My wonderful nightmare - Rozdział 16
Może ze względu na ekscytację obozem treningowym a może ze względu na to, że miałem w tym momencie za dużo na głowie, przez kolejny tydzień ani raz nie pomyślałem o Kageyamie i byłem hiperaktywny, jak zawsze z resztą. Doskonaliliśmy naszą grę i miałem nadzieję być coraz lepszym - w końcu celowaliśmy, żeby w przyszłym roku pojechać na zawody międzynarodowe! Byłoby świetnie, gdyby nam się udało a ja miałem zamiar utrzymać miejsce w pierwszym składzie, oczywiście razem z Asahim, Noyą i Tanaką.
W końcu jednak nadszedł tak długo wyczekiwany przez nas dzień i w sobotę z samego rana staliśmy w pełni rozbudzeni i w pełnej gotowości przy wejściu do szkoły, gdzie niedługo miała być zbiórka i gdzie zaraz miał podjechać autokar, który zabierze nas do ośrodka treningowego. No, może nie wszyscy byli tak rozbudzeni - Asahi wciąż zdawał się być w jakiejś części w krainie snów i nie miałem serca go rozbudzać, mimo że z Noyą zachowywaliśmy się dość głośno - całe szczęście, że w pobliżu nie ma żadnych mieszkań i nikt nie mógł na nas krzyczeć, że zakłócamy ciszę. W końcu siódma rano w sobotę to dość wczesna pora i wielu ludzi woli sobie odespać po ciężkim tygodniu. My mieliśmy coś lepszego do roboty.
Odwróciłem się, rozglądając się dookoła i szukając wzrokiem Tanaki, który zniknął mi z oczu już chwilę temu i dopiero po chwili zauważyłem go na znajdującej się niedaleko ławce, jak przeglądał jakieś czasopismo w skupieniu - najwyraźniej nasze wygłupy jemu też nie przeszkadzały. Spojrzałem na roześmianego Noyę i porozumieliśmy się bez słów - wzięliśmy wielkoluda pod ramiona z obu stron i zaprowadziliśmy na ławkę, gdzie mógł jeszcze trochę odpocząć zanim zacznie się zbiórka i usadziliśmy go na ławce. Kątem oka widziałem, że podchodzą do nas już powoli koledzy z drużyny - w końcu mieliśmy się spotkać za jakieś 20 minut, więc musieli być na czas.
-Co czytasz?
-Przeglądasz pisemka dla dorosłysz?
-Trener nie będzie zadowolony.
-Pewnie ci je zabierze i sam zacznie przeglądać.
Przekrzykiwaliśmy się z Noyą, nachylając się do Tanaki i przyglądając mu się z szerokimi uśmiechami. Szczerzyłem ząbki, widząc jego głupią minę ale chyba po chwili załapał nasz żart, bo zaczął się śmiać i podał nam gazetę do ręki.
-Wczoraj przyszło nowe wydanie siatkarskie. Nie zdążyłem przeczytać.
Wyjaśnił ze śmiechem a my zaczęliśmy przeglądać strony. Oczywiście doskonale znaliśmy to prenumerowane przez Tanakę pisemko, bo czytaliśmy je nie raz - zazwyczaj układając się na łóżku w pokoju u jednego z nas i czytaliśmy je razem. Noya wyrwał mi je z ręki i podał z powrotem Tanace.
-Dasz nam wieczorem.
Powiedział, puszsczając mu oczko. Wszyscy zebraliśmy się pod szkołą w przeciągu kilkunastu minut i kilka chwil później byliśmy już w drodze do ośrodka sportowego, który znajdował się na obrzeżach Tokio - nie było to więc daleko, jednak trener koniecznie chciał, żebyśmy jechali wszyscy razem wynajętym autokarem. Mówił coś o tym, że w innym wypadku będzie sporo spóźnialskich i każdy będzie na miejscu o innej porze i zapanuej chaos ale w cale mnie to nie obchodziło - w końcu nie było opcji, żebym nie pojawił się na miejscu zbiórki na czas i nie wziął udziału w obozie. Całe dnie grania w siatkówkę! Czy istniało coś lepszego? Chyba nie a jeśli nawet, to nie mołem nic wymyślić.
Gdy byliśmy już na miejscu niezbyt interesował mnie pokój, który dostaliśmy - ledwo wrzuciłem tam swoje torby i od razu wybiegłem na zewnątrz a za plecami słyszałem szybkie kroki Yuu. Chwilę potem razem wpadliśmy na salę treningową, którą kojarzyłem jeszcze z czasów w Karasuno - zdaje się, że to właśnie tutaj byliśmy na naszym obozie treningowym z innymi liceami. Od razu zauważyłem znajome twarze i nie mogłem powstrzymać radosnego uśmiechu.
-Kenma! Kuro!
Obaj spojrzeli po nas jakoś tak... dziwnie? Jednak wtedy kompletnie nie zwróciłem na to uwagi. Podbiegłem do nich, zdejmując po drodze bluzę i rzucając ją w kąt, po czym ustawiłem się na jednej z pozycji.
-Hej, krewetko.
-Mogę z wami zagrać?
-Jasne. Może zagramy dwa na dwa, jeśli Nishinoya też zechce zagrać?
Zaproponował Kuuro, siląc się na uśmiech. Podświadomie ignorowałem fakt, że to nie był ten sam uśmiech, którym zazwyczaj się uśmiechał i starałem się po prostu czerpać przyjemność z tego obozu. Gdybym tylko wiedział, co mnie czeka.
Komentarze
Prześlij komentarz