Pełnia - Rozdział 12
Powrót do szkoły był jak zawsze dla mnie niczym zaczerpnięcie świeżego powietrza po raz pierwszy w życiu. James'a znalazłem jeszcze na dworcu i od razu przytulił mnie potajemnie sprawdzając, czy nie mam żadnych obrażeń chociaż i tak wiedziałem, że sprawdzi to jeszcze później już w zamku. Westchnąłem cicho i zatopiłem się w rozmowie z nim, kiedy szukaliśmy jakiegoś wolnego przedziału. Jak zawsze Remus i Peter mieli nas znaleźć, więc to my musieliśmy zadbać o pusty przedział. Gdy w końcu taki znaleźliśmy, usiedliśmy obok siebie i zamknęliśmy drzwi a mina mojego przyjaciela spoważniała.
-Teraz szczerze. Jak ci minęło lato?
Zapytał bardzo cicho ale poważnie. Zauważyłem drobną zmarszczkę na jego czole, gdy zmarszczył brwi i próbował chyba przeniknąć przez moje ubrania i sprawdzić, czy nic mi nie jest.
-Nie tak źle, na prawdę. Co prawda większość czasu spędziłem zamknięty w pokoju ale codziennie dostawałem śniadanie i uczestniczyłem w kolacjach no i nie bili mnie aż tak często, tylko kilka razy, nawet nie wiem za co ale w sumie i tak nie było to takie straszne, jak kiedyś. Dużo o was myślałem i jakoś udało mi się przetrwać wiedząc, że niedługo wrócę do szkoły i znowu się z wami zobaczę.
Przyznałem szczerze i obserwowałem, jak powoli wyraz twarzy mojego przyjaciela się zmienia. Najpierw wyglądał, jakby miał zamiar zaraz wysiąść z pociągu, pójść do moich rodziców i się z nimi rozprawić ale szybko się uspokoił i na jego ustach wykwitł lekki uśmiech.
-Przynajmniej przez kolejne dziesięć miesięcy będziesz mieć spokój. Swoją drogą moi rodzice zapraszają cię na święta. Mam nadzieję, że się zgodzisz i nie spędzisz kolejnych świąt samotnie w zamku.
Powiedział jeszcze, zanim drzwi się otworzyły i na moment zapomniałem, jak się oddycha. Do środka przedziału wszedł nie kto inny, jak mój wilkołaczy przyjaciel - z uśmiechem na twarzy, rozwianymi i lekko przydługimi włosami, z rozpromienionymi oczami i wyglądał tak dobrze, że aż zabrakło mi tchu a moje serce zaczęło bić o wiele szybciej, niż byłbym skłonny to przyznać. Mógłbym wpatrywać się tak w niego godzinami i nie znudziłoby mi się to ale zamarłem w momencie, gdy skierował na mnie spojrzenie swoich oczu, które pod wpływem światła wpadającego przez okno pociągu wydawały mi się błyszczeć najczystszym złotem, jakie widywałem w domu w formie maminej biżuterii.
-Syriuszu? Syriuszu, kontaktujesz ze światem?
Usłyszałem głos siedzącego obok mnie James'a i zorientowałem się, jak dziwnie musiałem wyglądać i się zachowywać. Po głowie tłukło mi się tylko jedno pytanie - co to wszytsko znaczy? Musiałem o tym spokojnie pomyśleć ale teraz uśmiechnąłem się tylko i skinąłem głową.
-Tak, zamyśliłem się, wybacz.
Przyznałem i wróciliśmy do rozmowy, niedługo później witając wśród nas Peter'a. Nie mogłem się powstrzymać, by co chwilę nie zerkać na siedzącego przy oknie, dokładnie naprzeciwko mnie Remusa. Byłem nim tak zafascynowany, jakby był jakimś fantastycznym stworzeniem, które mogłem zobaczyć tylko raz w życiu - i tylko w tej chwili, bo gdy ona przeminie to nie będę mógł go już więcej odnaleźć.
