Zatańczysz? - Rozdział 12
Powrót do zdrowia nie był taki prosty, jak Jurij by się spodziewał. Mimo, że zawsze był w świetnej formie psychicznej, dzięki swoim ćwiczeniom, trucizna okazała się bardzo silna i skutecznie wykończyła jego organizm na długie tygodnie, podczas których przeklinając pod nosem jak szewc i złoszcząc się na samego siebie codziennie zmuszał się do coraz to nowych ćwiczeń i więcej wytrzymałości. Miał zamiar jak najszybciej wrócić do swojej dawnej formy, choćby świat mu się walił na głowie - nie pozwoli, żeby ktokolwiek widział jego słabości. Nie chciał, żeby ktokolwiek go takim oglądał. Oprócz Beki. Beka mógł go oglądać w każdym stanie, w jakim był, i w cale mu to nie przeszkadzało. Było to jednocześnie dziwne ale również miłe uczucie, gdy mógł być przy kimś po prostu sobą i zachowywać się swobodnie. Z resztą ich swoboda wobec siebie bardzo się pogłębiła, bo nie było prawie nic, co ich dzielilo.
Yurij właśnie siedział w wannie, rozkoszując się przyjemnie ciepłą wodą i pachnąca pianą, w której się schował, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Wyrwany z zamyślenia potrzebował kilku sekund, by zareagować.
-Kto tam?
-To ja.
Od razu rozpoznał głos swojego męża i uśmiechnął się lekko. Chyba trochę zasiedział się w wannie, skoro jego małżonek zaniepokoił się jego nieobecnością.
-Możesz wejść.
Rzucił i po chwili drzwi się otworzyły a do pomieszczenia wszedł czarnowłosy. Plisetsky z rozbawieniem i niejaką satysfakcją zauważył, że Kazach się zawstydził widząc, w jakiej sytuacji go zastał. Chociaż większość jego ciała było zakryte przez pianę, to doskonale mógł zobaczyć fragmenty jego nagiej, bladej skóry i zawstydzenie nie było w tym wypadku niczym niezwykłym, chociaż podświadomie blondyn miał nadzieję, że ten widok spodobał się jego mężowi.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że bierzesz kąpiel.
Otabek odwrócił się bokiem, starając się nie patrzeć na drobniejszego chłopaka, który tylko zaśmiał się cicho na jego reakcję.
-Nic nie szkodzi, możesz patrzeć. W końcu jesteś moim mężem. Potrzebujesz mnie do czegoś?
Odpowiedział spokojnie, układając się wygodniej w wannie co poskutkowało tym, że było widać jeszcze więcej, niż wcześniej, bo mimo wszystko piana powoli się ulatniała. Kazach odchrząknął i odwrócił się do niego przodem, jednak wciąż uciekał wzrokiem we wszystkie kąty.
-Chciałem tylko zapytać, czy nie zechcesz zjeść kolacji na mieście. Przy okazji mógłbyś powiedzieć, na co masz ochotę. No i powinienem ci przekazać, że przyszedł list z sądu. Za tydzień odbędzie się rozprawa, obaj zostaliśmy wezwani na świadków.
Jurij westchnął cicho i zatopił się głębiej w wannie, odsłaniając na wierzch swoje zgrabne, długie nogi. Przez zamknięte oczy nie mógł tego zauważyć, ale jego małżonek pożerał go w tej chwili wzrokiem.
-Minął ponad miesiąc i dopiero będzie rozprawa... dobrze chociaż, że ten czas spędziła w areszcie. Możemy pójść na miasto, jeśli na deser będzie coś czekoladowego to nie mam większych wymagań.
Otabek mruknął coś, co miało przypominać przytaknięcie i skinął głową, kierując się do wyjścia, jednak nie było mu dane opuścić pomieszczenia.
-Beka?
Gdy się odwrócił, zauważył wpatrującą się w niego parę błękitnych oczu i gest, który miał oznaczać, żeby podszedł. Zrobił więc, jak go mąż poprosił i uklęknął przy nim a po chwili mokra dłoń złapała go za kołnierzyk i przyciągnęła do delikatnego pocałunku. Yurij odsunął się dopiero po chwili i uśmiechnął się, puszczając jego koszulkę.
-Teraz możesz iść.
Zarządził nawet nie wiedząc, jaką burzę wywołał w sercu swojego męża.
Komentarze
Prześlij komentarz