My wonderful nightmare - Rozdział 23


 Po wygranym meczu i przyjęciu Kageyamy na nasz uniwersytet i do naszej drużyny, świętowaliśmy w piątkę w naszym mieszkaniu aż do późnej nocy - ze względu na mecz byliśmy zwolnieni z zajęć następnego dnia, więc mogliśmy sobie na to pozwolić. W końcu jednak wszyscy byliśmy zmęczeni i nadeszła pora, by pójść do swoich pokoi i oczywiście wywalczyłem, by Tobio spał u mnie. Między nami zawsze była jakaś dziwna ale świetna więź, której nie potrafiliśmy wyjaśnić ale czuliśmy się z tym dobrze. Chłopcy nie mieli o tym pojęcia, ale na osobności sporo się tuliliśmy do siebie i w ogóle... lubiłem to i szczerze mówiąc - brakowało mi tego przez te ostatnie kilka miesięcy. Gdy więc tylko drzwi się za nami zamknęły a brunet usadził się na moim łóżku odkładając swoje kule, usiadłem tuż obok niego tak, że nasze uda i biodra się stykały, po czym wtuliłem się w jego bok, czując po sekundzie obejmujące mnie mocno ramiona.

-Możesz usiąść mi na kolanach. Nic mi nie będzie, nie jestem z porcelany.

Powiedział w końcu, najwyraźniej chcąc wrócić do naszej ulubionej pozycji. Najczęściej bowiem siadałem mu na kolanach, obejmując go i nogami w pasie i ramionami za szyję. Z wielkim uśmiechem na twarzy, którego nie potrafiłem ukryć, zrobiłem o co mnie poprosił, czując jak przyciąga mnie coraz bliżej siebie. W końcu spojrzałem mu w oczy widząc, że sam również nieprzerwanie przygląda się mojej twarzy.

-Tęskniłem za tobą.

-Wiem. Ja za wami też. Za tobą.

-Nie odzywałeś się.

-Ja... wstydziłem się. Wiem, że ten wypadek nie był z mojej winy, ale... nie potrafiłem spojrzeć wam w twarz. Jakoś... dopiero dzisiaj zrozumiałem, jak bardzo mi was brakuje. Gniewasz się?

-Nie. Cieszę się, że tu jesteś.

Jeszcze jedna rzecz. Na osobności Kageyama był o wiele łagodniejszy niż w towarzystwie, chociaż nie wiem skąd taka różnica. Westchnąłem cicho i wtuliłem twarz w zagłębienie przy jego szyi, zaciągając się jego zapachem. Tak dawno nie mogłem tego zrobić... nawet nie zdawałem sobie z tego, jak mi go brakowało. Jego, podczas gdy siedzimy wtuleni w siebie, ja wdycham jego zapach i bawię się jego włosami a on delikatnie głaszcze długimi palcami moje plecy wzdłuż kręgosłupa, wywołuąc delikatne dreszcze.

-Przepraszam.

Usłyszałem ciche słowo a gdy spojrzałem na bruneta zauważyłem żal malujący się na jego twarz. Pokręciłem energicznie głową i uśmiechnąłem się szeroko.

-Nie przepraszaj. Cieszę się, że teraz jesteś.

Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie nawzajem po prostu w oczy, nie mówiąc kompletnie nic ani nie ruszając się ani o milimetr aż w końcu... Kageyama nachylił się bardziej w moją stronę, wciąż patrząc mi w oczy, aż nasze usta zetknęły się. Najpierw bardzo delikatnie i nie byłem pewien, czy to nie był sen. Jednak zaraz potem jego ramiona zacisnęły się mocniej wokół mojego ciała, nie pozostawiając między nami ani odrobiny wolnej przestrzeni, a jego wargi mocno naciskały na moje. Sam nie mogłem w to uwierzyć ale... oddawałem ten pocałunek i nie czułem się z tym źle. Czułem, jak krew nabiega mi do twarzy ale czułem się zaskakująco dobrze z tym, co robiliśmy. W końcu jednak nie byłem w stanie patrzeć mu dłużej w oczy, więc pozwoliłem powiekom opaść, skupiając się na dotrzymaniu mu kroku w tym akcie, który przyprawiał mnie o coraz silniejsze dreszcze i szybsze bicie serca. Ciche westchnięcie zawodu opuściło moje usta, gdy rozgrywający odsunął się, jednak faktycznie musiałem głębiej zaczerpnąć powietrza.

-Tobio...

