Prowadź mnie! - Rozdział 7

 


Po kilkunastu minutach rozmowy i przekonywania, rudowłosy nastolatek dał się w końcu zaprowadzić do lekarza, który wcześniej pomógł mu się uspokoić i zaoferował swoją pomoc w razie potrzeby. Zapukał nieśmiało do odpowiednich drzwi i gdy usłyszał zaproszenie, ze spuszczoną głową wszedł do środka.

-Ach, Mały Gigant. Proszę, usiądź. Słucham, jak mogę ci pomóc, Hianat?

Chłopak doczłapał się do wskazanego przez mężczyznę krzesła i usiadł na nim, bawiąc się palcami i ani razu nie podnosząc wzroku. Od środka palił go wstyd i tak ogromne poczucie winy, że było to dla niego wręcz przytłaczające.

-Ja... nie potrafię. 

Powiedział w końcu, mimo że jego głos był cichy i delikatnie drżał. Lekarz usiadł za biurkiem i z zainteresowaniem zaczął obserwować swojego młodego pacjenta. Domyślał się, co działo się w głowie nastolatka i co przeżywał, ale chciał by on sam to ubrał w słowa, bo wtedy będzie mu łatwiej. 

-Zobaczyłem Tobio z tymi... bandażami na oczach i... załamałem się. To ja powinienem być na jego miejscu, to ja powinienem był stracić wzrok... a mimo to obronił mnie. Czuję się tak winny, że aż ciężko mi oddychać. 

Dodał po dłuższej chwili ciszy, podczas której zbierał swoje myśli i zastanawiał się, co i jak w ogóle ma powiedzieć, by być jak najbardziej zrozumiałym. Otarł spływające po jego policzkach, pojedyncze łzy z twarzy i westchnął głęboko, zastanawiając się, co jest z nim nie tak.

-To zrozumiałe. Atak był wymierzony w ciebie a Kageyama cię obronił. Ale zastanów się przez chwilę... czy na jego miejscu nie zrobiłbyś tego samego?

Ruda głowa od razu się podniosła i uważne oczy spojrzały z zaskoczeniem na swojego rozmówcę. Zastanawiał się, czy to pytanie jest podchwytliwe czy jednak ma na nie szczerze odpowiedzieć. 

-Oczywiście, że tak.

-Pomyśl więc, że sytuacje się odwróciły i to ty obroniłeś Kageyamę i leżysz w szpitalu. Kageyama jest wtedy na twoim miejscu i czuje dokładnie to samo, co ty.

-Nie powinien się tak czuć. Zrobiłbym to tylko dlatego, że go kocham i nie chcę nikomu pozwolić go zranić. 

-Dokładnie. A teraz wyobraź sobie, że Kageyama nie zdążył cię obronić i atak cię dosięgnął. Jak myślisz, jak by się czuł?

To pytanie było o wiele trudniejsze od pozostałych. Chłopak zastanawiał się przez chwilę, co by się wtedy stało a że doskonale znał swojego chłopaka, umiał sprecyzować swoją odpowiedź.

-Obwiniałby się o to do końca życia i nienawidziłby się za to, że nie umiał mnie obronić.

Odpowiedział w końcu, gdy to do niego dotarło i zaczął zastanawiać się nad sensem tej rozmowy i nad tym, do czego ona zmierza.

-Widzisz? Kageyama zrobił to, ponieważ bezwarunkowo cię kocha i nie chciał pozwolić, by cię skrzywdzono. Była to dla niego prosta decyzja. Ciężko jest nam patrzeć na to, jak cierpi bliska nam osoba. Mało kto potrafi sobie poradzić z takim przeżyciem. Nikt z nas nie chce, by takie rzeczy się działy i każdy z nas pragnie chronić swoją drugą połówkę. Mimo wszystko są w życiu takie sytuacje, które nam na to nie pozwalają. Tak, jak na przykład ta. Nie mogłeś nic zrobić ani nic na to poradzić, to trwało ułamek sekundy. Nie mógł pozwolić cię skrzywdzić. Sam widzisz, że ty zachowałbyś się tak samo. Oczywistym jest, że czujesz się winnym zaistniałej sytuacji - w końcu doskonale masz świadomość, że ten atak był wymierzony w ciebie a nie w Kageyamę. Ale nie możesz się za to obwiniać. Nie masz wpływu na to, co zrobią inni ludzie. Wpływ masz jedynie na swoje własne działania i decyzje. Więc jeśli chcesz coś zmienić, przestań się obwiniać. Porozmawiaj z nim szczerze, powiedz, co ci leży na sercu i stań się dla niego wsparciem, którego potrzebuje. Przecież nawet niewidomego go kochasz, prawda?

Przemowa lekarza jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozwiała wszelkie wątpliwości i rozplątała komplikacje nastolatka, któremu aż opadła szczęka, że to wszystko było aż tak proste a on tego nie dostrzegał. Pokiwał ze zrozumienem głową i wstał z krzesła, kierując się do wyjścia. 

-Dziękuję panu bardzo. Pójdę do niego. 

-Nie ma za co. Gdybyś czegoś potrzebował, przyjdź śmiało. 

Uśmiechnął się młody lekarz i obserwował, jak jego pacjent, wyraźnie podbudowany, wyszedł z jego gabinetu zupełnie inny, niż był jeszcze kilka minut temu. Miał dobre przeczucia co do tej dwójki i miał nadzieję, że one się sprawdzą. 

Komentarze

Popularne posty