Wall between us - Rozdział 21


 Stałem tak próbując zapanować nad przerażeniem, jednak nie byłem w stanie. Łzy płynęły mi po policzkach wbrew mojej woli, oddychanie stało się niewyobrażalnie ciężkie. Nie mogłem się nawet poruszyć, bo mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mam pojęcia, ile czasu mój właściciel mnie do siebie z jakiegoś powodu przytulał, jednak nie mogło to trwać długo - nawet, jeśli dla mnie zdawała się to być cała wieczność.

Gdy w końcu się ode mnie odsunął, nie byłem nawet w stanie spojrzeć mu w twarz. Mało tego, czułem jak każdy mięsień w moim ciele drży i jak powoli kręci mi się w głowie. Chciałem odejść, chciałem wyjść z tego pokoju i uciec najdalej, jak się tylko dało ale nie miałem na to możliwości - moje ciało nie chciało mnie słuchać  i nie chciało się ruszyć. Czułem dłonie Otabeka na swoich ramionach, jednak nie potrafiłem zareagować. Mój mózg skutecznie blokował jakąkolwiek możliwość działania i zakazywał mi jakiejkolwiek pracy. W głowie słyszałem jedynie niezwykle głośno wyjący alarm wskazujący mi, że nie mogę czuć się tu bezpiecznie. 

-Jurij!

Krzyk Otabeka wyrwał mnie z tego transu, zupełnie jakby stał się dla mnie jakimś impulsem. Jednak nie tym pozytywnym, który sprawia że wszystko jednak znów jest dobrze. O nie. Strach jedynie zmotywował mnie do działania, którego normalne nawet ja bym się po sobie nie spodziewał.

Odepchnąłem od siebie młodego mężczyznę i biegiem rzuciłem się do drzwi. Wybiegłem z pokoju, zbiegłem po schodach niemal się na nich zabijając - jakim cudem to przeżyłem, miało pozostać tajemnicą do końca mojego życia - prześlizgałem się przez cały hall i wypadłem przez drzwi do rezydencji, od razu kierując się w stronę bramy. Wciąż słyszałem za sobą wołającego moje imię Młodego Dziedzica a w głowie miałem tylko jedną myśl. "UCIEKAJ". Biegłem tak przed siebie, aż zostawiłem rezydencję z której uciekałem daleko w tyle. Chociaż paliło mnie w płucach i nie mogłem złapać oddechu, nie mogłem się zatrzymać. Wciąż nie czułem się bezpiecznie. Wciąż byłem zbyt blisko domu, z którego musiałem uciec. 

W końcu jednak nie byłem w stanie dłużej biec. Nie miałem pojęcia gdzie się tak właściwie znajdowałem, jednak nie było to dla mnie w tym momencie ani trochę istotne. Oparłem się o jakieś drzewo i poczułem, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa - więc padłem tam, gdzie stałem, na zimną ziemię i mokrą trawę. Nie było to dla mnie jednak w tym momencie istotne. Kiedy w końcu trochę udało mi się uspokoić oddech, zacząłem zastanawiać się nad tym, co mam teraz tak właściwie zrobić. Powrót do rezydencji nie wchodził w grę, umarłbym ze strachu. Nie mogłem też pójść do mieszkania, które do tej pory zajmowałem z dziadkiem, bo jest to pierwsze miejsce w którym mój oprawca będzie mnie szukać. Również Akademia nie mogła być dobrym miejscem do ucieczki, ponieważ zbyt dużo osób tam mnie znało i wiedziałem, że będą informować Otabeka w momencie gdy mnie zobaczą. Nie, nie miałem absolutnie żadnej możliwości wrócić dokądkolwiek. Musiałem wymyślić coś innego, nie wiedziałem jeszcze tylko, co takiego.

Gdy udało mi się zebrać trochę sił, znów się podniosłem i zacząłem iść przed siebie. Byłem w części miasta, której nigdy wcześniej nie odwiedziłem i nie wiedziałem, dokąd mam iść ani gdzie szukać schronienia. Od czasu do czasu słyszałem gdzieś w oddali syreny policyjne, przez co podświadomie zmuszałem się do schowania gdziekolwiek, żeby tylko mnie nie zauważyli. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Otabek nie pozwoli swojej własności tak łatwo odejść.

Nawet wtedy, gdy znalazłem się w jakimś opuszczonym domu i mogłem w końcu skryć się przed wiatrem i wzrokiem całego świata wciąż zastanawiałem się, co mam teraz zrobić?

Komentarze

Popularne posty