Odnaleźć siebie - Rozdział 33 REWRITE
pov Nicholas
W końcu święta!
W końcu, bo dzięki temu mogłem oderwać się od codziennych obowiązków i od firmy, mając trochę więcej czasu dla stada, dla siebie i przede wszystkim - dla Justina, który zdecydowanie niechętnie podchodził do tematu świąt i jakiegokolwiek świętowania.
No i z drugiej strony "w końcu", bo zawsze w okresie świątecznym sprzedawaliśmy więcej aut niż zazwyczaj, co oczywiście było dobre dla naszej firmy. Podwyżki były tak duże, że ze szczęścia wykupiłem jeszcze akcje w firmy nieruchomościowej, po raz kolejny powiększając mój majątek. No ale po pierwsze - musiałem zapewnić tworzonej przez Justina i mnie rodzinie byt, no i musiałem myśleć o stanie finansowym stada. Każdy członek stada, w zależności od wysokości zarobków, zobowiązany był do płacenia "czynszu" na utrzymanie naszego domu a ja pokrywałem prywatnie resztę. W końcu biznes musi się kręcić, prawda?
Justin zdawał się jednak być nie w humorze już od samego rana. Nie mogłem go ściągnąć z łóżka aż do południa, jednak nie miałem nic przeciwko temu, że chce się trochę powylegiwać - po prostu czułem, że on źle się czuje i to mnie dobijało.
W końcu jednak pojawił się w kuchni, zawinięty w gruby szlafrok i z nosem na kwintę, witając cichym pomrukiem siedzące przy stole wilki i mnie. Spojrzałem po pozostałych, którzy z zaniepokojeniem wymieszanym z niepewnością obserwowali robiącego sobie kawę dwudziestolatka. Nie miałem się w sumie co dziwić, ale i tak...
-Kochanie, jak ci się spało?
-Mhmmms mnid.
Przez moment nie byłem pewien, co mi odpowiedział i widząc miny moich współtowarzyszy - faktycznie nic specjalnego nie odpowiedział, po prostu coś zamruczał pod nosem. Stanął przed nami z kubkiem kawy w dłoni, mierząc nas spojrzeniem spod byka i przez chwilę tak po prostu milczał.
-Idę do siebie.
Powiedział dość wyraźnie, po czym wyszedł z kuchni a ja słyszałem, jak wchodzi po schodach. Nie takiego zachowania spodziewałem się po nim w święta, ale dzięki temu zdawałem sobie coraz więcej sprawy z tego, jak wiele o nim nie wiem. Westchnąłem cicho i wstałem z miejsca stwierdzając, że trzeba się za to zabrać.
-Wszyscy wiecie, co trzeba zrobić, prawda? Ja zajmę się Justinem. Powodzenia.
Poprosiłem i poszedłem na górę do sypialni, gdzie zastałem mojego ukochanego wilczka siedzącego w kącie łóżka i chlipiącego czarną kawę z dużego kubka. Zamknąłem za sobą starannie drzwi i usiadłem na materacu tuż obok niego, jednak błękitne oczy nawet na mnie nie spojrzały.
-Przepraszam. Nie chcę wam psuć świąt. Zostanę tutaj, dobrze?
Zaskoczył mnie tym stwierdzeniem ale nie chciałem mu na to pozwolić. Westchnąłem ciężko i wziąłem jego dłoń w swoją, chcąc nawiązać z nim jakikolwiek kontakt.
-Kochanie, święta to czas rodzinny. Chciałbym, żebyśmy spędzili je razem. Co się dzieje? To ma coś wspólnego z twoim ojcem?
Widziałem, jak wzdrygnął się na wspomnienie o swoim do niedawna jeszcze opiekunie i widziałem, jak zaciska w wąską linię.
-Nie obchodzę świąt od śmierci mamy. Nie chcę wam psuć tej atmosfery.
-Nic nie zepsujesz tylko powiedz mi, proszę, o co chodzi?
Chłopak milczał przez jakiś czas i myślałem, że już nic nie powie, gdy w końcu zaczął.
-W święta ojciec zawsze znajdywał jakiś ludzi, którzy byli samotni w święta. Nie robił tego z dobroci serca. Sprzedawał mnie każdemu, kto mnie zechciał, za dodatkową opłatę za okres, w jakim za mnie płacą. W okresie świątecznym często odbywają się tego typu aukcje. Ojciec często mnie na nie wkręcał, żebym spędzał święta w burdelach. Nie chcę wam psuć atmosfery moim złym humorem.
Czułem, jak zagotowało się we mnie i bestia wewnątrz mnie burzyła się, że mój ukochany został tak bardzo skrzywdzony. Odetchnąłem cicho, uspokajając się przez chwilę, nim mogłem w końcu pozostać spokojny. Ułożyłem mu dłoń na policzku i pocałowałem go krótko w usta, po czym zauważyłem łzy w jego oczach.
-Kochanie, ja wiem, że wiele przeszedłeś. Wiem, że wiele czasu zajmie, nim się z tego w końcu wyleczysz, chociaż pewnie nigdy o tym nie zapomnisz. Jednak chcę pomóc ci stworzyć nowe wspomnienia i nowe tradycje. Proszę, spędz z nami święta. Obiecuję ci, że będziesz się dobrze bawić. Nie musisz brać udziału w przygotowaniach, ale przyjdź chociaż na kolację, proszę.
Justin przez chwilę patrzył mi w oczy bez słowa, aż w końcu po jego policzku popłynęła jedna jedyna, pojedyncza łza. Widziałem, jak ścisnął mocniej kubek w swoich dłoniach i podkulił bardziej nogi pod siebie, jednak nie odsunął się ode mnie.
-Nie wiem, czy się dopasuję.
-Będę cały czas przy tobie.
Zamknął na moment oczy i przez chwilę po prostu oddychał spokojnie, jakby się nad czymś zastanawiał, więc po prostu czekałem na jego reakcję, którą całe szczęście wkrótce dostałem.
-W porządku. Spróbuję.
Komentarze
Prześlij komentarz