Gdzie się podziałeś? - Rozdział 1

 

-Jestem wykończony...

Jęknąłem, zajmując miejsce na tylnym siedzeniu w aucie i zerkając przelotnie na zegarek, który wskazywał kilka minut po godzinie pierwszej w nocy. Westchnąłem cicho i po chwili poczułem, jak mój ochroniarz zajmował miejsce obok mnie a samochód rusza w drogę z cichym pomrukiem silnika.

-Czy to znaczy, że nie chce panicz jechać na lodowisko?

Usłyszałem jego niski głos, w który mimowolnie brzmiała nutka zawodu. Doskonale wiedziałem, że nie jeżdżę tylko dla siebie czy dla mojego ojca. Jeździłem też dla niego. Zawsze śledził mnie wzrokiem i podziwiał. Nienawidziłem, gdy inni zachwycali się moją jazdą, ale uwielbiałem, gdy to on okazywał mi uwielbienie i mnie podziwiał, gdy na lodzie, gdzie najlepiej się czułem, wykonywałem kolejne sekwencje ruchów tanecznych do muzyki płynącej z niewielkiego głośnika bezprzewodowego. 

-Nawet nie żartuj. Jedziemy.

Skinął głową i przekazał informację kierowcy, bo ja oficjalnie nie mogłem rozmawiać z osobą prowadzącą mój pojazd. Wiedziałem, że te zakazy są idiotyczne i wyalienują mnie, przez co w dorosłym życiu nie będę potrafił normalnie się zachowywać, ale żadne argumenty nie trafiały do mojego ojca i nie miałem wyboru, jak tylko się do tego dostosować i żyć, tak jak mi kazał. 

Po niedługim czasie dotarliśmy przed lodowisko należące do mojego ojca. Mimo że było już zamknięte, mieliśmy osobne klucze i mogliśmy z niego korzystać w każdej chwili. Niemal jak niesiony na skrzydłach wbiegłem do środka i od razu skierowałem swoje kroki do przebieralni, gdzie szybko się przebrałem, by po chwili już mogłem wyjść na lód, przy którym na widowni siedział już Otabek. Przez jakiś czas rozgrzewałem się, by sobie nic nie naciągnąć, ale gdy skinąłem do niego głową to z mojego głośnika popłynęła muzyka, do której ostatnio trenowałem nowy układ. Zamknąłem oczy i pozwoliłem ponieść się muzyce, nie zważając na nic i odcinając się od myśli i zmęczenia z całego dnia. Nie wysilałem się normalnie zbytnio fizycznie, poza ćwiczeniami mającymi pomóc mi w łyżwiarstwie, ale mimo to życie dziedzica nie było proste i bardzo męczyło mnie psychicznie, co było chyba jeszcze gorsze. Zanurzyłem się w dźwiękach płynących przez moje ciało i w końcu mogłem na chwilę być kimś innym - zwykłym chłopakiem, który po prostu trenuje jazdę figurową na łyżwach i daje prywatny występ swojemu przyajcielowi. Gdy piosenka się skończyła, podjechałem do barierek, gdzie stał czarnowłosy chłopak i oparłem się o nie.

-Co myślisz, Beka?

Zapytałem z uśmiechem, widząc już po samym wyrazie jego twarzy, jak go tym oczarowałem. Jego opinia była jedyną, która mnie interesowała. W końcu znał mnie jak nikt inny i jako jedyny brał przede wszystkim pod uwagę moje zdanie i uczucia, nawet jeśli miał wystąpić przeciw innym. Jedynym, komu się nie stawiał, był mój ojciec i doskonale mogłem to zrozumieć. Bał się, że inaczej straci tę pracę a nie chcieliśmy się rozdzielać. 

-Było idealnie.

Ten króki komentarz wystarczył, by mnie utwierdzić w moim przekonaniu i zszedłem z lodu, czując że nogi bolą mnie ze zmęczenia. 

-Ale dzisiaj już więcej nie dam rady. Nogi mnie bolą.

