Opiekun 2 - Rozdział 10


 Chociaż starałem się o tym nie myśleć, w głowie wciąż siedziała mi rozmowa z Erwinem tym bardziej, że co noc wciąż śniły mi się te dziwne sny. Najgorsze były momenty, gdy po raz kolejny znajdywałem martwego Erena. Miałem silne przeczucie, że to już się kiedyś wydarzyło ale było to absurdalne. Przecież coś takiego nigdy nie miało miejsca! Eren ma dopiero 11 lat, poza tym nigdy nie byliśmy w miejscach, które odwiedzam w swoich snach. Niepokoiło mnie to ale zrzucałem to na fakt traumy, jaką oboje przeżyliśmy i sugestie mojego starszego kolegi. W końcu to pewnie tak czy siak jakieś wymysły mojego zmęczonego mózgu i postanowiłem się tym nie przejmować. Przynajmniej starałem się, chociaż nie było to w cale proste. 

Westchnąłem ciężko i spojrzałem na zegarek, opierając się o ścianę pod gabinetem terapeutycznym. Eren miał dzisiaj swoją drugą wizytę u psychiatry po tym, jak zginęli jego rodzice i chyba przejmowałem się tym bardziej niż on. Chociaż w życiu bym się głośno do tego nie przyznał to obawiałem się, że psychiatra w pewnym momencie stwierdzi, że nie sprawuję nad chłopcem należytej opieki i należy go zabrać do rodziny zastępczej. Nie przeżyłbym, gdyby mi go odebrano. Niemal podskoczyłem, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się i po chwili trzymałem już dłoń Erena a przede mną stała uśmiechnięta pani doktor psychiatrii, która co prawda sprawiała miłe wrażenie, ale to psychiatra. Cholera wie, jakie sztuczki chowają w rękawach? 

-Sesja poszła dobrze. Eren, mam nadzieję zobaczyć cię znowu za tydzień. I pamiętaj, o czym rozmawialiśmy, dobrze? 

Pożegnała się z nami, gdy chłopak jej przytaknął i mogliśmy w końcu ruszyć w drogę do domu a ja zachodziłem w głowę, o co takiego mogło jej chodzić. Robiłem coś źle? Eren żalił się na cokolwiek w naszym życiu albo w domu i musiał dostać radę od tej kobiety? Przeklinałem się w duchu, że ten dzieciak ma nade mną wystarczającą władzę, by doprowadzić mnie do niepewności w takiej chwili i to o taką głupotę. Westchnąłem cicho, gdy przekręcałem już klucz w drzwiach i zastanawiałem się, co takiego mogło być źle w naszym życiu. Przypatrywałem się, jak jedenastolatek zdejmuje buty i kurtkę po czym przechodzi do salonu, gdzie od razu zasiada na kanapie i zaczyna grzebać w swoim plecaku. Pokręciłem głową do własnych wątpliwości ale postanowiłem je skonfrontować. 

-Eren? Możemy porozmawiać? 

Zapytałem, siadając obok niego na kanapie i po chwili z wielkim zaciekawieniem wpatrywały się we mnie zielone oczęta i już wiedziałem, że chłonie każde moje słowo. Chociaż czułem się z tym cholernie głupio, nie miałem już zamiaru się wycofać. 

-Czy coś w naszym życiu ci nie pasuje? Wiesz... zawsze możemy o tym porozmawiać i coś zmienić. Może za mało wychodzisz z domu i wolałbyś spędzać więcej czasu z dziećmi w twoim wieku? 

Przez te kilka chwil, gdy wpatrywał się we mnie w milczeniu miałem wrażenie, że bardzo uważnie analizuje każde moje słowo a ja wyszedłem przed nim na kompletnego idiotę. Miałem już zrezygnować i pójść do kuchni, żeby przygotować dla nas kolację, gdy zaczął mówić. 

-Wszystko jest w porządku. Cieszę się, że mogę z tobą odrabiać lekcje i się bawić wieczorem. Tęskniłem za tobą, gdy nie było cię w domu całymi dniami i było mi smutno, że zawsze miałeś tak mało czasu. Ale teraz jest fajnie. Nie chcę wychodzić do innych, mam dość kolegów w szkole. Wolę pooglądać z tobą telewizję albo pograć w coś. 

Odetchnąłem z ulgą, chociaż się za to skarciłem w duchu i uśmiechnąłem się delikatnie, po czym potarmosiłem go po włosach. Kamień spadł mi z serca i chcąc to ukryć, poszedłem do kuchni i zająłem się przygotowywaniem dla nas posiłku. 

***

Czas do 12 urodzin Erena upłynął nam bardzo szybko. W międzyczasie w końcu udało nam się znaleźć nowe, trzypokojowe mieszkanie, w sam raz dla nas i szybko się tam urządziliśmy. Ze sprzedanego domu rodzinnego Erena zabraliśmy jedynie kilka pamiątek a pieniądze szybko ulokowałem na lokacie, na której znajdowały się wszystkie pieniące ze spadku, przeznaczone dla Erena. Na osobnym koncie oszczędnościowym umieściłem sumę, którą mieliśmy od nich na życie i obiecałem sobie, że skoro teraz pracuję na pełen etat to nie będę ich używać. Nieskromnie muszę przyznać, że jak do tej pory wychodziło mi to całkiem nieźle. 

