Between us - Rozdział 2


 Czekając na to, aż mój cel dołączy do tłoczących się w Wielkiej Sali uczniów na śniadaniu, westchnąłem cicho i rozpamiętywałem nasze pierwsze spotkanie poza murami szkoły. 

Harry został wprowadzony przez jednego z wilkołaków z opaską na głowie. Nigdy nie zapomnę szoku na jego twarzy, gdy zobaczył gdzie i z kim się znajduje. To mnie przypadł zaszczyt inicjacji naszego nowego nabytku i miałem swoje powody do bycia zadowolonym z tego tytułu. Zaśmiałem się cicho i podszedłem do niego, na co gwałtownie się cofnął i wylądował tyłkiem na ziemii, bo oczywiście nie zauważył stojącego za nim krzesła. Musiałem siłą woli powstrzymać wybuch śmiechu, ale oczywiście pomogłem mu wstać i obserwowałem jego zachowanie. 

-Zaskoczony, Potter?

Dopiero wtedy po raz pierwszy miałem okazję zobaczyć jego zielone oczy. Nie żebym nie widział ich wcześniej, teraz po raz pierwszy zobaczyłem ich prawdziwą barwę. Zaskoczyło mnie to, ale nie chciałem dać tego po sobie poznać.

-Trochę. Nie spodziewałem się, że już należysz do Śmierciożerców.

-Dołączyłem cztery lata temu. Zaraz po wydarzeniach w Komnacie Tajemnic. Czarny Pan zauważył, że szybko połączyłem ze sobą pewne fakty i postanowił wyznaczyć mnie na szpiega w Hogwarts. 

Chłopak przez chwilę wpatrywał się we mnie z jakimś zmieszaniem i zaskoczeniem. Próbowałem odgadnąć, co takiego siedzi mu w głowie, ale nie bylem w stanie. W końcu westchnął i rozmasował sobie kark, najwyraźniej bardzo się denerwując.

-Będzie bardzo strasznie?

Nie musiał precyzować swojego pytania, żebym zrozumiał o co mu chodzi. Bał się. Od dawna wśród czarodziejów krążyły plotki na temat tego, jak wygląda inicjacja na Śmierciożercę, nie mogłem go winić za obawy, jakie miał. Z resztą sam się bałem, gdy byłem na jego miejscu...

W końcu wszedł do sali, rozglądał się po niej uważnie. Wiedziałem, że mnie szukał i byłem z tego powodu nawet całkiem zadowolony. Ten sekret między nami połączył nas w jakiś niezrozumiały i tylko dla nas znany sposób. Skinął mi głową nieznacznie, żeby nikt dookoła niego się o tym nie zorientował ale jedna osoba uważnie nas obserwowała. Sam Dumbledore miał na nas obu oko i doskonale o tym wiedziałem. Musiał coś wyniuchać, oczywiście że tak. 

Westchnąłem cicho i ułożyłem brodę na ramieniu, uśmiechając się lekko pod nosem. Miałem nadzieję, że to już długo nie potrwa. Inicjacja była bolesna, ale bardzo dobrze ją przeszedł. O wiele lepiej, niż się tego spodziewałem po do tej pory znanym przeze mnie Potterze.

Stałem nad nim i widziałem strach w zielonych oczach, ale jednocześnie błyszczało w nich zdecydowanie. Był pewien tego, co chce zrobić i nie miał zamiaru się z tego wycofać. Mimo to przełknąłem ciężko ślinę i otwarłem usta, zadając to jedno ważne pytanie.

-Jesteś pewien?

Spojrzał na mnie z takim zaskoczeniem, że aż nie mogłem uwierzyć że je u niego widzę. Mimo to skinął głową i uśmiechnął się lekko, aż jakiś dziwny dreszcz przeszedł mnie wzdłuż kręgosłupa.

-Kiedyś zrozumiesz...

Obiecał a ja zacząłem i pokój wypełnił jego krzyk. Przyjęcie Mrocznego Znaku było cholernie bolesne i większość osób bardzo źle to przechodziła. Ale po raz kolejny Złoty Chłopiec kompletnie mnie zaskoczył. Mimo, że krzyczał i wił się z bólu, wciąż zdawał się być przy zdrowych zmysłach i trzymał się o wiele lepiej niż dawno dorośli czarodzieje, których widziałem na tym krześle już niejeden raz. Westchnąłem cicho i uśmiechnąłem się lekko, chociaż nawet po moim czole spływały kropelki potu ze zdenerwowania i całej tej sytuacji.

-Przepraszam, ale to jeszcze nie koniec.

Sam nie wiem, dlaczego go w ogóle za to przepraszałem. Po prostu poczułem, że muszę to zrobić. Mimo to kontynuowałem i nie miałem w cale tak łatwo, jakby się można było spodziewać. Nie mogłem patrzeć na jego cierpienie i na to, co się z nim w tym momencie dzieje. Pół godziny później chłopak leżał u moich stóp, ledwo łapiąc oddech i kompletnie wykończony a jego lewę ramię przyozdabiał nowy, czarny niczym smoła tatuaż, który był doskonale znany wszystkim w świecie czarodziejów. Mimo to spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach na moment, nim zemdlał.

-Dziękuję, Draco.

Byłem tak oszołomiony tym, że po raz pierwszy tak po prostu nazwał mnie po imieniu, że o sekundę za późno zorientowałem się, że nastolatek zemdlał. Dopadłem do niego i ułożyłem sobie jego głowę na moich kolanach, odgarniając mu ciemne włosy z twarzy. 

-Udało ci się.

Szepnąłem cicho i patrzyłem, jak dorośli zabierają go do przygotowanego wcześniej pokoju żeby o niego zadbać i pomóc mu wrócić jak najszybciej do formy. Byłem z niego w jakiś sposób dumny bo w cale nie spodziewałem się, że przejdzie przez to wszystko. Zazwyczaj najwięcej ludzi wyłamywało się właśnie w trakcie całego procesu inicjacji ale nie on. Harry przeszedł go śpiewająco. I byłem tak cholernie dumny z niego, chociaż w cale nie wiedziałem, dlaczego tak bardzo się cieszyłem, że to właśnie Chłopiec, Który Przeżył dołączył do naszego grona Śmierciożerców. 

Od tamtego czasu minęło już dziewięć tygodni. Oczywiście, że Dumbledore cały czas był podejrzliwy - Harry słusznie zauważył, że przez większość lata nie był w stanie określić jego położenia i po prostu rozpłynął się w powietrzu - pewnie większość czasu zastanawiał się już, czy sam Voldemort go przypadkiem nie dopadł i zabił. Był więc o wiele bardziej ostrożny niż zazwyczaj i nie dopuszczał do sytuacji, w której byłby sam na sam z Harrym. I chociaż coraz bardziej się tym stresowałem to wiedziałem, że muszę go poganiać. W końcu jeśli nie wypełni zadania do Świąt, Czarny Pan i jego poddani będą musieli go zabić za niedopełnienie warunków inicjacji. To jego pierwsze zadanie i nie może zawieźć, bo inaczej straci życie. I z jakiegoś powodu cholernie zależało mi na tym, żeby mu się udało. Wtedy nie rozumiałem tylko, dlaczego tak właściwie tak było.

Komentarze

Popularne posty