W ciemną noc - Rozdział 5


 -Co ty... gdzie my jesteśmy?

Zapytał chłopak, rozglądając się przez chwilę ale za moment znów zatonął w moich oczach, skoro nie było niczego innego widocznego dla ludzkiego oka. Widziałem jednak, jak przerażenie w nim rośnie i chociaż czułem się odrobinę winny, to nie mogłem się nie roześmiać.

-Oh, wybacz. Przy używaniu trudniejszych zaklęć daje się zobaczyć mój... znak rozpoznawczy.

Wyjaśniłem i odwróciłem wzrok, jednak zaraz poczułem jak Dredziarz łapie moją dłoń w swoje palce i nie mogłem na niego nie spojrzeć. Uśmiechał się lekko chociaż widziałem, że wciąż czuł się nieswojo.

-To w porządku. Tylko... trochę przerażające. Muszę się przyzwyczaić.

-Musisz?

-Jeśli mam zamiar spędzać z tobą więcej czasu, to tak. 

Powiedzieć że mnie zaskoczył, to jak nie powiedzieć absolutnie nic. Musiałem zagryźć dolną wargę, by móc ukryć cisnący mi się na usta uśmiech. Pstryknąłem palcami a dookoła nas rozbłysło miliony gwiazd, które odrobinę rozświetliły nieprzeniknioną ciemność dookoła nas. Obserwowałem z jakim rozanieleniem Tom wszystko obserwował i jak był tym oczarowany i nie mogłem się dłużej powstrzymywać. Po prostu musiałem się uśmiechnąć widząc, jak nowe i magiczne to wszystko dla niego jest.

-Tu jest pięknie, Bill.

Powiedział w końcu znów patrząc na mnie i niemal zachłysnąłem się powietrzem widząc, jak pięknie wygląda gdy w jego oczach odbija się miliony otaczających nas gwiazd. Czułem, jak moje policzki robią się gorące ale nie chciałem odrywać wzroku od tego iście pięknego widoku. Po prostu kiedy na niego patrzyłem czułem, jak jakieś nieznane ciepło wypełniało całe moje ciało. Było to cholernie przyjemne uczucie ale za nic nie miałem pojęcia, jak to było możliwe i co to tak właściwie znaczyło.

-Bill?

-Tak?

Nie uzyskałem odpowiedzi na moje pytanie. O nie. Zamiast tego, poczułem ciepłą dłoń Dredziarza na moim policzku a po chwili chłopak przysunął się do mnie tak blisko, że czułem jego oddech na swoich ustach. Moje serce przyspieszyło bicia do tego stopnia, że słyszałem je w uszach a ciepło w całym moim ciele jeszcze się wzmogło. Nie minęła nawet minuta, chociaż ja odczuwałem to jak całą wieczność, nim poczułem jego miękkie wargi na swoich a uczucie to było do tego stopnia przyjemne i zaskakujące, że zamknąłem oczy aby móc jeszcze bardziej rozkoszować się tą chwilą. Założyłem dłoń na jego karku i przyciągnąłem blondyna bliżej siebie, co z ochotą zrobił, pogłębiając nasz pocałunek i w tej chwili pragnąłem, aby to trwało całą wieczność. Nie chciałem już nigdy więcej musieć odsuwać się od tych słodkich ust, które wywoływały u mnie całą gamę najróżniejszych, nowych emocji. W końcu jednak musieliśmy zaczerpnąć powietrza i z niechęcią rozdzieliliśmy nasze usta. Gdy rozchyliłem powieki widziałem, jak Tom ciężko łapie oddech, wciąż będąc zaledwie kilka milimetrów od mojej twarzy. To było magiczne a jednak musiałem zadać jedno, dręczące mnie pytanie.

-Dlaczego?

Zapytałem cicho i zobaczyłem jak się uśmiechnął, gdy mój oddech owiał jego usta. Poczułem, jak jego długie palce odgarniają kilka kosmyków moich włosów za ucho a czubkami palców musnął moją skórę.

-Bo czuję, że to właściwe. Bo jesteś... zaskakujący. Bo pociągasz mnie od momentu, gdy zobaczyłem cię w kawiarni. Bo sprawiasz, że czuję się inaczej niż kiedykolwiek wcześniej z kimkolwiek innym. 

Przyznał cicho a ja czułem, jak coś przyjemnie łaskocze mnie od środka. Nie mogłem powstrzymać krótkiego chichotu, który wyrwał mi się z gardła. Wplątałem palce w jego dredy i przeczesałem je lekko na co wyczułem, jak przez jego ciało przeszedł dreszcz.

