Odnaleźć siebie - Rozdział 11 - REWRITE
pov Nicholas
Nie mogłem uwierzyć w to, co ten głuptas powiedział. Że niby ja miałem pozwolić mu kiedykolwiek odejść? Czy on już zapomniał o wszystkim, co mu wcześniej powiedziałem? Zapomniał, że jest mi przeznaczony, że będę go chronił i kochał aż do śmierci? Nie zamierzałem jednak teraz o tym dyskutować, był to zdecydowanie zły moment a moja Dusza musiała odpocząć po tym wszystkim, co przeżył. Chociaż muszę przyznać że mi też nie było łatwo, szczególnie po jego ucieczce.
Zostawiłem go więc w sypialni a sam przeszedłem do gabinetu, zająć się pilnymi sprawami - w końcu mimo wszystko dalej musiałem prowadzić firmę i zarządzać wioską. Dzisiaj jednak ze zwględu na te wszystkie wydarzenia było to wyjątkowo trudne i ciężko było mi się skupić. Przez to nie zauważyłem nawet, gdy Słońce ponownie wyszło zza horyzontu a wioska zaczęła odżywać. Zastanawiałem się ciągle nad tym, co mam z tym wszystkim począć i co mam zrobić. Nie chciałem go stracić a bałem się, że nie ważne w którym kierunku pójdę, tak właśnie się stanie. Westchnąłem ciężko, odkładając ostatnią stertę podpisnych papierów i przetarłem zmęczone oczy. Zdecydowanie nie jestem przyzwyczajony do takiej ilości zmartwień i stresów. Ostatni raz czułem się tak dwa lata temu, po śmierci mojego ojca.
-Gdyby tylko tu był... mógłby mi doradzić.
-Z kim rozmawiasz?
Niemal podskoczyłem na swoim krześle gdy usłyszałem ten głos. Odwróciłem się powoli i zauważyłem Daniela, przyglądającego mi się ciekawie.
-Mówię sam do siebie. Zmęczony jestem.
-Miałeś na myśli swojego ojca, prawda? To był wspaniały Wilk. Tata mówi, że bardzo go przypominasz.
-Ty tak nie uważasz?
-Nie wiem, nie znałem go na tyle dobrze. Znam ciebie. Wiem, że nie zaryzykujesz ujawnienia nas ani wciągnięcia nas w żadne niebezpieczeństwo. Tyle mi wystarczy.
-Gdyby to było takie proste...
-To jest takie proste, Nicholas.
-Justin chce uciec. Czuję, że on nie chce tu być. Czuję jego strach, niepewność i zagubienie. Sam się miotam a moja bestia się burzy. Tak bardzo chciałbym, żeby mi uwierzył i żeby został, żeby zrozumiał, że na prawdę go kocham, że nie zrobię nic przeciw niemu, że chcę tylko jego szczęścia i bezpieczeństwa... a on powiedział, że odejdzie, gdy tylko poczuje się lepiej. Nie wiem, jak mam z nim rozmawiać, żeby go nie wystraszyć. Nie wiem, co mam zrobić, żeby został. Boli mnie to...
Westchnąłem, zatapiając się bardziej w krzesło i zauważyłem, jak mój gamma wzruszył ramionami a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech.
-Więc chyba dobrze, że nic ci nie powiedziałem.
Te słowa zaniepokoiły mnie, jednak chłopak najspokojniej w świecie podszedł do wciąż uchylonych drzwi a za nimi stał, jak się okazało, nie kto inny jak Justin.
-Znalazłem go w kuchni, powiedział, że chce się dostać do miasta. Stwierdziłem, że powinien najpierw porozmawiać z tobą i poprosiłem, by chwilę zaczekał. Myślę, że nie masz mi tego za złe, prawda, Nicholas? Idę pomóc mamie, zanim wyjdzie do pracy. Zostawię was, gołąbeczki.
Ten mały spryciula... Trzeba przyznać, że Daniel zdecydowanie najlepiej z nas wszystkich w wiosce odnajdywał się w sytuacjach międzyludzkich i miał dar wykorzystywania sytuacji, by zmanipulować relacje innych wedle swojego uznania. Z reguły robił jednak wszystko, by to inni byli potem zadowoleni a nie on sam, nikt więc nie uważał tego za nic złego a wręcz przeciwnie - wszyscy byli mu wdzięczni. Ta myśl trochę mnie pocieszała i miałem nawet nadzieję, że to wszystko odbyło się zgodnie z jego planem. Gdy zwróciłem się jednak w stronę czarnowłosego, on wciąż stał w drzwiach, absolutnie na mnie nie patrząc. Westchnąłem ciężko po raz nie wiem który tego dnia i wstałem z miejsca, podchodząc do niego i po prostu go przytulając. Czułem, jak na początku spiął się lekko jednak chwilę później wtulił się we mnie, chociaż nie byłem pewien, czy do końca świadomie.