W końcu dotarliśmy do Hogwarts ale nie potrafiłem skupić się na kolacji ani zaangażować się w rozmowę. Za każdym razem, gdy Remus na mnie spojrzał czułem, jak moje serce przyspiesza a gdy przypadkiem dotknął mnie w trakcie kolacji poczułem, jakby żywy ogień palił moją skórę w miejscu, gdzie jej dotknął. Niemal zemdlałem, gdy w naszym dormitorium Remus zdjął koszulkę, by zebrać swoje rzeczy i pójść pod prysznic. Przysięgam że zapomniałem, jak się oddycha.
-Syriuszu, zdejmiesz koszulkę? Jeśli masz jakieś rany, powinienem je opatrzeć po prysznicu ale najpierw wolę wiedzieć, co będzie trzeba zrobić.
Poprosił mnie przyjaciel i zgodziłem się. Szybko zdjąłem swój T-shirt i pozwoliłem, by James mnie obejrzał ale moje serce przyspieszyło a krew zaczęła szumić mi w uszach, gdy wpół nagi wilkołak również zaczął oglądać mój tors.
-Masz kilka siniaków i małych ran, w większości już prawie zagojonych. Nic poważnego.
Stwierdził w końcu czterooki i odsunął się a ja poczułem ogień na klatce piersiowej w miejscu, gdzie Remus przyłożył swoją dłoń.
-Nie boli cię przy oddychaniu? Możesz mieć złamane żebro lub dwa.
Zapytał, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. W tym momencie nienawidziłem faktu, że widzi mnie tak poobijanego i przyprawiam mu trosk ale jednocześnie uwielbiałem fakt, że mnie dotyka.
-Nie, chyba nic mi nie jest.
Odpowiedziałem, chociaż ledwo potrafiłem złapać oddech.
-Cały czas zdaje mi się, że masz problemy z oddychaniem. Może jednak coś jest na rzeczy?
Zakręciło mi się w głowie, gdy przejechał palcami z moich żeber na mój brzuch a dotyk ten był tak delikatny jakby bał się, że inaczej może mnie zranić.
-Nie wiem...
Nie kłamałem, bo sam nic już nie wiedziałem, nic nie potrafiłem powiedzieć ani stwierdzić na pewno. Gdy wróciliśmy w końcu spod prysznica, nie mogłem przestać o tym myśleć - zdawało mi się, że dłoń Remus'a wciąż spoczywa na moim ciele i nie mogłem przez to spać, co skutkowało moim niewyspaniem następnego dnia. Mimo to śmiałem się w głos, gdy zaloty James'a znowu zostały skutecznie odrzucone przez Lili. Ta młoda wiedźma była niezwykła pod każdym względem i nie zdziwił mnie fakt, że zawróciła mojemu przyjacielowi w głowie - wszyscy wiedzieli, że lata za nią od przeszło roku i próbuje ją zdobyć, jednak jeszcze mu się to nie udało a po całej szkole chodziły zakłady, czy kiedykolwiek będą razem i kiedy.
-Kiedyś będziesz moja, zobaczysz, Lili.
-Możesz sobie pomarzyć, Potter!
-Hej, Łapa, powiedz jej że jestem najlepszą partią, jaka może być!
Przyjaciel zwrócił się do mnie o pomoc ale ja nie potrafiłem ukryć rozbawienia. Sięgnąłem po moją szklankę z sokiem dyniowym i upiłem łyk, nim odpowiedziałem.
-Dlaczego mam okłamywać tę młodą damę, panie Potter?
