Nuty naszych serc - Rozdział 4



 U Tommy'ego spędziłem wtedy całą noc, czując się odrobinę lepiej w jego towarzystwie nim wtedy, gdy zostawałem całkiem sam ze swoimi myślami i uczuciami. Tommy okazał się być świetnym kompanem i towrzystwem, którego było mi trzeba i nie bałem się przyznać, że polubiłem go o wiele bardziej przez ten wieczór, niż lubiłem go do tej pory. Mimo wszystko następnego dnia po zajęciach do domu wracałem z ciężkim sercem i wstydem, którego nie potrafiłem nawet opisać. Powiedziałem im, że ich nienawidzę i zupełnie nie miałem pomysłu na to, jak mam przeprosić swoją rodzinę za te bolesne słowa i traktowanie, na jakie z pewnością nie zasłużyli. Z drugiej strony obawiałem się też, jak mnie w ogóle potraktują teraz gdy wiedzą, że jestem homoseksualny i z pewnością już domyślili się, że dawno temu przestałem wierzyć i odszedłem z kościoła. Wiedziałem jednak, że muszę stawić czoła tej sytuacji, jak na dorosłego mężczyznę przystało. Pocieszała mnie jedynie myśl, że w razie gdyby cokolwiek poszło nie tak, mogę wrócić do Tommy'ego i przespać na jego kanapie kilka nocy aż wymyślę, co dalej. Wszedłem więc po schodach do drzwi wejściowych i zawahałem się na moment, zanim nacisnąłem klamkę. Co prawda napisałem mamie wczoraj wiadomość, że zostaję na noc u znajomego z zespołu i wrócę dzisiaj po południu, ale i tak wiedziałem że bardzo się martwiła i będzie biadoliła nad tym, że tak nagle nie wróciłem do domu. Domu, o który przecież zawsze się troszczyła i dbała o to żebyśmy wiedzieli, że jest to nasza ostoja i zawsze możemy do niego wrócić - nie ważne, co się wydarzy i co przeskorbiemy. Mama często zapewniała mnie i Neila o swojej bezgranicznej i bezwarunkowej miłości, zupełnie jakby przeczuwała, że kiedyś taka sytuacja może nam się przydarzyć. Czasem miałem wrażenie, że matki po prostu wiedzą więcej i chyba nawet domyślała się tego że jestem gejem, nawet jeśli nigdy nic nie mówiła. W końcu jednak wszedłem do środka i pierwszym co zobaczyłem była zmartwiona twarz mojej mamy a zaraz potem poczułem jej opiekuńcze ramiona wokół mojego pasa. 

-Adaś, kochanie... jak się czujesz, wszystko w porządku?

Na moment dosłownie mnie zatkało. Czułem gulę w gardle i cisnące mi się do oczu łzy i chciałem po prostu skryć się w jej ramionach i wypłakać cały żal i ból, jaki pojawił się w moim życiu w przeciągu zaledwie kilku ostatnich dni. Westchnąłem cicho starając się uspokoić i odwzajemniłem jej uścisk, po czym przeszedłem za nią do kuchni gdzie posadziła mnie przy stole i zaraz zaczęła krzątać się po kuchni, chcąc najwyraźniej przygotować mi coś na obiad przed kolacją. Zauważyłem też, że nastawiła wodę na herbatę i byłem jej za to wdzięczny. To był nasz rytuał - gdy cokolwiek mnie dręczyło, mama przygotowywała mi coś dobrego do jedzenia a potem rozmawialiśmy przy kubku herbaty. To w jakiś sposób zawsze mnie uspokajało i dzięki temu czułem się w jakiś sposób bezpieczny.

-Przepraszam, że nie wróciłem wczoraj do domu. Kolega z zespołu zaprosił mnie do siebie, żeby mnie wesprzeć i jakoś tak... zasiedziałem się.

Mama spojrzała na mnie tak miękkim wzrokiem, że gdybym stał to w tym momencie ugięłyby się przede mną kolana. Poczułem wstyd, że zawiodłem ją moim zachowaniem - przede wszystkim tym, że uciekłem zamiast stawić czoła sytuacji, jaka się pojawiła w moim życiu. 

-Kochanie, cieszę się, że masz przyjaciół którzy się o ciebie troszczą, nie musisz mi się tłumaczyć. Dobrze, że napisałeś mi wiadomość, inaczej umierałabym ze strachu o ciebie przez całą noc. Ale Adaś, musisz zrozumieć, że jesteśmy twoją rodziną i szczególnie w takiej sytuacji musimy porozmawiać ze sobą, jak rodzina, znaleźć jakieś wspólne rozwiązanie a nie uciekać przed tym. Niemniej rozumiem, że emocje czasem muszą opaść, zanim jest się w stanie spokojnie porozmawiać na ciężkie tematy. 

Powiedziała po czym postawiła talerz z kanapkami z Nutellą przede mną i z kubkami parującej herbaty usiadła naprzeciwko mnie, ciągle się uśmiechając. Mimo to po jej twarzy wiedziałem, że wie więcej niż bym sobie tego życzył.

-Neil przyszedł wczoraj wściekły ze szkoły. Powiedział, że ten chłopak o którym mówiłeś i jego znajomi bardzo się wczoraj nad tobą znęcali, wyśmiewali cię. To dlatego nie byłeś w stanie wrócić do domu?

