Dlaczego? - Rozdział 8
BILL
Tom przez ostatnie kilka tygodni z każdym dniem stawał się coraz bardziej ciekawski i dotykalski. Coraz mniej nas dzieliło i coraz więcej czasu spędzaliśmy razem czasu, jednak wciąż brakowało nam sporo do tego, co było między nami kiedyś. Nasza niezwykła więź, którą dzieliliśmy tylko we dwóch, jeszcze nie zdołała się odbudować. Trochę dziwiło mnie to, jak bardzo uważny w stosunku do mnie jest Dredziarz - nie tylko uważnie mnie obserwował, ale analizował dosłownie wszystko co robiłem i widać było że zastanawiał się conajmniej kilka razy, zanim coś do mnie powiedział lub wykonał jakikolwiek ruch. Zastanawiałem się, czy jeszcze kiedykolwiek będzie między nami tak, jak było kiedyś i szczerze mówiąc chociaż tak bardzo się przed tym buntowałem przez tak długi czas - miałem nadzieję, że wkrótce znów będziemy nierozłącznymi bliźniakami.
Tak się złożyło, że w ostatni piątek przed zakończeniem roku szkolnego miałem wolne - siedziałem więc w swoim pokoju, słuchając muzyki i szkicując jakieś bliżej nieokreślone kształy - chociaż nie mogłem się porównywać co do talentu brata - od czasu do czasu zapisując w zeszycie jakieś pojawiające się w mojej głowie słowa, gdy nagle drzwi otworzyły się zamaszyście a kiedy się tam odwróciłem, zobaczyłem wyszczerzonego bliźniaka. Zdjąłem z głowy słuchawki i spojrzałem na niego pytająco, od razu odkładając ołówek. Ostatnimi czasy takie zachowanie oznaczało albo pójście na spacer, albo kolację i oglądanie filmu - krótko mówiąc, wspólny wieczór.
-Czy mnie pamięć myli czy masz dzisiaj wolne, Billy?
Zapytał a do mnie jakimś cudem dopiero teraz dotarł fakt, że jest bardziej wystrojony niż zwykle na nasze wieczory. Zamiast standardowego T-shirtu i bluzy ubrał luźną, niebieską koszulę w kratę z długim rękawem a na jego nadgarstku błyszczał nowy zegarek. Uniosłem brew widząc to, jednak tego nie skomentowałem.
-Dobrze pamiętasz. Masz coś w planach?
Dopytałem chociaż doskonale wiedziałem, że tak. Tom Kaulitz zawsze miał plany na weekend - nawet jeżeli tym planem było błogie leniuchowanie. I sądząc po jego zadowolonej minie nie myliłem się - zagadką pozostawało jedynie to, co też wymyślił mój kochany braciszek.
-Owszem. Jedziemy do Hannover.
Teraz już całkiem otwarcie moja twarz wyrażała zdziwienie i zwątpienie - i w cale nie musiałem patrzeć w lustro, żeby dać sobie za to rękę uciąć. Odchrząknąłem cicho i odgarnąłem włosy za ucho.
-Do Hannover? My? Tommy, nie wygłupiaj się.
-Nie wygłupiam. Usłyszałem ostatnio o jednym klubie, w którym jest muzyka na żywo. Podobno świetna zabawa. Pojedziemy tam pociągiem, prześpimy się w jakimś hotelu i wrócimy jutro przed twoją zmianą w pracy, spokojnie. Już wszystko zaplanowałem więc zbieraj się bo za godzinę wychodzimy.
Westchnąłem ciężko i pokręicłem głową. Za godzinę? I ja mam w tę jedną godzinę i spakować się i wyszykować na imprezę? On chyba oszalał! Załamałem ręce ale zgodnie z tym, co sobie życzył - wstałem i zacząłem się zbierać, mrucząc zdenerwowany pod nosem.
