Odnaleźć siebie - Rozdział 12 REWRITE
pov Justin
Dni mijały a ja dalej nie do końca to wszystko pojmowałem, chociaż w gruncie rzeczy zdążyłem się przyzwyczaić do faktu, że żyję w wilczym miasteczku i teoretycznie ja sam jestem Wilkiem. Teoretycznie, bo mimo iż minęły już dwa tygodnie od mojego... jak to było? Przebudzenia, chyba tak to nazwali. Tak, w każdym razie mimo tego okresu czasu wciąż nie potrafiłem zmusić się do Przemiany i po prostu czekałem, chociaż chyba sam nie byłem pewien, dlaczego tak się przed tym bronię. Fakt był jednak faktem i mimo zachęt i rozmów z Nicholasem nie byłem w stanie się przemóc. Westchnąłem ciężko. No właśnie, Nicholas, chociaż częściej nazywałem go teraz Nick'iem, więc można powiedzieć, że się do siebie zbliżyliśmy. Coraz lepiej czuję się w jego towarzystwie i nie można było zaprzeczyć, że mu ufam. Był zdecydowanie najbliższą mi osobą. Spędzaliśmy wspólnie dużo czasu i dużo rozmawialiśmy. Wydawało mi się, że z każdą minutą zbliżaliśmy się do siebie, że w każdej minucie coraz bardziej mu ufałem i wierzyłem w to, że faktycznie połączyło nas przeznaczenie a on mnie kocha. Chociaż kwestia wytworzenia uczucia przez jakiś instynkt, więź czy cokolwiek to znowu jest, wydawało mi się to wręcz absurdalne. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że z każdym dniem ja również zakochiwałem się w nim coraz bardziej. To prawda, że bardzo reagowałem na niego fizycznie ze względu na te wszystkie wilcze aspekty, których nie do końca rozumiem, ale to nie wszystko. Wspólne piesze wycieczki, rozmowy, oglądanie filmów i milczenie, które w cale nie było niezręczne. Zdawało mi się, że pasujemy do siebie idealnie i docieramy się z każdą chwilą coraz lepiej. Mimo to wciąż trochę bałem się tego uczucia. Nie dlatego, że mogło być fałszywe, bo tę opcję odrzuciłem już dawno ale dlatego, że nie wiedziałem, czego mogę oczekiwać. Nie pamiętam, kiedy ktokolwiek ostatnio faktycznie szczerze mnie kochał. Nie pamiętam, z czym to się wiążę. Po prostu chciałem mieć pewność, że to uczucie i ewentualny związek nie zrani żadnego z nas. Chociaż czy czegoś takiego w ogóle można być pewnym? Chyba nie ale też nigdy nie byłem z nikim w żadnym związku, więc może po prostu się nie znam.
W każdym razie dzisiaj też siedziałem w kuchni, czekając aż mój... nawet nie wiem, jak go nazwać. Partner? Chociaż może kandydat na partnera? Chyba tak. Wracając, siedziałem w kuchni z dwoma wilczycami, z tego co pamiętam ruda nazywała się Lena a brunetka Wiktoria, i rozmawiałem z nimi na temat zbliżającego się ślubu Marthy i Daniela. Nie, żebym znał te Wilki ale dziewczyny były podekscytowane i twierdziły, że uwielbiają ze mną rozmawiać i mam dobry gust. Dla mnie z kolei był to dobry sposób na zabicie czasu i poznanie trochę tego codziennego życia tu, gdy czekałem aż Nick skończy swoje codzienne obowiązki zarówno w pracy jak i jako alfa. Gdy tylko wszystko miał załatwione zawsze od razu przychodził do mnie i zapewniał mi rozrywkę na resztę dnia.
Z tego, co powiedział mi rano, dzisiaj musiał pojechać do miasta do filii, w której jeszcze niedawno pracowałem i załatwić kilka kawestii, miał więc wrócić około 15 i wtedy być już cały mój. I chociaż minęły dopiero cztery godziny odkąd wyszedł i zegar niedawno wybił ledwie 12, ja już bardzo za nim tęskniłem i ledwo mogłem zmusić się do oderwania od niego swoich myśli. Na prawdę chciałem, żeby już tutaj był, ze mną. Żeby wszedł jak zawsze do kuchni, uśmiechnął się szeroko do pozostałych na powitanie a mnie przytulił i pocałował w czoło albo w czubek głowy i szepnął mi na ucho "cześć, wilczku". Zawsze miałem wtedy dreszcze.
Westchnąłem więc cicho, starając się nie okazać moim rozmówczyniom, że nie jestem tutaj myślami ale nagle coś przykuło moją uwagę. Wyraźnie słyszałem znajome warczenie silnika, które po chwili ucichło tuż przed domem a potem trzask drzwi. Myślałem, że serce wyskoczy mi z ekscytacji z piersi. Gdy tylko usłyszałem kroki na schodach do drzwi frontowych, zerwałem się z krzesła i pobiegłem do przedpokoju, po chwili wpadając prosto w ramiona Nicholasa i wtulając się w niego. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo za nim tęskniłem.
-Ktoś tu się chyba stęsknił.
Usłyszałem rozbawiony głos i niemal fuknąłem, ale powstrzymałem się. Jakoś tak... czując jego zapach i wiedząc, że jest tuż przy mnie, od razu czuję się o wiele spokojniej. Sam nie do końca jestem w stanie to wyjaśnić ale tak po prostu jest.
-Skoro to jednostronne uczucie to mogę pójść do siebie na resztę dnia.
Odpowiedziałem głupio, niczym czteroletnie dziecko i odsunąłem się, jednak jego ręka mnie zatrzymała. Zaraz potem zostałem przyciągnięty i poczułem jego usta tuż przy swoich, gdy składał pocałunek w kąciku moich warg, przez co wywołał u mnie rumieńce. Igrał ze mną i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę a mimo to i tak nie potrafiłem się od niego odsunąć.
pov Nicholas
Od dwóch tygodni z rozkoszą i niejaką satysfakcją obserwowałem, jak opór mojego wybranka powoli opada i coraz bardziej się do mnie przywiązuje. Nie powiem, żeby mi się to nie podobało. Chociaż jakieś obawy jeszcze z pewnością były w jego sercu, co doskonale widziałem, to jednak z każdym dniem było ich coraz mniej. Może dlatego tak bardzo rozczulało mnie i lubiłem obserwować, jak peszy się gdy go całuję w czubek głowy albo jak rumieńce pokrywają mu blade policzki, gdy go przytulam. Chociaż pragnąłem, żeby to wszystko już minęło i żeby już się przemieniał i oddał mi się całkowicie, jako moja Dusza, Jednak na to musiałem jeszcze zaczekać.
-Nawet nie waż się nigdzie uciekać.
Mruknąłem w odpowiedzi na jego zaczepki chociaż doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że tak na prawdę nie ma tego na myśli. Lubiłem jednak te głupie przepychanki i w jakiś sposób miałem wrażenie, że to jego sposób na testowanie mnie. Zależnie do reakcji i odpowiedzi decydował, w jakim kierunku pójdzie nasza relacja. Nie ma w tym nic złego i była to swego rodzaju gra, jakbyśmy znów byli małymi dziećmi. I nie oddałbym tego za nic na świecie.
Komentarze
Prześlij komentarz