Other universe - Rozdział 13
Jiraya śmiał się przez chwilę a mnie od tego stanęły wszystkie włoski na ciele. Byłem kompletnie zaskoczony jego zachowaniem i w jakiś sposób miałem wrażenie, że nie wróży to nic dobrego. Ale przecież on był związany i byli tu ze mną jedni z najsilniejszych shinobi jakich znałem, więc nic złego nie mogło się wydarzyć, prawda?
Westchnąłem cicho i wyprostowałem się bardziej na swoim miejscu, uważnie wpatrując się w naszego więźnia. Nie chciałem niczego przeoczyć. Nie mogłem sobie na to pozwolić.
-Uważaj, dzieciaku. To Jiraya, nigdy nie wiadomo, jakiego asa wyciągnie z rękawa.
Usłyszałem w sobie głos Lisa. Potaknąłem mu cicho ale nie chciałem na razie się rozpraszać. Wiedziałem, że jeśli będzie taka potrzeba będę mógł szybko poprosić go o pomoc.
-Zabawne, że mnie o to pytacie. Nie mam jednak w interesie nic wam na ten temat mówić.
-Tyle to się domyślaliśmy. Pytanie tylko, jak wiele czasu jesteś w stanie przetrwać pod wpływem tortur.
-Zapewne więcej, niż wam się wydaje. Nie sądzę jednak, żebyście mieli jeszcze na to szansę.
-Proszę cię. Nie uda ci się stąd wydostać. Nawet jeśli jesteś legendarnym Sanninem, nas wciąż jest dla ciebie zbyt wiele.
-Być może. Jednak zabiorę ze sobą tylu z was, ilu będę w stanie.
Ostatnia wypowiedź Jirayi nie została przez nikogo skomentowana. Po prostu siedzieliśmy tam wszyscy przez moment w ciszy i nie wiedziałem, co to wszystko ma znaczyć.
-Naruto, twój ojciec byłby bardzo zawiedziony widząc cię takim. Twoja matka zapłakałaby się na śmierć. Oni nigdy nie odwróciliby się od Wioski.
Zagotowało się we mnie. Nie potrafiłem wyobrazić sobie, że ktokolwiek będzie mieć czelność w taki sposób ze mną rozmawiać.
-Nie masz pojęcia, co przeżyłem ani dlaczego odszedłem. To Wioska odwróciła się ode mnie i to z dniem moich narodzin. Nie masz o niczym pojęcia, więc siedź cicho, staruchu.
Warknąłem na co dostałem ostrzegawcze spojrzenie Itachi'ego. Wiedziałem, że moim warunkiem pobytu tutaj był fakt, że nie będę się odzywać. Nie moglem jednak tak po prostu milczeć, słysząc takie brednie. Nie potrafiłem siedzieć spokojnie. Miałem jednak świadomość, że muszę chociaż spróbować zachować spokój. Nie chciałem, żeby Itachi był później na mnie zły.
-Możliwe, że nie wiem co się wydarzyło. Wiem jednak, że twoi rodzice pokładali w tobie więcej wiary niż to, co robisz teraz. Muszą być bardzo zawiedzeni...
Zacisnąłem pięści i poczułem wbijające się w moją skórę paznokcie. Najwyraźniej powoli przestawałem panować nad czakrą Lisa ale jeszcze nie było tak źle. Poza tym wiedziałem, że nie mam się czym martwić, bo Itachi i Pain nad wszystkim zapanują jeśli będzie trzeba.
-Nie jesteś tu na pogawędce z Naruto, zostaw go proszę w spokoju.
-Przepraszam, wybaczcie, myślałem że jako ojciec chrzestny mam prawo z nim przez moment porozmawiać. O co pytaliście?
Jak... Ojciec... Chrzestny?
Taak... doskonale to pamiętam. To pisarz. W jednej ze swoich książek użył imienia Naruto. Twoi rodzice zdecydowali się ci je nadać i poprosili Jirayę, żeby został twoim ojcem chrzestnym.
Dlaczego więc nigdy się mną nie zainteresował? Nigdy nie napisał, nigdy się nie pojawił.
Bo taki jest. Po prostu chce cię zmanipulować. Liczy na to, że jego znajomość z twoimi rodzicami przekona cię do przejścia na ich stronę.
Nie! Nienawidzę go! Nigdy się o mnie nie troszczył i nigdy się o mnie nie zatroszczy! Nienawidzę go!
I to jest w porządku. Pozwól mi ci pomóc, to zemścimy się na nim. Razem.
Nie, jeszcze nie teraz. Itachi i Pain potrzebują od niego informacji.
Myślisz, że im je poda? Jedne z wielkich Sanninów skłoni się przed przestępcami?
Nie wiem, ale poczekajmy jeszcze. Nie chcę im przerywać i niszczyć ich planów.
Nie mam pojęcia, jak długo trwała moja wymiana zdań z Listem uwięzionym we mnie, jednak w pewnym momencie usłyszałem huk a gdy znów spojrzałem w stronę skrępowanego więźnia, jednak jego tam nie było. Stał parę metrów dalej, wolny i zdecydowanie gotowy do walki. Co tu się wydarzyło?
Komentarze
Prześlij komentarz