-Dał mi godzinę. Łaskawca się znalazł. W godzinę to ja nie zdążę nawet się wyszykować! Mół mi powiedzieć wcześniej ale po co. Siedem światów mam z tym bratem, ot co!
Mimo że brzmiałem na wkurzonego to obaj doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że po prostu musiałem sobie ponarzekać a tak naprawdę cieszyłem się na spędzenie z nim czasu, więc nie miał mi tego za złe. I chociaż na początku wydawało mi się to niemożliwe, to faktycznie godzinę później wyszliśmy z domu i ruszyliśmy w drogę do Hannover.
TOM
Siedziałem w klubie na kanapie obok mojego brata, uważnie mu się przyglądając jak pije drinka. Muszę przyznać że mimo mocno ograniczonego czasu zdołał zrobić z siebie bóstwo i wyglądał zniewalająco - czarne ubrania podkreślały jego zgrabne ciało a mocniejszy niż zazwyczaj makijaż sprawiał, że połowa dziewczyn patrzyła na niego z zazdrością. Dodatkowo po raz pierwszy od dawna miałem okazję obserwować w pełni rozluźnionego bliźniaka - z dala od kogokolwiek, kto mógłby go skrzywdzić lub robić mu później problemy okazywał się o wiele bardziej rozrywkowy, niżbym się spodziewał. W pewnym momencie odstawił na stół pustą szklankę i nachylił się nade mną a mnie owiał zapach jego perfum, które aż zawróciły mi w głowie mimo że czułem je już wcześniej.
-Idę potańczyć. Będę w zasięgu wzroku.
Powiedział i odszedł od stolika kręcąc tyłkiem, zanim byłem w stanie odpowiedzieć. Mimo picia i zabawy mój bliźniak dalej był bardzo odpowiedzialny i bał się zniknąć mi z oczu - wiedział, że w końcu zacząłbym się martwić. Nie mając więc za bardzo innego wyboru po prostu odprowadziłem go wzrokiem i obserwowałem, jak tańczy w rytm muzyki. Najpierw tańczył sam jednak w trakcie trzeciej z kolei piosenki podszedł do niego jakiś chłopak - i chociaż na początku absolutnie mi to nie przeszkadzało to niemal zagotowałem się ze złości, gdy złapał Bill'a za biodra a ich taniec stawał się coraz bardziej sugestywny. Sam nie do końca mogłem określić, czy mój brat tego chce czy też nie - był odwrócony do mnie tyłem i nie miałem możliwości odczytać nic z jego twarzy. Jednak gdy ten gość zaczął go przytulać i całować po szyi... po prostu nie wytrzymałem.
Nawet nie wiem, co we mnie wstąpiło. W jednej chwili siedziałem na kanapie, obserwując swojego bliźniaka a w następnej stałem przy nich i odepchnąłem tego nieznajomego najdalej, jak tylko mogłem to zrobić w takim tłumie. Następnym co pamiętam było zapamiętałe całowanie Billa i jego ramiona, niepewnie obejmujące mnie za szyję. Sam nie byłem do końca pewien, dlaczego to zrobiłem - po prostu czułem, że powinienem to zrobić i mając go w swoich ramionach wiedziałem, że to było właściwe. Nie mając już cierpliwości na kolejnych typów, którzy mogliby się do niego przyczepić - chwyciłem Czarnego za nadgarstek i wyprowadziłem nas z klubu, kierując się w stronę hotelu, gdzie wcześniej zostawiliśmy nasze rzeczy. Bill szedł krok w krok za mną, nie odzywając się jednak ani słowem, co trochę mnie niepokoiło.
