Dlaczego? - Rozdział 12
BILL
Czułem ulgę, że Tom tak dobrze zareagował na wieść o moich samookaleczaniach. BEZWIEDNYCH samookaleczaniach, żeby wszystko było jasne. Zastanawiałem się, czy uda mi się kiedyś z tym skończyć, jednak postanowiłem teraz o tym nie myśleć. Wtulałem się w brata, czując obejmujące mnie ramiona i po raz pierwszy od dawna pozwoliłem sobie nie myśleć o tym, że jestem od niego gorszy w jakikolwiek sposób. Po prostu skupiłem się na nim i na sobie, na nas, na tym wieczorze, który spędziliśmy razem i na spędzaniu razem czasu. Tylko to się liczyło. Tylko to, tu i teraz.
W końcu po dłuższej chwili postanowiłem się od niego odsunąć, jednak nie kończyć pieszczot ani nic, tylko spojrzałem w twarz Dredziarza. Uśmiechał się do mnie lekko i sam nie potrafiłem powstrzymać lekkiego uśmiechu. Nawet, jeśli to wszystko miało się kiedyś skończyć i miało mnie zranić, nie miałem zamiaru żałować absolutnie niczego. Przysunąłem się bliżej niego i po raz pierwszy to ja zainicjowałem nasz pocałunek. Wiedziałem, że go tym zaskoczyłem ale cichy pomruk z jego strony zdecydowanie utwierdził mnie w tym, że było warto.
Nasz pocałunek przybierał na intensywności a ciepłe dłonie mojego brata delikatnie gładziły mnie po kręgosłupie, nie pozwalając mi się odsunąć nawet odrobinę dalej. Nie, nie zamierzałem iść z nim do łóżka, przynajmniej jeszcze nie teraz - i sądząc po reakcjach mojego bliźniaka, on też nie zamierzał posuwać się dzisiaj dalej. Jednak i tak trzymał mnie w swoich ramionach zupełnie jakby się bał, że ucieknę.
Gdy w końcu zabrakło nam tchu, Tom odsunął się ode mnie kawałek dalej i ułożył nas obu na łóżku, odgarniając mi włosy z twarzy. Patrzyłem mu w oczy, uśmiechając się lekko aż w końcu zmorzył mnie sen i zasnąłem w jego bezpiecznych ramionach.
Sam nie wiem, ile tak spałem aż w końcu obudziłem się w zupełnych ciemnościach. Bliźniak wciąż trzymał mnie w ramionach, jednak pochrapywał cicho i wiedziałem, że smacznie śpi. Uśmiechnąłem się na myśl o tym i w ciemnościach wtuliłem się bardziej w jego pierś, wdychając jego przyjemny zapach. Nie miałem pojęcia, dlaczego w moich oczach nagle wezbrały łzy i nim w ogóle zdążyłem zareagować, popłynęły po moich policzkach, mocząc koszulkę Dredziarza. Płakałem tak, starając się być jak najciszej i w sumie nie potrafiłem nawet wyjaśnić, dlaczego płaczę. Po prostu czułem się tak okropnie w swojej własnej skórze i uważałem, że nie jestem wart tak wspaniałego chłopaka, jakim jest Tom.
Zamarłem na moment gdy poczułem, jak brat ciaśniej zaciska ramiona wokół mnie a jedna z jego dłoni wplątała się w moje włosy, gładząc mnie po głowie.
-Wypłacz się, jeśli chcesz. Spokojnie, jestem tu przy tobie.
Wyszeptał cicho a mnie coś ścisnęło za serce i rozpłakałem się już w głos, niczym małe dziecko, uspokajany przez swojego starszego brata. Jednak w tym momencie nie było to ważne. Ważne było to, że z każdą mijaną chwilą czułem się lepiej i mogłem w końcu na kogoś liczyć. Nie byłem już sam.
TOM
Zastanawiało mnie, dlaczego Billy tak nagle zaczął płakać, jednak nie chciałem zagłębiać się w ten temat. Chociaż ściskało mi się serce, słysząc jego szloch, postanowiłem pozwolić mu się po prostu wypłakać. Zawsze musiał płakać, gdy było w nim zbyt wiele, nawet pozytywnych emocji.
Nie wiem, jak długo Czarny płakał w moich ramionach, nim w końcu ucichł a szloch coraz mniej trząsł jego ciałem. Dopiero po dłuższej chwili odważyłem się zajrzeć mu w twarz i zauważyłem, że zasnął zmęczony płaczem. Po głowie odbijało mi się pytanie, dlaczego? Dlaczego płakał, dlaczego próbował to przede mną ukryć, dlaczego...? W końcu zanim poszliśmy spać wszystko było dobrze.... Prawda?
Dręczony takimi pytaniami nie mogłem spać przez większość nocy, budząc się na każdy najmniejszy ruch ze strony mojego bliźniaka, jednak starałem się go nie budzić. Rozpoczynał się nasz drugi dzień w Monachium a ja zastanawiałem się, jak to się jeszcze potoczy. W sumie... dlaczego sam zainicjowałem tamten pocałunek w Hannover? Kiedy w ogóle zorientowałem się, że go kocham w inny sposób, niż powinienem był i niż kiedykolwiek bym się tego spodziewał? Ach, tak... to było wtedy.
