Odnajdę cię! - Rozdział 13

 


Czas, podczas gdy Eren pisał matury i się z nim nie widziałem niezmiernie mi się dłużył i ledwo powstrzymywałem się przed zadzwonieniem do niego czy nawet odebraniu go po egzaminie ze szkoły i spędzeniu z nim czasu. Dopiero co go odzyskałem, nie byłem pewien ile w ogóle czasu nam razem zostało a teraz musiałem tracić ten czas na jakiś beznadziejny egzamin dojrzałości. Byłem wściekły na cały świat za to, że jest skonstruowany tak a nie inaczej, ale wiedziałem, że nic na to nie poradzę, więc westchnąłem tylko i upiłem łyk herbaty z kubka termicznego, który sobie ostatnio kupiłem i patrzyłem niewidzącym wzrokiem na kartkówki, które miałem sprawdzić. Niezbyt mi się chciało, ale jak mus to mus, jak nie będę wykonywać swoich obowiązków to dyrektor się wkurzy i wezwie mnie na dywanik, zupełnie tak, jak za czasów, gdy byłem uczniakiem. 

Dokończyłem swoją pracę i zebrałem się do domu, wychodząc ze szkoły. Przed chwilą również skończyły się dzisiejsze egzaminy maturalne, więc miałem nadzieję gdzieś na wyjściu choć na chwilę móc zobaczyć tego wkurzającego bachora, ale nigdzie nie mogłem go wypatrzeć w tłumie ubranych na galowo uczniów. Wnioskując, że pewnie już go dzisiaj nie zobaczę, zrezygnowałem z poszukiwań i już miałem kierować się w stronę domu, gdy usłyszałem jakąś kłótnię i znajomy głos zwrócił moją uwagę.

-Zostaw mnie!

Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał głos i zobaczyłem bruneta stojącego naprzeciwko jakiegoś mężczyzny, ze wspomnień wiedziałem, że jest to jego ojciec, z miną jakby zaraz miał ugryźć się w rękę, zamienić się w tytana i go zabić w najbardziej okrótny z możliwych sposobów. Zaskoczyło mnie to szczególnie dlatego, że wiedziałem, że Eren raczej miał dobre kontakty z rodzicami a już szczególnie z ojcem. Postanowiłem przyjrzeć się temu i zobaczyć, w jaką stronę pójdzie ta sytuacja. W razie czego byłem oczywiście gotów zainterweniować.

-Eren, przestań krzyczeć i wsiadaj do samochodu.

Mężczyzna również był zdenerwowany, ale nie podnosił głosu, zamiast tego cedził każde jedno słowo przez zęby i chyba głównie przez to mogłem tak dobrze zrozumieć to, co mówi. Widziałem, jak odwrócony do mnie bokiem chłopak zacisnął pięści i dopiero wtedy zorientowałem się, że na plecach ma spory plecak a w dłoniach trzyma walizkę i torbę sportową.

-Nie! Nienawidzę cię! Jak mogłeś znów to zrobić?!

Jeśli się kłócili to spodziewałem się takiej reakcji mojego chłopaka. Zawsze był bardzo impulsywny i nie hamował się, gdy ktoś przekraczał pewne granice, więc nie dziwiło mnie jego zachowanie.

-Nie będziemy tutaj o tym rozmawiać.

-Nie, my w cale nie będziemy o tym rozmawiać. Wyprowadzam się i nie chcę cię więcej widzieć, chyba że martwego.

Syknął Eren na koniec i odwrócił się na pięcie, po czym ruszył w kierunku przystanku autobusowego, z którego zawsze jechaliśmy do mnie do domu. Przyjrzałem się jeszcze jego ojcu, zastanawiając się, co zrobi, ale on jedynie odetchnął głęboko, wsiadł do swojego samochodu i odjechał w przeciwnym kierunku, więc póki co mogłem być spokojny. Przyspieszyłem kroku i na przystanku przystanąłem na wprost swojego chłopaka.

-Chyba mamy kilka rzeczy do wyjaśnienia.

Powiedziałem miękko. Nie chciałem się z nim kłócić, więc nie chciałem go też prowokować ani dawać mu pretekstu do krzyku. Byłem pewien, że zaraz zacznie boczyć się jak dzieciak, tak jak wcześniej, ale tym co zrobił totalnie mnie zaskoczył. Upuścił obie torby na ziemię i przytulił mnie mocno a z jego piersi wyrwało się głebokie westchnięcie.