Do naszego pokoju hotelowego wparowałem jak burza a mój bliźniak tuż za mną - jednak gdy odwróciłem się w jego stronę, zamurowało mnie. Zobaczyłem znowu tego Billa, którego nie chciałem już nigdy oglądać - jego twarz nie wyrażała absolutnie nic, oczy wpatrywały się pustym wzrokiem w bliżej nieokreślony punkt w pokoju a cała postawa wyrażała, że zrobi wszystko, co mu rozkarzę. Od razu ochłonąłem i podszedłem do niego, kładąc mu dłoń na policzku. Spojrzał na mnie, jednak ciężko było mi odczytać jakiekolwiek emocje z jego oczu - przez ostatnie dwa lata doskonale nauczył się je ukrywać, co niezmiernie mnie irytowało. Chcąc jakoś zmusić go do reakcji przycisnąłem usta do jego czoła zapewniając go, że jest ze mną bezpieczny - a potem ująłem jego twarz w dłonie i pogładziłem kciukiem jego dolną wargę.
-Wszystko dobrze? Przesadziłem?
Zapytałem cicho ledwo powstrzymując się, by nie posmakować znowu jego warg. Okazały się one narkotykiem do którego chciałem wrócić jak najszybciej, chociaż spróbowałem go tylko raz. Pokiwał głową i uśmiechnął się lekko, chociaż nie był to w cale wesoły uśmiech, co bardzo mnie zabolało.
-Wszystko w porządku, Tom.
Zapewnił mnie cicho i zamknął oczy, czekając. Przez chwilę stałem tak, wpatrując się w jego piękną twarz i zastanawiając się, co powinienem zrobić - a potem tak po prostu objąłem go w pasie i zacząłem się z nim kiwać, zupełnie jakbyśmy tańczyli wolnego do jakiejś niesłyszalnej muzyki. Spojrzał na mnie zaskoczony a ja obdarzyłem go najlepszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Widziałem zagubienie na jego twarzy ale... nie widziałem sprzeciwu. Kontynuowałem więc i ująłem jego dłoń, by po chwili pomóc mu zorbić niewielki piruet - co wywołało u niego cichy śmiech. Gdy znów objąłem go w pasie zauważyłem, że się rozluźnił i był znowu prawie tak spontaniczny i swobodny, jak jeszcze pół godziny temu na parkiecie.
-Dlaczego pozowliłeś mu się tak dotykać?
Zadałem nurtujące mnie pytanie, patrząc mu uważnie w oczy. Widziałem zdziwienie i jak powoli unosił brwi, jednak i tak czekałem na odpowiedź.
-Może raczej powinieneś mi powiedzieć, dlaczego tak gwałtownie zareagowałeś?
Westchnąłem niczym męczennik, chociaż w cale nim nie byłem. Po cichu liczyłem, że o tym zapomni albo po prostu odpuści ale jednak najwyraźniej nic z tego. Na moment zagryzłem wargę, nim odpowiedziałem.
-Tylko ja mogę cię tak dotykać.
Chociaż brzmiało to okropnie, to faktycznie tak czułem i nie przesadzałem ani odrobinę. Przez twarz mojego bliźniaka przebiegła cała gama emocji, aż w końcu uśmiechnął się do mnie lekko i przytulił do mnie, więc wtuliłem go bardziej w moją pierś.
-W porządku. Więcej na to nie pozwolę, obiecuję.
Czułem, że nasza rozmowa nie poszła do końca tak, jak chciałem. I zanim w ogóle zdążyłem się nad tym zastanowić - uniosłem palcami jego głowę i znów wpiłem się w jego usta, oddając się mojemu narkotykowi.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńmiałam napisać pod postem "przerwa", ale że już pojawił się nowy no to tutaj...
och, odpocznij, zregeneruj siły... blogiem się nie przejmuj... ja no cóż mam jeszcze sporo do czytania...
ale też chciałam napisać że opowiadanie jakie się pojawiło w ostatnich dniach a chodzi mi o "Czarny pań", jest takim jakim poszujuje, bo cóż ostatnio poszukuję opowiadań, gdzie Harry albo jest z Voldemortem, albo jest wychowywany przez niego, no albo przechodzi na jego stronę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia