Dlaczego? - Rozdział 11
BILL
Pod gradem pytań i faktów, którymi zarzucał mnie mój bliźniak, nie potrafiłem już dłużej powstrzymać łez. Bałem się tak bardzo i miałem wrażenie, że za chwilę nic już więcej nie powiem. Wziąłem już kilka głębokich wdechów starając się uspokoić, jednak niewiele mi to dało. W końcu jednak musiałem odpowiedzieć, prawda?
-Ja... sądziłem, że zrobiłeś to pod wpływem chwili, alkoholu. Nie wiedziałem, co miałem zrobić. Więc po prostu robiłem to, o co mnie prosiłeś. Chciałem, żebyś był szczęśliwy ale...
Zawahałem się. Przez dłuższą chwilę nie potrafiłem nic więcej z siebie wykrztusić. Jednak Tom w cale mnie nie poganiał i cierpliwie czekał, wciąż masując zewnętrzną część mojej dłoni.
-Ale się bałem. Bałem się, że w końcu się rozmyślisz a jeśli pójdziemy dalej to będzie boleć bardziej.
Przyznałem to w końcu i zamknąłem oczy, nie chcąc już nic widzieć ani słyszeć. W tym momencie żałowałem, że zgodziłem się na ten wspólny wyjazd i że nie mam tu miejsca, w którym mógłbym się tak po prostu zamknać i zostać sam, odcinając się od wszystkiego i wszystkich. Poczułem, jak bliźniak układa palce na moim podbródku i uniósł moją twarz. Wiedząc, że tego oczekuje, otworzyłem oczy i spojrzałem na niego, widząc mieszankę ulgi i zmartwienia na jego twarzy, czym trochę mnie zaskoczył.
-Billy. Jestem pewien tego, co czuję i chciałbym być z tobą... po prostu z tobą. Pod każdym względem i tak bardzo, jak tylko się da.
Powiedział w końcu po czym pocałował mnie w czoło co sprawiło, że znów rozpłakałem się przed nim niczym dziecko, chowając twarz w dłoniach. Dredziarz przycisnął mnie do swojej piersi, miarowo gładząc mnie po plecach i całując mnie od czasu do czasu w czubek głowy.
-Wiem, że potrzebujesz czasu, więc pójdziemy twoim tempem. Co ty na to, żebyśmy dzisiaj spali razem ale dla odmiany ubierzesz króki rękaw i pozwolisz mi dotknąć cię gdzieś indziej niż twoja dłoń i twarz? Oczywiście chodzi mi o twoje ramiona.
Niemal automatycznie się spiąłem, mimo spokojnego i czułego tonu jego głosu. Z jednej strony była to kochana i niezwykle miła propozycja z jego strony jednak... nie wiedziałem, czy będę potrafić.
-To dla ciebie za dużo?
Zapytał od razu najwyraźniej czując napięcie w moim ciele. Orientując się, że na moment przestałem oddychać, wypuściłem powietrze z płuc i na powrót się w niego wtuliłem.
-Nie. Możemy tak zrobić.
Zgodziłem się wiedząc, że nie jest to ostatnia nasza poważna rozmowa tej nocy. Gdy w końcu na dobre się uspokoiłem i gdy jeszcze wytuliłem się za wszystkie czasy, brat odsunął mnie od siebie na odległość ramienia i odgarnął mi włosy z twarzy, uśmiechając się do mnie ciepło - i chociaż teraz z rozmazanym makijażem pewnie wyglądałem jak zmora, nie potrafiłem nie odwzajemnić tego gestu.
-Zbieraj się. Idziemy na kolajcę. Ty wybierasz lokal ale ja stawiam!
Zaznaczył od razu po czym pocałował mnie w policzek i sam wstał ze swojego miejsca, najwyraźniej chcąc się przebrać. Pobiegłem więc do łazienki i zmyłem rozmazany już makijaż, po czym zakryłem tylko opuchliznę pod oczami, podkreśliłem oczy tuszem do rzęs i po kilku minutach stałem już przed bratem, gotowy do wyjścia.
-Gotowy na randkę?
Zapytał, biorąc mnie za dłoń a mnie na moment zamurowało. Na randkę? RANDKĘ? Chyba zbladłem.
-Billy?
RANDKĘ? Ja mam TAK iść na naszą pierwszą randkę? Przecież ja nie zabrałem absolutnie żadnych ciuchów, które nadawałyby się na taką okazję! Czy on nie może mnie uprzedzać wcześniej o takich planach?! Jęknąłem cicho i podbiegłem do walizki, przetrzepując wszystkie rzeczy, które się tam znajdowały i szukałem czegokolwiek, w co mógłbym się przebrać, żeby wyglądać odpowiednio na randkę.
-Bill, co ty wyrabiasz?
Chociaż odrobinkę mnie to zirytowało, to dosłyszałem tę nutkę rozbawienia w jego głosie i ledwo powstrzymałem kpiące prychnięcie, nie przerywając grzebania w walizce.
-Przecież nie jestem dobrze ubrany na randkę. Chyba, że sobie żartowałeś? Cholera, nie mam nic co nadawało by się na randkę!