Nie zdołałem jednak powiedzieć nic więcej, bo brunet znów zaatakował moje usta - tym razem o wiele pewniej i agresywniej, a ja z zaskoczenia aż otwarłem usta, co od razu wykorzystał, wsadzając mi język do buzi. Chociaż każdego innego bym odtrącił, jego przyciągałem bliżej i chciałem więcej i więcej. Nie do końca rozumiałem dlaczego - oczywiście wiem, czym jest sex. Nie przypuszczałem jednak, że będę tak silnie odczuwać to wszystko, co robiłem z Kageyamą. Sam ledwo rejestrowałem fakt, że powoli unoszę się i opadam z powrotem na jego kolana, ocierając nas o siebie, podczas gdy on kierował naszym pocałunkiem, przyprawiając mnie o zawroty głowy. Gdy w końcu mogłem zaczerpnąć powietrza i spojrzałem mu w twarz zauważyłem, jak jego ciemne z natury oczy zrobiły się niemal czarne a policzki zaróżowiły się lekko, zupełnie jak u mnie.

-Tęskniłem.

Wyznał w końcu cicho a ja nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa, jednak pokiwałem cicho głową dając znać, że czułem to samo co on. Siedzieliśmy tak przez chwilę, przytuleni do siebie tak mocno, że ledwo mogłem oddychać, gdy w pewnym momencie coś mnie tknęło... co sprawiło, że od razu spaliłem mocnego buraka i spuściłem głowę po cicho licząc, że Kageyama nie zauważy czegoś, co delikatnie uwierało go właśnie w dolne partie brzucha.

Jakby był jasnowidzem, brunet ułożył jedną z dłoni na moim udzie i posunął nią do góry sprawiając, że zawstydziłem się jeszcze bardziej. 

-Pójdę na chwilę do łazienki, dobrze?

Miałem wrażenie, że ledwo mnie słychać a jednocześnie jakby mój głos odbijał się głośnym echem po całym pokoju. Westchnąłem cicho, gdy Tobio ujął moją dłoń i położył ją na swoim kroczu pokazując mi, że on w cale nie jest w lepszym stanie, chociaż przecież siedząc na nim powinienem już dawno to zauważyć. Spojrzałem mu w twarz i widziałem, że coś mu chodzi po głowie.

-Wolisz to zrobić sam?

Zagryzłem wargę, słysząc jego pytanie. Zastanawiałem się, co miałem mu odpowiedzieć i minłęa dłuższa chwila, nim w końcu odpowiedziałem.

-Ja... nie wiem. Nie... ja nie myślałem o tym. Nie spodziewałem się. Tęskniłem za tobą, bardzo. Tak bardzo chciałem cię zobaczyć, dotknąć, poczuć... ale nie spodziewałem się tego... tego wszystkiego, tych pocałunków i że to będzie takie.... takie wow i takie... że będę czuć się z tym tak dobrze i na właściwym miejscu.

Przyznałem się w końcu, plącząc się w swoich zeznaniach jednak miałem pełną świadomość, że mój przyjaciel doskonale mnie rozumie. Mimo to spuściłem głowę, zażenowany moją wypowiedzią na poziomie pięciolatka.

-Ja myślałem. Tak trudno było nie mieć z tobą kontaktu, nie widywać się z tobą... Jakiś czas temu zrozumiałem, co tak faktycznie do ciebie czułem przez cały ten czas.

Zaskoczył mnie. Chociaż nie... szok to mało powiedziane. A mimo to cieszyłem się tak, że mógłbym teraz doskoczyć aż do Księżyca, gdybym spróbował. 

-Więc co chcesz z tym zrobić?

Zapytał w końcu po raz kolejny a ja się zawahałem. Nie potrafiłem podjąć jednoznacznej decyzji, więc... postanowiłem po prostu zaryzykować i mu zaufać. Spontanicznie wpiłem się w jego usta, chcąc dać mu tym znać, że to jemu pozostawiam decyzję. Przez chwilę po prostu znowu się całowaliśmy ale w końcu jego ciekawskie ręce wtargnęły pod moją koszulkę, przyprawiając mnie o gorączkę. Chwilę później Kageyama ułożył mnie na łóżku, samemu wciąż siedząc na jego skraju, jednak nie rozdzielając naszych ust nawet na chwilę. Poczułem jego długie palce na moim podbrzuszu a po chwili jednym ruchem zerwał ze mnie spodnie od pidżamy aż do połowy uda, co sprawiło że momentalnie się zawstydziłem i odwróciłem wzrok, chowając się za poduszką. Kolejnych kilkanaście sekund kompletnie nic się nie działo i nie mogłem przewidzieć, co nadejdzie. W końcu jednak Tobio poruszył się i nagle poczułem, jak moje spodnie są całkiem ze mnie zdejmowane, by chwilę później rozłożyć moje uda, pomiędzy którymi znalazł się brunet - i wiedziałem to wszystko bez patrzenia! Czułem, jak nachyla się nade mną a jego ciało w niektórych miejscach - również w tym jednym, kluczowym miejscu - ocierały się o siebie z każdym jego, nawet najmniejszym ruchem.