Wszedłem do pokoju bliźniaka, gdy ten jeszcze spał. Pościel zsunęła się z niego i wyglądał... niezwykle. To chyba było dobre słowo. Ułożony na plecach, jedną z dłoni trzymał tuż przy spokojnej twarzy, otoczonej pofarbowanymi na czarno włosami, na ustach majaczył mu delikatny uśmiech i wiedziałem, że śniło mu się coś przyjemnego. Koszulka podwinęła się na tyle, że widziałem jego wklęsły brzuch i bladą skórę, na której w niektórych miejscach widziałem ślady tatuażu - jedynego, jaki do tej pory posiadał. Zafundował go sobie z jednej ze swoich pierwszych pensji dwa lata temu. Nie wiem, czy powiedziałbym, że wyglądał seksownie ale... z pewnością wyglądał pięknie. Chociaż nawet słowo "pięknie" nie oddawało dobrze jego wyglądu w tym momencie. Usiadłem na skraju łóżka i przez chwilę przyglądałem się swojemu bliźniakowi, nic więcej nie robiąc. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu widząc go - tak spokojnego i niezwykłego, jak właśnie w tej chwili. Przez moment wystraszyłem się, gdy nagle westchnął cicho i przewrócił się na bok, w moją stronę, a jego usta rozwarły się delikatne. Po chwili jednak zorientowałem się, że Czarny dalej śpi i odetchnąłem ze spokojem, dalej go obserwując. Z jakiegoś powodu mój wzrok zatrzymał się na jego bladych ustach i w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że... chciałbym ich posmakować. Wystraszyłem się tych myśli, więc jak najszybciej, jednak wciąż uważając, by go nie obudzić - wyszedłem z jego pokoju i wróciłem do siebie. Potem nie mogłem jednak uspokoić moich myśli i za każdym razem, gdy go widziałem, bezwiednie przyglądałem się jego ustom o wiele więcej, niż powinienem był.
Kilka nocy później spałem razem z Billym w jego łóżku i przez kilkanaście minut nie mogłem zasnąć, nie mogąc oderwać wzroku od jego kształtnych ust. W końcu jednak usnąłem a gdy obudziłem się, zaalarmowany nagłym ruchem Czarnego, usłyszałem jego miłosne wyznanie. To było jak bomba, która nagle wybuchła w moich myślach. Przez kilka kolejnych dni zastanawiałem się, co mam o tym myśleć. Teraz, gdy znów zaczęliśmy się do siebie zbliżać, wszystko zdawało się być o wiele intensywniejsze, niż kiedykolwiek wcześniej. Powoli zaczynał docierać do mnie fakt, że kocham bliźniaka bardziej, niż kiedykolwiek powinienem był go pokochać i nie wiedziałem, jak mam się zachować z tym faktem - mimo że oczywiście zdawałem sobie sprawę z jego uczuć. Oswajałem się ze swoimi uczuciami i chcąc zobaczyć, co się wydarzy - zabrałem go do Hannover. Gdy tamtej nocy zobaczyłem tamtego mężczyznę, przystawiającego się do Billa... wybuchłem. Już wtedy, w tamtym klubie, byłem w 100% procentach pewien swoich uczuć - chociaż pewien byłem ich już wcześniej, dopiero wtedy byłem w stanie w najnormalniejszy w świecie sposób przyznać je nawet samemu przed sobą. Gdy całowałem po raz pierwszy jego usta w hotelowym pokoju - smakował wtedy jak mięta i coś kwaśnego, zapewne od tych dwóch mojito, które wypił - i od razu stał się moim narkotykiem. Mimo że miałem w życiu już kilka lasek, dopiero wtedy po raz pierwszy poczułem się tak na prawdę na właściwym miejscu.
Uśmiechnąłem się do swoich myśli i spojrzałem w bok, na leżącego przy mnie bliźniaka. Widząc jego spokojną twarz i wiedząc, że mogę trzymać go w swoich ramionach, pocałowałem go krótko w czoło, przez przypadek go przy tym budząc.
-Chcemy iść na śniadanie?
Zapytałem cicho, odgarniając mu włosy z twarzy i wpatrując się w jego przepiękne, wciąż lekko zasnute snem oczy. Niczym małe dziecko, uniósł rękę, przecierając oczy dłonią i pokiwał głową, ziewając przy tym.
-Daj mi... kwadrans.
Poprosił cicho i nie mogłem powstrzymać śmiechu, gdy przeciągnął się w moich ramionach, mrucząc przy tym jak rasowy kociak. Przytuliłem go mocno do siebie i obcałowałem jego twarz i szyję, kończąc na jego ustach i zatapiając się w moim uzależnieniu. Najsłodszym uzależnieniu, jakie mogłem mieć.
Komentarze
Prześlij komentarz