Odnaleźć siebie - Rozdział 19 REWRITE


 pov Justin

Minął trochę ponad miesiąc, odkąd pracowałem w jednej z kawiarni w centrum miasta na stanowisku baristy i kończyłem kurs na prawo jazdy, żeby móc swobodnie poruszać się między domem a pracą. Dostałem swoją pierwszą pensję i czekałem na rozpoczęcie rekrutacji na studia. Zaczynał się też okres świąteczny, którego nigdy jakoś szczególnie nie lubiłem ale tym razem bylem bardzo podekscytowany i miałem nadzieję, że te Święta będą niezapomniane. Już się na to cieszyłem. Odchaczyłem w kalendarzu kolejny, chylący się już ku zachodowi dzień i spojrzałem na kolejną datę. Oprócz Świąt i Nowego Roku, zbliżały się również urodziny mojego kochanego Wilczka. 22 stycznia... Miałem zamiar się postarać i zrobić coś, żeby te urodziny były najlepsze w jego życiu.

Dopiłem kawę i już miałem iść do sypialni, żeby przebrać się przed spacerem do lasu, bo było już dość zimno, gdy usłyszałem wilcze wycie i przystanąłem w pół kroku. Mogłem być nowy w tym świecie ale nigdy nie słyszałem tak przerażająco ostrzegawczego wycia. Spojrzałem na Nick'a, który momentalnie pojawił się w drzwiach swojego gabinetu i obaj się zrozumieliśmy. Nie mówiąc ani słowa obaj wybiegliśmy z domu, w lot zmieniając się w Wilki i pobiegliśmy ile sił w łapach w stronę, skąd dochodziło wycie. Po drodze gdzieś niedaleko zauważyliśmy dołączającego do nas betę.

Dopiero po dłuższej chwili znaleźliśmy się na samym skraju naszych ogromnych ziem - przy granicy, o której mówił mi Nick. Tuż przy niej kilka Wilków otoczyło kogoś, kogo nie byłem w pierwszym momencie w stanie dostrzec, jednak gdy tylko nas zauważono wszyscy się odsunęli a my zobaczyliśmy leżącą na ziemi nieprzytomną dziewczynę w mniej-więcej moim wieku z głębokimi ranami na pelcach.

Chociaż ja byłem w zbyt dużym szoku by działać, Nick i Marc od razu przystąpili do akcji - mój partner pomógł zarzucić nieznajomą na plecy Marc'a i po chwili nasz beta zniknął nam z oczu, kierując się w stronę naszych domów, gdzie prawdopodobnie już czekał na nich nasz lekarz. Spojrzałem na Nick'a i zobaczyłem wściekłość wymieszaną z zaskoczeniem w jego oczach. Co tu się w ogóle stało? 

pov Nicholas

Minęło kilka dni, odkąd znaleźliśmy nieprzytomną dziewczynę na skraju naszego terytorium, a ona dalej nie odzyskała przytomności i przez cały czas przebywała w domu naszego lekarza. Wiedzieliśmy tylko dwie rzeczy: była wampirzycą a jej rany zdecydowanie zadał jej inny wampir. Od wielu lat żyliśmy w pokoju z innymi rasami, jednak wampirza wojna mogła wciągnąć w to również inne rasy i zniszczyć dotychczasowy pokój. 

Wyszedłem ze swojego gabinetu z głową w chmurach decydując, że czas na przerwę na kawę. Jednak pierwszym, co zrobiłem po wejściu do kuchni, było objęcie mojego ukochanego, który właśnie przygotowywał sobie lunch i ukradłem mu kawałek papryki z deski do krojenia, po chwili kradnąc również pocałunek z jego słodkich ust.

-Zjesz coś?

Zapytał z czułym uśmiechem, nie przerywając krojenia kalarepy i zerkając przelotnie na nastawiony na kuchence garnek. 

-Chętnie. Co dziś porabiasz?

-Byłem na spacerze. Na piątą muszę iść do pracy. Zauważyłeś, że Marc niemal przez cały czas krąży pod domem lekarza, odkąd znaleźliśmy tą wampirzycę?

Szczerze mówiąc kompletnie nie zwróciłem na to uwagi, jednak gdy mój partner o tym wspomniał musiałem przyznać, że faktycznie nasz beta zachowywał się co najmniej dziwnie.

-Masz rację. Będzie trzeba z nim o tym porozmawiać.

-Zostawmy to na jutro, oboje mamy wolne, będziemy mogli wziąć go na spacer i na spokojnie go wypytać. Mam wrażenie, że coś się kroi. 

I najgorsze jest to, że mimo iż zgadzałem się w 100 procentach z przeczuciami mojego partnera, nie miałem pojęcia, w którą stronę się to wszystko potoczy.

Komentarze

Popularne posty