Denerwowałem się, przekopując się przez całą torbę ciuchów i załamując ręce. Co ja teraz zrobię? Ale nie miałem czasu dłużej myśleć, bo bliźniak podszedł do mnie od tyłu, obrócił przodem do siebie, położył mi dłonie na biodrach i przycisnął swoje ciało do mojego własnego, składając długi pocałunek na moich ustach. Od razu zapomniałem o całym zdenerwowaniu, które czułem jeszcze chwilę temu i zarzuciłem mu ręce na kark. Uwielbiałem się z nim całować. Zupełnie jakby był moim najsłodszym uzależnieniem. Narkotykiem.
-Billy, wyglądasz idealnie. Chodź, umieram z głodu!
TOM
Bill zachowywał się... dziwnie ale uroczo przez cały wieczór, najwuraźniej bardzo denerwując się naszą pierwszą randką. Co więcej, był przy tym wyjątkowo uroczy, więc przez cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dopiero gdy wracaliśmy windą do naszego pokoju, zastanowił mnie jeden fakt.
-Billy? Byłeś kiedyś na jakiejś randce?
I tak, jak się spodziewałem - gdy tylko zadałem to pytanie, twarz mojego brata pokryła się automatycznie krwistym rumieńcem, co wystarczyło za odpowiedź bardziej niż cokolwiek, co mógłby powiedzieć. Pocałowałem go więc w policzek i złapałem na nadgarstek, gdy drzi od windy otworzyły się na naszym piętrze i po chwili wprowadziłem go tuż za sobą do pokoju. Czarny zaraz potem zniknął w łazience - w końcu nie miał zamiaru spać w tym całym makijażu i tak dalej, ale doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie zajmie mu to dużo czasu. Ja z kolei w tym czasie zająłem się lekkim przemeblowaniem pokoju i złączyłem nasze oba, pojedyncze łóżka decydując, że chcę dzisiaj z nim spać a ten pieszczoch z pewnością nie będzie miał nic przeicwko temu. Z resztą w domu też dosyć często spaliśmy razem, więc nie powinno być problemu. Walnąłem się więc na pościel, przebierając się tylko w t-shirt i zostając w bokserkach, bo tak najwygodniej mi się spało. Tak, jak się spodziewałem, nie musiałem długo czekać na jego powrót i faktycznie po kilkunastu minutach Czarny wspinał się już na łóżko tuż obok mnie. Co ciekawe, miał na sobie bluzę z długim rękawem, którą nawet nie wiem kiedy założył, bo przed naszym wyjściem zdecydowanie nie było jej w łazience. Uniosłem lekko brwi widząc to, bo umawialiśmy się zupełnie inaczej.
-Wszystko w porządku?
Zapytałem i wskazałem delikatnie na materiał, na co Bill westchnął cicho i usiadł po turecku tuż obok mnie, wpatrując się w jakiś punkt obok na pościeli. Najwyraźniej coś go trapiło, więc cierpliwie czekałem, co mi powie.
-Chcę tylko żebyś wiedział, że nie robię tego specjalnie, dobrze?
Powiedział cicho jednak nim zdołałem zapytać go o cokolwiek więcej zdjął cienką bluzę, pokazując mi blade - jak z resztą cała jego skóra - ramiona. Od razu zrozumiałem, o co mu chodziło. Tu i ówdzie na całej powierzchni jego ramion widziałem krwawe ślady - starsze i takie zupełnie nowe - oraz parę blizn. Uniosłem się na łóżku i dotknąłem jego lewego ramienia, przyglądając się tym ranom.
-Skąd one się wzięły?
Zadałem kolejne pytanie, przyglądając im się uważnie. Wyraźnie czułem lekkie drżenie bliźniaka, jednak nie byłem w stanie stwierdzić, czy to pod wpływem zimna czy z nerwów.
-Z nerwów. Ja... czasem gdy płaczę a czasem przez sen, czasem z nerwów... zupełnie nieświadomie rozdrapuję sobie skórę. Nie wiem, jakim cudem, po prostu czasem budzę się mając ręce we krwi.
Odpowiedział równie cicho, co wcześniej jednak doskonale rozumiałem, co miał na myśli. Podświadomie samookaleczał się, przytłoczony tym wszystkim do tego stopnia, że nie potrafił sobie z tym sam poradzić. Westchnąłem ciężko i przyciągnąłem go do siebie lekko za kark, po czym złożyłem krótki pocałunek na jego ustach. Po chwili spojrzałem mu w oczy i pogładziłem kciukiem jego policzek.
-Nie jestem zły. Nie chcę, żebyś dalej sobie to robił ale nie jestem zły. Damy sobie z tym radę, spokojnie.
Zapewniłem go cicho nim bliźniak zaskoczył mnie do tego stopnia, że przez moment nie wiedziałem, co się w ogóle dzieje. Czarny ni z tego, ni z owego, po raz pierwszy od dawna sam z siebie wtulił się we mnie tak mocno, że to w jakimś sensie obu z nas bolało. I trzymając go tej nocy w ramionach zdecydowanie mogłem stwierdzić, że kocham go jak wariat i nie pozwolę, by ktokolwiek go skrzywdził. Nigdy więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz