We found us - rozdział 5
Słowa Tom'a... zabolało mnie to, że mnie tak nie kocha, mimo, że o tym wiedziałem. Ale ucieszyło, że chce, żeby wszystko było jak dawniej. Telefon Davida trochę jednak popsuł mi humor. Aktualnie stoję przed szafą w samych bokserkach, nie wiedząc, co powinienem ubrać. Zdecydowałem się w końcu na czarne spodnie z szarymi przetarciami, ciemnoszare trampki i tego samego koloru bluzkę. Założyłem do tego kilka wisiorków i bransoletek, zrobiłem sobie lekki makijaż i chwyciłem w dłoń czarną, skórzaną kurtkę. Bliźniaka znalazłem w salonie, gdzie oglądał telewizję.
-Mogę tak iść? - zapytałem w progu i pokazałem mu się. Czekoladowe oczy zmierzyły mnie od góry do dołu i skinął powoli głową.
-Gdzie się spotkacie?
-Pamiętasz te małą kawiarnię niedaleko centrum handlowego? Tą zaraz przy metrze, przystanek przed tym, przy którym jest sklep Apple. - tłumaczyłem zawile. Nie mam pamięci do nazw, ale zapamiętuje okolicę, więc zawsze muszę mu ja opisywać. Gdy mój brat skinął głową, odetchnąłem z ulgą.
-Będziecie tam tylko we dwóch? To dwadzieścia minut samochodem stąd. - uśmiechnąłem się. Martwi się, mój kochany Tom! No i jak go tu nie kochać?
-Sami. Mam naładowany telefon, jak coś będzie nie tak to dam znać. - obiecałem i zobaczyłem satysfakcję w jego oczach. Teraz mogłem iść. Chwyciłem torbę którą przewiesiłem przez ramię i wyszedłem z domu. Czułem się dużo lepiej niż wczoraj, ale wciąż daleko mi było do na prawdę dobrego samopoczucia. Założyłem słuchawki na uszy i przeszedłem na przystanek U-Bahn'u. Na szczęście od razu podjechała linka którą miałem jechać, więc wsiadłem. Wiem, Hamburg to miasto w którym dużo ludzi dziwnie się ubiera, dlatego tylko nieliczni byli mną zainteresowani. Ze wzrokiem ukrytym za oknem dojechałem na miejsce spotkania. Wszedłem do kawiarni i zająłem stolik, jednak myślami cały czas byłem przy bracie. Dał mi szansę... być swoim bratem... nie musiał! Mógł mnie nienawidzić! Matko, jak ja jestem z tego powodu szczęśliwy... mam wrażenie że to aż bije ode mnie.
Z letargu wyrwała mnie dłoń mężczyzny, który stał przede mną. Spojrzałem na niego. Mężczyzna jest wysoki, ciemne włosy modnie przystrzyżone i starannie ułożone, lekki zarost, rozbudowane mięśnie, trochę bardziej niż u Toma ale nie byłem pewien, czy byłby silniejszy od mojego bliźniaka. Ubrany był w sumie nijak, nie lubię gdy ktoś ubiera się cały w jeans, od stóp do głów. Podałem mu niepewnie dłoń a on się do mnie przesiadł. Zdecydowanie do mnie nie pasuje...
-Więc to ciebie przysłał David? - spytałem obojętnie a on potwierdził ruchem głowy.
-Tak. Nazywam się Klaus, ale to pewnie już wiesz. Jestem o trzy lata starszy niż ty... - serio? Ja mam wrażenie, że gość jest starszy o trzynaście lat a tu tylko trzy lata, no popatrzcie! -...mieszkam tu od kilku lat, wcześniej mieszkałem w Berlinie... - ohh, na prawdę nie chce mi się słuchać historii Twojego życia. Jednak grzecznie słuchałem, uśmiechałem się i potakiwałem. Na jakiej podstawie David stwierdził że będziemy się dogadywać?! No na jakiej?! Ten gość jest taakii nudnyy... on chyba studiuje coś poważnego... -...aktualnie studiuję prawo... - a nie mówiłem?! I kto tu jest jasnowidzem? Ja! Ehh... wkurzasz mnie już, Klaus... przestań gadać... ja wiem, że sam dużo mówię i podziwiam mojego bliźniaka, że ze mną wytrzymuje, szczególnie teraz, gdy dziesięć minut paplaniny tego człowieka doprowadza mnie do szewskiej pasji.
-Mogę tak iść? - zapytałem w progu i pokazałem mu się. Czekoladowe oczy zmierzyły mnie od góry do dołu i skinął powoli głową.
-Gdzie się spotkacie?
-Pamiętasz te małą kawiarnię niedaleko centrum handlowego? Tą zaraz przy metrze, przystanek przed tym, przy którym jest sklep Apple. - tłumaczyłem zawile. Nie mam pamięci do nazw, ale zapamiętuje okolicę, więc zawsze muszę mu ja opisywać. Gdy mój brat skinął głową, odetchnąłem z ulgą.
-Będziecie tam tylko we dwóch? To dwadzieścia minut samochodem stąd. - uśmiechnąłem się. Martwi się, mój kochany Tom! No i jak go tu nie kochać?
-Sami. Mam naładowany telefon, jak coś będzie nie tak to dam znać. - obiecałem i zobaczyłem satysfakcję w jego oczach. Teraz mogłem iść. Chwyciłem torbę którą przewiesiłem przez ramię i wyszedłem z domu. Czułem się dużo lepiej niż wczoraj, ale wciąż daleko mi było do na prawdę dobrego samopoczucia. Założyłem słuchawki na uszy i przeszedłem na przystanek U-Bahn'u. Na szczęście od razu podjechała linka którą miałem jechać, więc wsiadłem. Wiem, Hamburg to miasto w którym dużo ludzi dziwnie się ubiera, dlatego tylko nieliczni byli mną zainteresowani. Ze wzrokiem ukrytym za oknem dojechałem na miejsce spotkania. Wszedłem do kawiarni i zająłem stolik, jednak myślami cały czas byłem przy bracie. Dał mi szansę... być swoim bratem... nie musiał! Mógł mnie nienawidzić! Matko, jak ja jestem z tego powodu szczęśliwy... mam wrażenie że to aż bije ode mnie.
Z letargu wyrwała mnie dłoń mężczyzny, który stał przede mną. Spojrzałem na niego. Mężczyzna jest wysoki, ciemne włosy modnie przystrzyżone i starannie ułożone, lekki zarost, rozbudowane mięśnie, trochę bardziej niż u Toma ale nie byłem pewien, czy byłby silniejszy od mojego bliźniaka. Ubrany był w sumie nijak, nie lubię gdy ktoś ubiera się cały w jeans, od stóp do głów. Podałem mu niepewnie dłoń a on się do mnie przesiadł. Zdecydowanie do mnie nie pasuje...
-Więc to ciebie przysłał David? - spytałem obojętnie a on potwierdził ruchem głowy.
-Tak. Nazywam się Klaus, ale to pewnie już wiesz. Jestem o trzy lata starszy niż ty... - serio? Ja mam wrażenie, że gość jest starszy o trzynaście lat a tu tylko trzy lata, no popatrzcie! -...mieszkam tu od kilku lat, wcześniej mieszkałem w Berlinie... - ohh, na prawdę nie chce mi się słuchać historii Twojego życia. Jednak grzecznie słuchałem, uśmiechałem się i potakiwałem. Na jakiej podstawie David stwierdził że będziemy się dogadywać?! No na jakiej?! Ten gość jest taakii nudnyy... on chyba studiuje coś poważnego... -...aktualnie studiuję prawo... - a nie mówiłem?! I kto tu jest jasnowidzem? Ja! Ehh... wkurzasz mnie już, Klaus... przestań gadać... ja wiem, że sam dużo mówię i podziwiam mojego bliźniaka, że ze mną wytrzymuje, szczególnie teraz, gdy dziesięć minut paplaniny tego człowieka doprowadza mnie do szewskiej pasji.
-Stop! - przerwałem mu a jego wzrok spoczął na mnie. Rozmasowałem delikatnie skronie.
-Okey, ustalmy sobie coś. Ja lubię dużo mówić, ludzi którzy dużo mówią też lubię, ale twoje gadanie mnie wkurza. Proszę, przestań tyle gadać. Dwa, zamów coś w końcu, bo jak nie to ja się stąd zbieram. Trzy, to jest tylko gra i jeśli przekroczysz pewnie granice, to przysięgam, że wydrapię ci oczy i wyrwę z gardła struny głosowe a z piersi serce. Ty masz tylko przy mnie pokazać się od czasu do czasu, ubrany jak CZŁOWIEK i dać mi czasem buzi w policzek czy objąć, żeby media miały zabawę. Ale nic więcej, a gdyby przyszło ci do głowy podrywać mnie na poważnie, wiedz, że jestem już zakochany. - mój potok słów sprawił, że na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, ale skinął głową. Tylko co z tego, skoro miałem wrażenie, ze to jeszcze nie koniec?
TOM
Mimo, że Bill napisał mi, że wszystko jest w porządku już chyba pięć razy, ja i tak miałem złe przeczucia co do tego faceta. Okazały się prawdziwe, gdy mój braciszek wrócił do domu cały roztrzęsiony. Od razu do niego dopadłem.
-Co się stało? - zapytałem, ale gdy jego zasunięte łzami oczy podniosły się na mnie, od razu go przytuliłem. Od razu poczułem, jak rozluźnia się i wtula we mnie mocno, pozwalając w końcu łzą płynąć po policzkach i niszcząc staranny makijaż. Zapewne te wszystkie jego tusze i cienie poplamiły mi już koszulkę, ale co z tego? Najwyżej ją wypiorę albo wyrzucę, Bill jest najważniejszy na całym świecie. Zacząłem głaskać go po plecach i wtuliłem w siebie mocniej. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do salonu, gdzie usiadłem na kanapie i posadziłem na swoich kolanach, jak już wiele razy w życiu. Tuliłem go do siebie i głaskałem, a on tylko płakał i płakał, mocniej się we mnie wtulając.