-Ja po prostu nie wiem, co mam zrobić, żebyś mi uwierzył.
Szepnąłem w jego włosy, nie do końca wiedząc, co innego mam zrobić w tej sytuacji. Poczułem, jak chłopak odwzajemnia nieśmiało uścisk i sam nie mogłem przez chwilę w to uwierzyć.
-Po prostu mi to pokaż.
pov Justin
Dalej czułem się zawstydzony tym, co powiedziałem wtedy w gabinecie Nicholasa. Tak się jednak stało i się nie odstanie, nie mogłem więc nic już na to poradzić. Siedziałem więc przy kuchennym stole z kubkiem herbaty w dłoniach i czekałem na niego, tak jak mnie o to prosił. Powiedział, że musi jeszcze szybko wyjaśnić kilka kwestii w firmie i zaraz do mnie dołączy, więc po prostu czekałem. Z tego co zdążyłem się zorientować nie było tu absolutnie żadnej opcji aby dostać się do miasta oprócz auta. Nie było autobusów, nie było pociągu. To miejsce zdawało się być kompletnie odcięte od świata ale miało to jakiś dziwny urok, który bardzo mi się podobał. Mógłbym się przyzwyczaić do życia tutaj. Nawet mimo słuchania tego całego zgiełku, który rozgrywał się za oknem, czułem jakiś wewnętrzny spokój. Tak się skupiłem na swoich własnych myślach, że aż podskoczyłem, gdy poczułem czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się i zobaczyłem uśmiechającegos się lekko Nicholasa i moje serce od razu zaczęło bić mocniej.
-Nie chciałem cię wystraszyć.
Powiedział, zajmując miejsce na krześle obok mnie i nie odrywając ode mnie wzroku. W końcu westchnął ciężko i złożył przed sobą ręce.
-Domyślam się, że uciekłeś bo usłyszałeś moją rozmowę z twoim ojcem. Nie wiem, ile słyszałeś jednak jestem pewien, że nie zrozumiałeś o co chodziło.
Zaczął a ja poczułem ucisk na klatce piersiowej. W moich oczach pojawiły się łzy na samo wspomnienie ale nie chciałem płakać, więc dzielnie przełykałem je przez ściśnięte gardło i spuściłem wzrok na dalej trzymany w dłoniach kubek.
-Nie kupiłem ciebie, Justin. Kupiłem jego. Twój ojciec wpadł do salonu w którym pracowałeś i zaczął grozić mojej pracownicy. Przestraszona dała mu ten adres i tak oto się tu pojawił. Chciał cię zabrać z powrotem do siebie ale nie mogłem na to pozwolić. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby znowu cię uderzył albo zabrał cię siłą. Zapłaciłem mu, żeby dał ci święty spokój i się tu więcej nie pojawiał. Chcę, żebyś sam podjął decyzję, co zrobisz dalej i gdzie będziesz żył ale nie chcę, żeby ten mężczyzna cię dręczył.
Słuchałem go w milczeniu i zastanawiałem się, co miałem zrobić albo jak w ogóle miałbym zareagować na jego słowa. Coś w sercu podpowiadało mi, że mówił szczerze i na prawdę ma na myśli to, o czym mówi jednak z tylu głowy wciąż słyszałem ten cichy głosik podpowiadający mi, że może mnie tylko zwodzić i później mnie skrzywdzi.
-Nie musisz odpowiadać od razu. Nie musisz decydować teraz. To wszystko jest dla ciebie nowe i dopiero co przeszedłeś Przebudzenie. Chciałbym jednak, żebyś póki co został tutaj i wszystko sobie przemyślał.
Dodał Nicholas po kilku chwilach milczenia. Przetarłem piekące mnie oczy i wziąłem głębszy wdech, kiwając powoli głową.
-W porządku. Zostanę tu na jakiś czas.
W końcu i tak nie miałem dokąd iść, więc dlaczego by nie zostać tu na chwilę i nie przekonać się co do prawdziwych intencji Nicholasa? Chociaż nie byłem do końca pewien tej decyzji to i tak moje serce zabiło jak szalone, gdy podniosłem wzrok i zobaczyłem uśmiech pełen czułości i ulgi na jego twarzy. Nie cierpię być zakochanym.
Komentarze
Prześlij komentarz