W końcu nadeszło również Boże Narodzenie wraz z moimi urodzinami a zaraz potem Nowy Rok. Czas mijał nam całkiem spokojnie i wydawało się, że całkiem popadliśmy w naszą nową rutynę. Eren chodził do szkoły i uczęszczał na dodatkowe zajęcia z angielskiego, zdobywając całkiem dobre oceny i nie sprawiał problemów. Poza tym chodził regularnie na terapię, która zdawała się przynosić efekty, chociaż wciąż był inny niż reszta dzieci w jego wieku - ciągle był o wiele spokojniejszy i często analizował wszystko po kolei, zanim w ogóle coś zrobił lub powiedział ale zauważyłem, że o wiele częściej się uśmiecha i zdawał się być weselszy, niż kiedyś. 

Jeśli z kolei chodziło o mnie to powoli wydawało mi się, że popadam w obłęd. Sny o jakimś dziwnym życiu, gdzie byłem wojskowym i związałem się z dorosłym Erenem nie ustawały a wręcz przeciwnie - miałem je co noc, coraz bardziej szczegółowe i intensywne. Czasami ze strachu, że znów będę musiał obejrzeć jego martwe ciało, nie spałem całą noc. Wolałem jednak być ledwo przytomnym następnego dnia, niż znów przeżywać tamten ból i rozpacz, gdy znajdowałem zamordowanego Erena. Doszło do tego, że błagałem wszelkie siły nadprzyrodzone, abym nigdy nie musiał oglądać jego śmierci ani sztywnego ciała. Sama myśl o tym odbierała mi oddech i miałem wrażenie, że oszaleję ale nic mnie to nie obchodziło, dopóki Eren był szczęśliwy i bezpieczny. 

Co jakiś czas spotykałem się z Hanji i Erwinem. Nie, żebym pałał do nich jakąś wielką sympatią, ale zawsze potrafili znaleźć sposób, żeby się ze mną spotkać - na przykład czekać na mnie przed sklepem, w którym pracuję - i pójść ze mną na kawę. Wiedziałem więc, że u nich również te sny postępują i nie opuszczają ich nawet na jedną noc. Wydawało mi się to bardzo dziwnie, chociaż wciąż nie przyznałem się, że sam również miewam takie sny. Zdawało mi się, że mimo mojej gry aktorskiej oni doskonale zdawali sobie sprawę, że śnię dokładnie o tym samym co oni. 

W pracy z kolei układało mi się znakomicie. Pracowałem w herbaciarni i chociaż musiałem użerać się czasem z idiotami, którzy z jakiegoś powodu postanowili być moimi klientami, to byłem przeszczęśliwy. Zawsze uwielbiałem herbatę i możliwość próbowania każdego jej rodzaju i doradzania klientom była niczym spełnienie marzeń. Jedyną wadą był fakt, że od czasu do czasu miewałem fleshback'i z moich snów i miałem wrażenie, jakbym już kiedyś pracował w sklepie z herbatą i miałem w tym temacie doświadczenie. Starałem się to jednak ignorować i nie dać się porwać szaleństwu, co czasem było dość trudne. Szybko jednak zostałem kierownikiem sklepu, w którym pracowałem, więc byłem z tego tytułu bardzo zadowolony. 

Czas mijał szybko a ja obserwowałem, jak Eren rósł i rozwijał się, jak zdobywał kolejne sukcesy sportowe i naukowe - chociaż z tych drugich jego największym sukcesem było idealne zdanie matury, co nie było trudne mając za korepetytora kogoś takiego jak ja - a życie toczyło się swoim torem. Trzy razy w roku odwiedzaliśmy grób Grishy i Carli - na ich urodziny i na rocznicę ich śmierci. Na kilka miesięcy przed 18. urodzinami Erena zacząłem poważnie obawiać się, że chłopak niedługo wyprowadzi się na swoje - w końcu w jego ręce trafią pieniądze pozostawione mu przez rodziców i z pewnością poradzi sobie we własnym mieszkaniu, nawet jeśli będzie studiował. Nie chciałem tego ale nie miałem zamiaru zaczynać z nim rozmowy na ten temat - sam przed sobą musiałem przyznać, że jest bardzo dojrzały i odpowiedzialny jak na swój wiek a ja nie mogłem mu niczego zabronić. Nie miałem takiego prawa i nie chciałem go ograniczać. Z czasem, gdy dorastał i stawał się młodym mężczyzną, często powtarzał mi o tym, że najbardziej w życiu ceni wolność i zrobi wszystko, aby pozostać wolnym. Kiedyś nawet przyznał mi się, że tamtego tragicznego dnia nie zabił tego mężczyzny, bo ten zamordował na jego oczach z zimną krwią Carlę i Grishę - zrobił to, bo ten mężczyzna próbował odebrać mu jego wolność. 

Niestety była jeszcze jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju. Niedługo po 17 urodzinach Erena z jakiegoś powodu przestałem postrzegać go jak młodego podopiecznego a zacząłem jak młodego mężczyznę i pomimo tego, że nie chciałem do siebie dopuścić nawet takiej opcji musiałem przyznać, że zacząłem podziwiać jego ciało i jego samego - jako człowieka. Przeklinałem w myślach za każdym razem gdy orientowałem się, że chłopak najzwyczajniej w świecie mi się podoba. Zakopałem w sobie głeboko jednak to uczucie i starałem się dalej być dla niego najlepszym bratem na świecie - nie zamierzałem tracić go przez jakieś durne zadurzenie. Nie mogło być dla mnie nic gorszego, niż utrata Erena. Przeżyję nawet złamane serce, wypadek lotniczy czy cokolwiek wymyśli dla mnie los. Tylko błagam, niech on będzie bezpieczny i nie odchodzi. 

Komentarze

Popularne posty