-Spójrz na mnie.

Zażądał ale niezwykle długo zajęło mi spełnienie jego prośby. W końcu jednak oderwałem poduszkę od twarzy i spojrzałem w jego oczy, widząc ten delikatny wyraz twarzy i delikatny uśmiech.

-Nie zrobię nic, czego nie chcesz. Obiecuję. Słucham cię, Shoyo. Musisz mi powiedzieć, czy chcesz, żebym przerwał czy nie.

Niezwykle zaczął denerwować mnie fakt, że on wciąż był w pidżamie, którą pożyczył od Tanaki, i która ocierała się o moje wrażliwe części ciała w tym właśnie momencie z każdym jego oddechem i ruchem.

-Ufam... Ufam ci. 

Odpowiedziałem, przełykając ciężej ślinę z tego rosnącego podniecenia. Na jego ustach wykwitł lekki uśmiech, po czym pocałował mnie kolejno w czoło, skroń i policzek aż w końcu wpił się w moje usta. Być może dlatego niemal podskoczyłem, gdy jego dłoń powoli acz pewnie zacisnęła się na moim penisie i jęknąłem prosto w jego usta. Całował mnie głęboko i namiętnie, ocierając się o moje udo, podczas gdy jego dłoń raz wolniej a raz szybciej posuwała się na moim penisie. Pocałunki, którymi nieprzerwanie mnie obdarowywał, skutecznie zagłuszały jakikolwiek zawstydzający jęk a biodra niemal same poruszały się raz w górę raz w dół, podczas gdy ramionami obejmowałem go za szyję, przyciągając jak najbliżej siebie. 

-Zatkaj usta.

Szepnął mi w końcu do ucha, wyplątując się z moich objęć i odsuwając się ode mnie. Nie za bardzo wiedziałem, co ma zamiar zrobić, ale zgodnie z jego instrukcją zatkałem sobie dolną część twarzy na powrót poduszką, czując jedynie ruch materaca. Myślałem, że odpłynę, gdy coś ciepłego i mokrego zamknęło się na moim przyrodzeniu. Dopiero po kilku sekundach zorientowałem się, że to jego usta i brunet najzwyczajniej w świecie mi obciąga, dodając mi doznań swoim sprawnym językiem. Przez myśl przeszło mi, że muszę się go potem zapytać, czy już to kiedyś robił, jednak zaraz już nie byłem w stanie myśleć logicznie, wgryzając się w poduszkę byleby żaden dźwięk nie wydostał się poza ten pokój. 

Coraz szybsze ruchy, coraz większe podniecenie i coraz więcej gwiazd tańczących mi przed oczami - przyznam, że nigdy w życiu tak się nie czułem, chociaż chyba nie jest to niczym dziwnym, skoro jest to mój pierwszy raz. Musiałem mocno się poruszać, skoro obie dłonie Kageyamy silnie musiały przyszpilić mnie za biodra do łóżka, żebym nie zrobił mu krzywdy. W momencie kulminacji straciłem oddech a świat przestał istnieć - nigdy w życiu nie sądziłem, że orgazm może być aż tak przyjemny. Odrzuciłem poduszkę na bok i zacząłem się podnosić, gdy mogłem już złapać odrobinę powietrza do płuc, chcąc jak najszybciej zająć się brunetem - w końcu chyba powinienem mu się odwdzięczyć, prawda? Nie sądziłem, że podnosząc się do góry aż tak przyjemnie będzie mi się kręcić w głowie, jednak starałem się nie zwracać na to uwagi.

-Nie wstawaj.

-Ale... ja chcę... ty też...

Widziałem, jak pokręcił głową z lekkim uśmiechem, chociaż na jego twarzy było widać lekkie zażenowanie. Spojrzał w dół a gdy podążyłem za jego wzrokiem zauważyłem niewielką, lepką plamę na jego spodniach.

-Doszedłem od samego obserwowania cię...

Powiedział cicho, po czym nachylił się i pocałował mnie krótko w usta, chcąc zakończyć temat. Nigdy w życiu nie czułem się tak bardzo na właściwym miejscu jak w tym momencie w jego ramionach.

Komentarze

Popularne posty