-Pojedźmy najpierw do ciebie, proszę. Jestem wykończony.

Szepnął, co było mocnym kontrastem w stosunku do tego, że przed chwilą tak energicznie krzyczał i zachowywał się, jakby miał zaraz wybuchnąć. Objąłem go i trwaliśmy tak do chwili, gdy podjechał nasz autobus. Wtedy poklepałem go po plecach i wziąłem od niego torbę sportową, a po chwili siedzieliśmy ramię w ramię na siedzeniach w autobusie, stykając się ramionami ale nie rozmawiając i nawet na siebie nie patrząc. Podskórnie czułem, że on potrzebuje tego spokoju by się wyciszyć i móc później ze mną normalnie porozmawiać, ale mnie w głowie kłębiło się tyle pytań i myśli, że ledwo mogłem wysiedzieć na miejscu. Cieszyłem się tylko z tego, że w końcu go widzę i czuję ciepło jego ciała tuż obok mojego.

Niedługo później weszliśmy do mojego mieszkania. Brunet rzucił walizki na podłogę w przedpokoju, zdjął buty i kurtkę po czym przeszedł do salonu, gdzie opadł na kanapę i ukrył twarz w dłoniach. Zdawał się bardzo zmęczony a dodatkowo przez swój strój wyglądał na o wiele starszego, niż był w rzeczywistości. Nie bardzo wiedząc, co go tak zbulwersowało, że aż tak pokłócił się z ojcem, podszedłem do niego i uklęknąłem przed nim, kładąc dłonie na jego kolanach. Spojrzał na mnie smutnym, zmartwionym wzrokiem i czułem, że zrobiłbym wszystko, byleby tylko zmyć ten smutek z jego twarzy.

-Eren, musisz mi opowiedzieć, co się stało. Możesz mi zaufać.

Powiedziałem spokojnym tonem, widząc jak na jego twarz wpływa zmęczony, smutny uśmiech.

-Wiem, ufam ci bardziej niż samemu sobie. Ale boję się, że za to, co ci opowiem, znienawidzisz mnie.

Zaskoczył mnie swoim wyznaniem i myślałem przez chwilę, że się przesłyszałem. Na prawdę sądził, że było cokolwiek na tym świecie, za co byłbym w stanie go znienawidzić?

-Nigdy nikt i nic nie zmieni moich uczuć do ciebie i nigdy się od ciebie nie odwrócę. 

Zapewniłem go i widziałem, jak w tych niezwykłych, szmaragdowych oczach błysnęło szczęście.

-Wszystko ci opowiem, ale proszę, nie rozmawiajmy już później o tym. Nie dzisiaj. Powiem ci i potem odpoczniemy w spokoju razem, dobrze? A do tego wrócimy jutro.

Oczywiście od razu przystałem na jego warunki, chociaż nie miałem jeszcze pojęcia, o co tak na prawdę chodzi i niczego się nie spodziewałem. Wiedziałem jednak, że jego szczęście i komfort są dla mnie najważniejsze, więc nie mogłem postąpić inaczej.

-Oczywiście. Ale zanim mi opowiesz, powiedz, dokąd chcesz się wyprowadzić od rodziców?

Była to kwestia, która chyba najbardziej w tym momencie mnie interesowała, więc chciałem jak najszybciej poznać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Zobaczyłem, jak na jego twarz wpływa niewielki rumieniec i nagle odwrócił wzrok, co trochę zbiło mnie z tropu.

-Myślałem, czy może pozwolisz mi zamieszkać tutaj.

Przyznał a ja czułem, jak mi ulżyło i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, poderwałem się na równe nogi i zaniosłem jego bagaże do swojej, chociaż w sumie teraz już naszej, sypialni. Wiedziałem, że to wystarczy mu jako odpowiedź i upewniłem się z tym, gdy po chwili zobaczyłem jego szczęśliwą twarz. Usiadłem obok niego na kanapie i chwyciłem jego dłoń.

-Myślę, że tę kwestię mamy wyjaśnioną. A teraz opowiadaj mi, o co chodzi.

Widziałem, że od razu posmutniał i stracił humor, ale podskórnie czułem, że sprawa jest zbyt ważna, by móc w ogóle odpuścić. Splotłem nasze palce ze sobą i czekałem na informacje, które miałem wrażenie, że zwalą mnie z nóg.

Komentarze

Popularne posty