-Jesteś niezwykły. Sądziłem, że kompletnie zwariujesz, gdy ci to pokażę. Że uciekniesz.

-Niby dlaczego miałbym?

-Bo to wszystko nie jest normalne.

Powiedziałem, pokazując wolną dłonią na wszystko dookoła. Tom jednak nawet nie oderwał ode mnie wzroku, po prostu uśmiechając się do mnie i co chwilę muskając palcami skórę na mojej twarzy.

-Nikt nie twierdził, że ja jestem normalny.

Odpowiedział w końcu i musiałem przyznać, że bardzo spodobała mi się ta odpowiedź. Pstryknąłem palcami i na powrót znaleźliśmy się w jego kuchni, jednak wciąż nie odsunęliśmy się od siebie nawet o milimetr. Dopiero po dłuższej chwili Tom znów musnął moje usta, tym razem o wiele krócej, nim w końcu odsunął się ode mnie odrobinę.

-To co powiesz na randkę ze zwykłym śmiertelnikiem?

Rozbawił mnie tym pytaniem ale muszę przyznać, że to pytanie było idealne dla naszej sytuacji. 

-Bardzo chętnie. Gdzie i kiedy?

-Hmm... jutro po zmroku. Wyślę ci wiadomość z adresem, co ty na to?

-Zgoda.

Musiałem przyznać, że było to bardziej ekscytujące, niż jakakolwiek pseudo randka z którymkolwiek z moich eks - a na razie było to jedynie zaproszenie! Byłem tak szczęśliwy, że mógłbym fruwać, gdyby się dało. Obserwowałem, jak Tom upił kilka łyków swojej zimnej już herbaty.

-Oczy każdego czarodzieja robią się czerwone, gdy użyje za dużo magii?

Zapytał w końcu i zaskoczył mnie tym, jak trafne było to pytanie. Niewiele osób by pomyślało o tym, aby je zadać szczególnie w momencie, gdy ledwo co dowiedzieli się, że inny świat istnieje.

-Nie, tylko moje. Kolor oczu czarodzieja zależy albo od tego, z którym z demonów są spokrewnieni albo od tego, któremu z demonów zaprzedali swoją duszę. Cóż... właściwie to nie muszą być tylko demony. Bogowie również zawierają pakty z ludźmi chociaż nie tak często.

-Rozumiem. Kim jest twój demon?

Oh, to pytanie bardzo mi się spodobało i uśmiechnąłem się szeroko, słysząc je. 

-Lucyfer. Władca Piekła. 

Widziałem szczere zaskoczenie na jego twarzy i nie mogłem zaprzeczyć, że bardzo mi się spodobała jego reakcja. Dokładnie takiej oczekiwałem. Zaskoczenie i dowierzanie, nim nastąpiło zrozumienie.

-Oh... okay. Są jeszcze jakieś inne istoty na które powinienem uważać? W klubie wspominałeś coś o wampirach i mówiłeś o tych chłopakach, że to wilki?

-Wilkołaki i brawo, dobrze sobie to zapamiętałeś. Po świecie chodzą demony, wróżki, czarodzieje, wampiry, wilkołaki, nimfy... prawdopodobnie jest ich o wiele więcej ale wiele z nich również ukrywa się z dala od ludzi a inne prawdopodobnie wyginęły więc ciężko jest powiedzieć, które z nich jeszcze żyją a które nie. Oczywiście są też anioły ale one nie schodzą raczej na Ziemię, ostatni raz jakieś dwa tysiące lat temu.

-Więc narodziny Jezusa to nie zwykły mit?

-Och nie, co to, to nie. Jezus żył i w sumie to nadal żyje, tylko że w niebie u boku swego Ojca i aniołów. Z tego co mi wiadomo, to jest nawet całkiem miłym gościem ale oczywiście nigdy nie miałem okazji go spotkać. 

Zacząłem opowiadać po czym cały wieczór zszedł nam na rozmowie, podczas której tłumaczyłem mojemu nowemu chyba niedługo chłopakowi podstawy tego ciemnego świata, o którym do tej pory nie miał zielonego pojęcia. Dawno już zwykła rozmowa nie sprawiła mi aż takiej przyjemności. I musiałem sam przed sobą przyznać, że z każdą minutą coraz bardziej się w nim zakochiwałem. Na koniec dnia wiedziałem, że kompletnie przepadłem. 

Komentarze

Popularne posty