Sen - rozdział 6

 


Harry każdego dnia czuł się coraz słabszy i powoli ulatniała się z niego cała nadzieja. Nie wiedział, ile czasu minęło, odkąd dostał tajemniczą wiadomość od swojego chłopaka, ale wydawało mu się, że minęła już cała wieczność. Bał się, że o nim zapomniał i jednak po niego nie przyjdzie a jego nadzieja była jedynie złudną manipulacją, i ten strach paraliżował go do tego stopnia, że nie mógł przełknąć ani kęsa czy chociażby trochę wody i powoli tracił zdrowy rozsądek. 

Lucjusz po raz kolejny w przeciągu ostatniego tygodnia obserwował na monitorze, jak chłopak którym starał się jak najlepiej zająć wymiotuje cały posiłek, jaki zdołali w niego wmusić i skręca się w bólu, nie potrafiąc poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Żal było mu czarnowłosego. Wiedział, że chłopak już długo tu nie zostanie, ale nie był pewien, czy wszystko pójdzie tak łatwo, jak się o to starali i modlili. Westchnął cicho i odwrócił wzrok,  nie mogąc patrzeć na cierpiącego chłopaka. Doskonale wiedział, ile młody czarodziej znaczył dla jego syna i nawet, jeśli nie był do końca z tego zadowolony, akceptował to i cieszył się szczęściem swego pierworodnego. Przez ten czas, gdy się nim zajmował, zdołał nawet polubić chłopca, który przeżył, ale niestety nie mógł tego pokazać przed swoim przełożonym. Z niewielkim ociąganiem sięgnął do jednej z szafek i wziął kroplówkę z elektrolitami, chcąc przez te ostatnie kilka godzin wzmocnić jakoś swojego podopiecznego i poszedł do jego pokoju. Zastał chłopaka leżącego na pryczy z bladą twarzą, mokrą od potu czołem i zamkniętymi oczami. Oddychał ciężko i płytko przez usta, ale oddychał i to było najważniejsze. Na haku wiszącym w ścianie Lucjusz powiesił butelkę z kroplówką i podłączył ją do Harry'ego, wkuwając się w jego żyły na ręce. Wtedy zielone oczy spojrzały na niego lekko nieprzytomnie, jakby z niezrozumieniem.

-Lucjuszu... pomóż mi, proszę.

Wyszeptał słabo, tak błagalnym tonem, że nawet Śmierciożercy drgnęło serce, słysząc jego słowa. Mężczyzna sprawdził jego nikły puls i temperaturę, przeklinając w duchu, że w takim momencie chłopak się rozchorował. 

-Dałem ci kroplówkę. Wzmocni cię. Postaraj się przespać, sen ci dobrze zrobi. Niedługo to się skończy. Jeszcze tylko chwila. 

Obiecał cicho, by nikt nie mógł go nawet przypadkiem usłyszeć i zostawił pacjenta samego w pokoju. W drodze do gabinetu zerknął na swój zegarek i miał mieszane uczucia. Pozostały mniej niż 4 godziny do zaplanowanej przez nich akcji, a nie zapowiadało się, żeby miało być lepiej. Mogło być ciężko zrealizować ich plan bez większych komplikacji, ale już jest za późno, by móc się wycofać. Muszą to zrobić. Teraz albo nigdy.

***

Draco krążył po pokoju i przeklinał sam siebie. Niecierpliwił się. Zostało parę godzin do czasu, gdy będzie mógł znów zobaczyć swojego chłopaka, ale nienawidził się za to, że sam do tego doprowadził. Plan był zupełnie inny.

Pewnego dnia dowiedzieli się, że Czarny Pan chce oderwać Chłopca, Który Przeżył od rzeczywistości i zniszczyć go psychicznie, zamiast go zabijać. Zmusił jego ojca, by to on stał się opiekunem Harry'ego, więc wymyślili plan. Pozwolą tam zamknąć Harry'ego, zamiast go ukrywać i po kilku dniach, gdy Czarny Pan nie będzie uważał, wyciągną go z tamtąd. Niestety, ich plan spełzł na niczym. Lord Voldemort bardzo często odwiedzał młodego czarodzieja w jego celi i wszystko nadzorował czujnym okiem przez kolejne 2 miesiące. Dopiero wczoraj wyjechał z kraju, kierując się dokądś indziej. Za te dwa miesiące zorganizowali potajemnie armię i ochronę, by po odbiciu czarnowłosego nic im nie groziło i mogli w spokoju pomóc mu wrócić do sił, nim chłopak stoczy ostateczną walkę z groźnym czarnoksiężnikiem. I Draco nie mógł przestać się za to obwiniać. Gdyby od razu zaczął uciekać ze swoim chłopakiem, nie doznałby on takiego cierpienia. Ale było już za późno, by cofnąć czas i teraz nie było odwrotu.

Odbije go za wszelką cenę. 

Komentarze

Popularne posty