z pomieszczenia. Zaciekawiony, jakie ma zamiary poszedłem za nim, słysząc znajomy trzepot peleryny, która spoczywała na moich ramionach i czułem się szczęśliwy, że znów mogę ją nosić. Wszedłem za nim do kuchni i zauważyłem, że zabrał się za przygotowywanie śniadania.
-Nawet, jeśli tego nie przyznasz, to po takiej nocy musisz być głodny. Zielona herbata i omlet z pomidorami, serem i szynką na tostach, prawda?
Zaskoczyło mnie, jak wiele o mnie wie i ile detali pamięta. Pokiwałem głową i usiadłem przy stole, przyglądając mu się.
-W sumie niedługo musimy zbierać się do szkoły.
Zauważyłem, gdy zerknąłem na moment na zegarek i zobaczyłem godzinę 6:45. Za trzy kwadranse musimy wyjść, jeśli chcemy zdążyć.
-Tak. Zrobię ci śniadanie i idę do domu się przebrać i zabrać rzeczy.
Nie chciałem, żeby wychodził, ale wiedziałem, że tak trzeba. Westchnąłem cicho i z wdzięcznością przyjąłem filiżankę gorącej, zielonej herbaty, dalej obserwując jego ruchy.
-Jeśli chcesz to po szkole do ciebie przyjdę.
Zaskoczyła mnie jego propozycja. Zastanawiałem się chwilę nad tym, spoglądając na kalendarz.
-Nie musisz się przygotowywać do matury?
W odpowiedzi wzruszył ramionami, po czym nałożył śniadanie na talerz i podszedł do mnie z lekkim uśmiechem na ustach.
-Mogę to robić tutaj. No chyba, że nie chcesz.
Pokręciłem przecząco głową, sięgając po mój leżący na stole notes i kartkując go.
-Muszę sprawdzić jeszcze prace, więc zostanę dzisiaj dłużej w szkole. Możesz przyjść do mnie wieczorem. Mam do ciebie jeszcze kilka pytań.
Widziałem, jak próbuje ukryć malujący się na jego twarzy szeroki uśmiech, ale nie skomentowałem tego.
-Przyjdę.
Obiecał, po czym zdjął pelerynę i schował ją do plecaka, by za moment zniknąć z mojego mieszkania i zostawić mnie samego z masą pytań, które piętrzyły się w mojej głowie, ale wiedziałem, że zadam mu je wieczorem. Najważniejsze, by nie dać po sobie poznać, że coś jest inaczej. Być takim, jak zawsze. Zerknąłem na plan lekcji i uśmiechnąłem się lekko sam do siebie widząc, że pierwszą lekcję mam z klasą Erena. To może być zabawne.
Szybko zjadłem śniadanie, wziąłem prysznic i dokładnie o 7:30 zamknąłem drzwi do mieszkania, kierując się do szkoły, by rozpocząć kolejny dzień pracy. Wszedłem na lekcje i jak zwykle czekałem na uczniów, którzy w przeciągu kilku minut powinni pojawić się w sali i zająć swoje miejsca. Zerknąłem na przygotowane materiały i naszło mnie pytanie, co takiego wydarzyło się w marcu 1000 roku, ale tak na prawdę a nie w historii, którą wymyśliła Mikasa, by zmienić wspomnienia ludzi.
-Droga klaso, na ostatniej lekcji nie zdążyliśmy porozmawiać dokładnie o zjeździe gnieźnieńskim, więc dzisiaj dokładnie tym chciałbym się zająć. Czy ktoś chce coś powiedzieć na ten temat?
Rozejrzałem się po sali, widząc przerażone twarze moich uczniów. No cóż, może być zabawnie. W myślach uśmiechnąłem się sam do siebie i przeszedłem do tej szarej codzienności, którą wybrałem sobie w tym życiu.
Komentarze
Prześlij komentarz