Odnaleźć siebie - Rozdział 30 REWRITE
pov Justin
Budziłem się w nocy kilkukrotnie, kompletnie nie mogąc zaznać żadnego nocnego spokoju w ramionach mojego partnera, który trzymał mnie przy sobie, jakbym miał nagle zniknąć z naszego wspólnego łoża - w jaki sposób, nie miałem pojęcia ale w jakiś sposób mnie to rozczuliło. Westchnąłem ciężko obserwując wschodzące za oknem Słońce i zastanawiałem się, co teraz dalej będzie. Czułem się w sumie nijak. Po wczorajszym epizodzie kompletnie nic nie zostało i czułem jedynie przeokropny żal, że zmusiłem Nick'a, żeby przez to przechodził i że uległem moim słabościom i się pociąłem. Nie chciałem tego robić. Wiążąc się z Nick'iem obiecałem sobie, że więcej nie będę się okaleczać a jednak i tak złamałem tę złożoną przed sobą samym obietnicę. Miałem ogromne szczęście, że Nick się na mnie o to nie wściekł i wspierał mnie, zamiast mnie opierniczyć z góry na dół, na co szczerze mówiąc bardzo zasługiwałem. Chociaż wiedziałem, że jego cierpliwość też się kiedyś w końcu skończy i kiedyś może wybuchnąć, jeśli nic się nie zmieni z moim stanem psychicznym i nic nie pójdzie do przodu. A ja po prostu... po tym, jak nagadałem Killan'owi i wilkom poczułem się tak niezwykle słaby i wypompowany... To, kim byłem przez całe lata w moim rodzinnym domu wróciło do mnie ze zdwojoną o ile nie z potrojoną siłą i nie mogłem nic na to poradzić ani się temu oprzeć. Przez lata byłem bity, głodzony i gwałcony a w dodatku doszczętnie zniszczono moją jakąkolwiek pewność siebie i pozytywną samoocenę o własnej osobie. Myślałem, że to minęło ale jednak tak się nie stało i nie potrafiłem pozbyć się tej części siebie. Czułem się źle z samym faktem, że wystąpiłem przed szereg i się aż tak wyhyliłem. Może lepiej było trzymać gębę na kłódkę i pozwolić, żeby Nick załatwił to po swojemu? Teraz cokolwiek się nie wydarzy - to ja będę za to odpowiedzialny. I chyba wziąłem na swoje barki o wiele więcej, niż jestem w stanie udźwignąć w tym czy w jakimkolwiek innym życiu.
-Co aż tak zajmuje twoje myśli z samego rana?
O tym, że odpłynąłem, zorientowałem się dopiero słysząc cichy i lekko zachrypnięty głos mojeg partnera. Spojrzałem mu w oczy i uśmiechnąłem się lekko, chociaż wciąż czułem się cholernie źle z tym, że zraniłem go swoim wczorajszym epizodem.
-To wszystko, co się wydarzyło w ostatnim czasie. Dużo tego było.
Pokiwał głową i przetarł wciąż zaspane oczy, po czym złożył pocałunek na moim czole i na moich ustach. Pogłaskał mnie po głowie, przez chwilę z uśmiechem po prostu mi się przyglądając, jakby nad czymś myślał.
-Pójdę na pół godzinki pobiegać a potem zjemy razem śniadanie, dobrze? Po śniadaniu wprowadzę cię we wszystkie tajniki spraw sfory i firmy, żebyśmy mogli tym zgodnie wspólnie zarządzać, co ty na to?
Nie powiem, zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie sądziłem, że na prawdę będzie chciał wciągnąć mnie w takie biznesowe sprawy, od których do tej pory raczej trzymałem się z daleka.
-Chętnie. Uhm, jedna sprawa...
-Słucham cię, książę.
-Umówiłem się jakiś czas temu z Victorią, że pojedziemy razem do pobliskiego centrum handlowego zrobić świąteczne zakupy i chcieliśmy jechać jutro. Masz coś przeciwko?
Zapytałem cicho, na co mój partner roześmiał się i pokręcił głową, wstając i tarmosząc mi włosy.
-Nie jesteś tu więźniem, książę. Możesz na spokojnie jechać z Vicki do miasta. Mogę dać ci rano listę, kupisz dla mnie kilka rzeczy?
-Jasne.
Nick po chiwli zniknął, wychodząc na dwór pobiegać a ja rzuciłem się na łóżko i przez kilka minut wpatrywałem się w sufit. Wiedziałem tylko jedno. Chciałem walczyć. Dla niego. A żeby to zrobić, musiałem odnaleźć samego siebie.
pov Nicholas
Nie byłem pewien, w jakim humorze ani nawet w jakim stanie obudzi się mój ukochany. Cieszyłem się jednak, że najwyraźniej czuł się o wiele lepiej, niż poprzedniego wieczora i mogłem na spokojnie pójść pobiegać. Sport zawsze pomagał mi się odprężyć i oczyścić głowę a po ostatnich wydarzeniach zdecydowanie tego potrzebowałem. Co mogłem poradzić? Niektórzy zatapiają się w muzyce a ja zatapiam się w bieganiu. Każdy ma swój konik.
Wróciłem kilka minut później, niż zamierzałem, jednak nie zastałem swojego partnera w kuchni, gdzie myślałem, że będzie już pić kawę. Wbiegłem więc na górę, gdzie zdecydowanie wciąż czułem jego zapach i dosłownie rozczulił mnie obrazek, który tam zastałem. Zdecydowanie w trakcie mojej nieobecności zdążył wziąć prysznic, o czym świadczyły mokre włosy i świeże ciuchy. Teraz jednak leżał skulony na łóżku do pozycji embrionalnej, wtulając nos w bluzę, którą nosiłem przez ostatnie kilka dni po domu. Najzwyczajniej w świecie zasnął a wyglądał przy tym tak uroczo, że dosłownie topił tym moje serce. Nie chcąc go jeszcze budzić, postanowiłem najpierw wziąć prysznic i dopiero po kilkunastu kolejnych minutach wróciłem do sypialni, gdzie mój partner nie poruszył się nawet o milimetr. Usiadłem na łóżku tuż obok niego i wplątałem palce pomiędzy mokre kosmyki, masując delikatnie skórę jego głowy. Chłopak zamruczał niczym rasowy wilczek, nim w końcu otworzył swoje piękne oczęta i spojrzał na mnie, wyraźnie zaspany.
-Zasnąłem?
Zapytał cicho a gdy przytaknąłem, ziewnął na dodatek, co trochę mnie rozbawiło. Wyglądał na prawdę przeuroczo i co mogłem powiedzieć, uwielbiałem go takim widzieć.
-Zrobię nam śniadanie a ty zajmiesz się kawą, co ty na to?
Z radością na zaspanej twarzy przystał na moją propozycję i klepnąłem go lekko w tyłek, zachęcając go do wstania.
-To zbieraj swoje seksowne cztery litery i czekam na ciebie na dole.
Zażartowałem i puściłem mu oczko, na co chłopak się roześmiał. Ile ja bym oddał za to, żeby zawsze już się tak śmiał i nie musiał się o nic w życiu martwić! Miałem nadzieję, że takie poranki będziemy mogli mieć o wiele częściej.
Komentarze
Prześlij komentarz