Przyznałem, zdejmując łyżwy i zakładając czarne tenisówki, by móc spokojnie i wygodnie przejść do szatni. Podałem trzymane w dłoni łyżwy Otabekowi, by jak zwykle się nimi zaopiekował i wstałem ze swojego miejsca. 

-Idę się przebrać.

Rzuciłem tylko, by się o mnie nie martwił i ruszyłem w drogę do przebieralni. W myślach powtarzałem to, nad czym chciałem jeszcze popracować następnym razem na lodowisku, bo mimo że Beka był oczarowany moim występem, ja wiedziałem, że mogłem go jeszcze lepiej dopracować i zauważałem drobne błędy, nad którymi muszę popracować. Wszedłem do męskiej szatni gdy nagle coś albo ktoś pociągnął mnie w tył i zdążyłem jedynie krzyknąć, nim straciłem przytomność.

OTABEK

-Beka!

Usłyszałem krzyk, który z pewnością należał do blondyna i od razu pobiegłem w kierunku, w którym poszedł zaledwie dwie minuty temu. Co takiego mogło się stać? Wpadłem do przebieralni i szukałem go między szafkami, ale nigdzie go nie zauważyłem. Podskórnie czułem, że stało się coś złego, ale nie chciałem, by moje przypuszczenia okazały się prawdą. Mimo to od razu sięgnąłem po służbowy telefon i zaalarmowałem wszystkich, że Yuri zniknął. Czekając na innych przeczesywałem obiekt, ale nie znalazłem ani śladu, zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu, co przecież było niemożliwe.

Pierwszy na miejscu pojawił się ojciec blondyna wraz z armią prywatnych ochroniarzy, którzy zaczęli ponownie sprawdzać lodowisko a ja zostałem zabrany na bok.

-Otabek, wyjaśnij proszę, co tu się wydarzyło.

Zarządał ostro mężczyzna, będąc wyraźnie zdenerwowanym i nie dziwiłem mu się. Jego jedyny syn, dziedzic jego fortuny, zniknął w środku nocy, nie zostawiając po sobie ani jednego śladu.

-Tak jest, sir. Panicz poprosił, by przyjechać jeszcze na lodowisko. Chwilę poćwiczył, po czym oddał mi swoje łyżwy i poszedł się przebrać, podczas gdy ja miałem pozbierać rzeczy panicza. Po chwili usłyszałem krzyk a gdy się tam pojawiłem, panicza już nie było i nigdzie nie mogłem go znaleźć. Zaraz potem wezwałem pana.

Starałem się jakoś uspokoić, mimo że w cale nie było to takie proste. Miałem wrażenie, że cały mój świat się zawalił. Znałem Jurija od dziecka i był najbliższą mi osobą a teraz zniknął. Nie mogłem uwierzyć w to, że zrobił to z własnej woli. Tym bardziej, że w myślach wciąż słyszałem ten rozdzierający krzyk, wołający moje imię.

-Rozumiem. Idź się uspokoić i poczekaj na policję. Reszta ochroniarzy się wszystkim zajmie.

Rozkazał, więc skinąłem głową i usiadłem na ławce przed budynkiem w którym znajdowało się lodowisko, na której usiadłem, kładąc obok siebie plecak i łyżwy należące do blondyna. Bałem się. Czułem, że przytrafiło mu się coś bardzo złego a ja nie byłem w stanie go przed tym obronić. Tyle lat zawsze go broniłem i nigdy nic mu się nie stało a teraz dałem podejść się jak głupi. Jedyne, co mi zostało, to mieć nadzieję, że policja szybko odnajdzie Jurija i nic mu się nie stanie. Wiem, że ma niewyparzony język, więc modliłem się w duchu, by nie wpakował się przez to w jakieś kłopoty, do czego zdecydowanie był zdolny. Nie dostrzegliśmy niebezpieczeństwa, bo poczuliśmy się zbyt pewnie, do czego nie mieliśmy prawa. Nie, gdy jest się synem jednego z najbogatszych ludzi w Rosji i jego ochroniarzem. Popełniłem błąd, za który musiałem zapłacić i zrobić wszystko, by odnaleźć chłopaka, za wszelką cenę. Zrobię wszystko. Dla niego.

Komentarze

Popularne posty