Po jakimś czasie szloch ucichł a mój bliźniak przestał drżeć i jego uścisk osłabił. Odsunął się ode mnie a ja zauważyłem, że jego twarz jest cała zapuchnięta od płaczu i cała w czarnych pozostałościach makijażu. Pogłaskałem go po twarzy a on tylko zadrżał.
-Co się stało, Billy? Powiedz mi, proszę. - szeptałem do niego cicho.
-On... o matko, Tom! - wykrzyknął i odsunął się ode mnie, stając na nogi i patrząc na mnie ze strachem. Zauważyłem, że skulił się lekko.
-Co się stało? - powtórzyłem pytanie a na policzkach mojego brata znów popłynęły łzy. Westchnął cicho i spojrzał na mnie z bólem.
-Ten gość... Klaus... - zaczął, a ja wstałem i przytuliłem go lekko, patrząc mu w oczy i czekając na cześć dalszą. -On.. powiedział, że przygotował się na mnie. Że wie o mnie dużo. On... Boże, nie, nie mogę tego powiedzieć! - znów się rozpłakał a ja mocno go przytuliłem i tylko czekałem. Po chwili uniósł na mnie spojrzenie smutnych oczu. -Kiedyś... Kiedyś, gdy mieliśmy ten na prawdę ciężki okres i chodziłem jak szalony do klubów, piłem na umór chociaż nie piję. Pamiętasz? - skinąłem na potwierdzenie głową. Zadrżał i kontynuował. -Wiesz, że nie pamiętam kilku nocy. Ale z jednej... nie pamiętam kompletnie nic... i... on tam był... on... - zaciął się ale po chwili zaczął mówić dalej. -Dodał mi wtedy pigułkę gwałtu. Nie ma zdjęć ani filmów, ale... powiedział, ze szczegółami jak było, jak jęczałem, jak chciałem więcej... - rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, ale czułem, że to nie wszystko. -On... powiedział, że wołałem cię... nie w trakcie ale przed i po, gdy płakałem, chciałem, żebyś przyszedł. Powiedział, że na pewno nigdy więcej mnie nie dotkniesz... że wyrzucisz mnie z domu, Tokio Hotel się rozpadnie i... i że mogę już się szykować do bycia dziwką, bo jedyne miejsce w którym wyląduje to burdel! - czułem, jak krew się we mnie zagotowała. Myślałem, że pójdę zaraz i zabije gnoja. -Powiedział, że nas zniszczy... - szepnął już ciszej i zadrżał znów. Przytuliłem go mocniej i pocałowałem w czoło, chociaż miałem ochotę wyjść i zabić na miejscu tego całego Klausa. Jak on mógł tak zranić mojego brata, mojego Bill’a?! Poczułem, jak mój bliźniak nagle osuwa się na ziemię, i gdybym go nie trzymał to pewnie upadłby.
-Bill? - spojrzałem mu w twarz i potem na powoli unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Zemdlał? Boże, Billy... Wziąłem go na ręce i siląc się na spokój, zaniosłem go do pokoju, gdzie położyłem się wraz z nim. Matko... kochany mój braciszek, taki wrażliwy a tak skrzywdzony... cholera...
"-Będziecie tam tylko we dwaj?" we dwóch (dwoje jeżeli 2 osoby są różnej płci) sory, ale jak widzę takie błędy to aż muszę poprawić :P
OdpowiedzUsuńKlaus - student prawa XD te dwie rzeczy się wykluczają, jak pomyślisz o Michaelsonie xD
oj ;-; zły Klaus, siad!
Sorki, nie zauważyłam tego nawet, zaraz poprawię
UsuńxD
Miało być "wy dwaj " hehe
Michaelsonie? Kto to?
z serialu The Originals...to taki serial powiązany z Vampire Diaries (Pamiętnki Wampirów) :3 Taka rodzina pierwszych nieśmiertelnych-nieśmiertelnych wampirów :P
UsuńThe Vampire Diares znam ale tego drugiego nie oglądałam ;)
UsuńSzczerze powiedziawszy, kiedy już raz się to czytało nie ma tego dreszczyku emocji *sad emoticon* No, ale oczywiście wszystko przeczytałam i czekam na więcej, a jakby mogło być inaczej.. Mam tylko jedną uwagę (taką większą, bo inne to nie istotne): "Poczułem, jak mój bliźniak nagle osuwa się na ziemię, i gdybym go nie trzymał to pewnie upadłby." - nie mógł osuwać się na ziemię, kiedy Tom trzymał go na kolanach.. Wut? Wgl nie rozumiem tego fragmentu gramatycznie xD (twoja wypowiedź też jest niezrozumiała gramatycznie -_- Umrzyj Izu, umrzyj) Pozdrawiam, ślę wenę i czeeekam na next~Oyasumi
OdpowiedzUsuń