Zapytałem i słyszałem, jak wszyscy siedzący dookoła nas wybuchają śmiechem - nawet James śmiał się, gdy siadał z powrotem na swoim miejscu. Wtedy coś przyszło mi do głowy i rozpocząłem realizację mojego pomysłu wieczorem - niedaleko przebieralni czekałem, aż James wyjdzie już w swoich normalnych ciuchach po ciężkim treningu Quidditcha, jaki właśnie miał. Rozpromienił się widząc mnie i od razu do mnie podszedł, z podziękowaniem przyjmując ode mnie butelkę wody, którą mu przyniosłem. Nic nie mówiąc ani nawet nie czekając na mnie podążył w stronę błoni, aż w końcu rzucił się na trawę pod jednym z drzew i wyciągnął się wygodnie, przyglądając mi się z dołu.
-Więc o czym chcesz pogadać?
Jego pytanie tak bardzo mnie zaskoczyło, że przez chwilę wpatrywałem się w niego i nie wiedziałem, co mam powiedzieć.
-Skąd wiesz, że chcę z tobą porozmawiać?
-Po prostu wiem takie rzeczy. Czytam z ciebie jak z otwartej księgi. Więc o co chodzi? O Remusa, prawda?
Teraz to już poważnie zacząłem się zastanawiać, czy przyjaciel przypadkiem nie czyta mi w myślach ale nie posądzałem go o tak zaawansowane umiejętności w tym momencie. Westchnąłem ciężko i usiadłem na trawie obok niego, wpatrując się w znajdującą się w niedalekiej od nas odległosci linię drzew, rozpoczynających Zakazany Las.
-Nie mam pojęcia, skąd ty o tym wszystkim wiesz, Rogaczu ale tak, o tym chciałem porozmawiać. Mam zadać pytanie czy chcesz kontynuować?
Czarnowłosy skinął głową i podniósł się lekko, by przytknąć odkręconą butelkę do ust i przez moment w ciszy obserwowałem, jak rytmicznie porusza się jego jabłko Adama.
-Dziwnie się przy nim czuję, odkąd wczoraj go zobaczyłem. Moje serce bije tak szybko że mam wrażenie, jakby miało mi wyskoczyć z piersi. Nie mogę oddychać. Nie mogę oderwać od niego wzroku a gdy wczoraj mnie dotknął myślałem, że spłonę na miejscu...
Przyznałem, czując się cholernie głupio ale zdawałem sobie sprawę, że James jest jedyną osobą, z którą mogę o tym porozmawiać.
-Dokładnie tak samo czuję się przy Lili, wiesz? Powinieneś już znać odpowiedź na swoje pytanie.
Stwierdził najnormalniej w świecie a ja wpatrywałem się w niego, jak w istotę z zupełnie innego świata.
-Masz na myśli, że zakochałem się w Lunatyku?
-Dokładnie. Miło widzieć cię aż tak oczarowanym czyjąś osobą aczkolwiek twoja twarz w tym momencie jest warta każdych pieniędzy.
Roześmiał się chłopak, po czym zapanowała między nami cisza. Każdy z nas myślał o swoich sprawach ale dobrze było wiedzieć, że jesteśmy obok siebie i możemy porozmawiać.
-Czy on wie?
Zapytałem w końcu. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nawet w świecie czarodziejów związki homoseksualne nie były zbyt dobrze widziane a nie miałem pojęcia, jakie zdanie ma o tym Remus.
-Chyba nie. Rano pytał się mnie, czy wiem dlaczego tak dziwnie się zachowujesz. Powiedziałem, że musisz odreagować czas spędzony z rodziną.
-Nie może się dowiedzieć. Proszę, musisz mi pomóc żebym mógł to przed nim ukryć.
-Nie chcesz, żeby wiedział?
-To zrujnuje naszą przyjaźń. Zrujnuje Huncwotów. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym obarczył go moimi uczuciami. Nie mogę mu tego zrobić, on i tak już ma wystarczająco na głowie.
James obiecał mi to i wiedziałem, że dotrzyma słowa. Przynajmniej tej jednej rzeczy mogłem być pewien.
Komentarze
Prześlij komentarz