Na moment dosłownie mnie zatkało. Neil był jeszcze w liceum i raczej nie kręcił się w pobliżu mojej uczelni, żeby mógł zauważyć taką sytuację, więc nie wiedziałem jak te informacje do niego dotarły. Mama chyba zauważyła moje zdziwienie, bo pospieszyła z wyjaśnieniami.

-Urwał się z lekcji, chciał z tobą porozmawiać zanim wrócicie do domu i był świadkiem tego, jak te okropne dzieciaki cię traktowały. Chciał od razu iść się rozprawić z tym całym... Chrisem, tak? W każdym razie był tak wścikeły, że chciał od razu iść z nim to wyjaśnić po męsku, jak to ujął, ale na szczęście mnie i ojcu udało się go odwieść od tego pomysłu.

Pokiwałem głową ze zrozumieniem i westchnąłem cicho. Wgryzłem się w jedną z kanapek i żując zastanawiałem się nad tym, co miałem jej tak właściwie powiedzieć, skoro i tak już wszystko wiedziała. Ta sytuacja stawała się wręcz komiczna.

-Faktycznie, Chris i jego znajomi naśmiewali się ze mnie. On... przez ten cały czas miał dziewczynę a poderwanie mnie to był tylko zakład który wymyślili, żeby zabawić się moim kosztem. Nie spodziewałem się tego po nim... powinienem bardziej uważać na ludzi i być bardziej podejrzliwym.

Przyznałem w końcu, czując się jak skończony kretyn. Nie byłem pewien, co tak właściwie jeszcze mógłbym dodać. Cała ta sytuacja cholernie mnie bolała i chyba tylko dzięki temu, że wczoraj Tommy tak się mną zajął a teraz mama traktowała mnie z taką troską i zrozumieniem sprawiały, że w ogóle byłem w stanie o tym mówić bez płaczu.

-Adaś, masz dobre serce i zawsze miałeś. Nie powinieneś nigdy się zmieniać. W końcu trafisz na chłopaka, który pokocha cię takiego jakim jesteś i będzie dla ciebie odpowiedni.

Spojrzałem na nim z takim zaskoczeniem jakby właśnie mi oznajmiła, że jest jakimś średniowiecznym wampirem. Jej słowa trochę podnosiły mnie na duchu, ale nie wiedziałem czy dobrze je interpretuję.

-Czyli... akceptujecie moją orientację?

Zapytałem niepewnie i czułem, jak serce waliło mi jak młotem. Mama uśmiechnęła się do mnie ciepło.

-Adaś, jesteś naszym synkiem. Co prawda twojemu ojcu ciężko to przełknąć, ale nie wyrzeknie się ciebie tylko przez to, kogo kochasz. Prędzej czy później się z tym pogodzi. Ja chyba już dawno coś czułam, ale nigdy nie potrafiłam tego określić a Neil... No cóż, on jest po prostu dumny z ciebie i ten fakt tego nie zmieni.

-A... nie jesteście źli za to, co wam wtedy powiedziałem?

Mama roześmiała się cicho i pokręciła głową.

-Co prawda nie powinieneś wtedy tak do nas mówić ale rozumiem, że miałeś ciężki dzień. Złamane serce doprowadza ludzi do o wiele gorszych rzeczy, niż nawrzeszczenie na swoich bliskich, uwierz mi. No i wiemy, że nie mówiłeś poważnie a dodatkowo to po części nasza wina. Całe życie dawaliśmy ci odczuć, że homoseksualizm jest czymś złym przez co myślałeś, że musisz się ukrywać. Wina leży po obu stronach, więc myślę że powinniśmy o tym po prostu zapomnieć i sobie wzajemnie wybaczyć.

Uśmiechnąłem się lekko i po raz pierwszy od dawna poczułem, jak ciężki kamień spada z moich ramion i mogłem w końcu zaczerpnąć normalny oddech. Dokończyłem szybko kanapkę i upiłem łyk herbaty.

Tata i Neil zastali mnie i mamę w kuchni ponad dwie godziny później, gdy wciąż rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Brat od razu podszedł i mnie przytulił zapewniając, że "obije mordę" kolejnej osobie, która odważy się ze mnie zakpić a ojciec poklepał mnie po ramieniu i zapewnił, że mnie wspiera nawet jeśli nie rozumie "tego całego pociągu faceta do faceta". Cieszyłem się i po raz pierwszy odkąd okdryłem prawdę o moim związku z Chrisem poczułem, że wszystko będzie dobrze i że będę mógł przenosić góry w przyszłości.

Wieczorem napisałem wiadomość do Tommy'ego, gdy już leżałem po prysznicu i po pysznej kolacji w swoim łóżku.

Wszystko w porządku. Dogadałem się z rodzicami i zostaję w domu. Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

Na odpowiedź nie musiałem długo czekać - najwyraźniej gitarzysta siedział właśnie z telefonem w ręce.

Nie ma sprawy, od tego są kumple, prawda?

Nie mogłem się nie uśmiechnąć na tą wiadomość, więc szybko wystukałem kolejną.

W trakcie zajęć napisałem nową piosenkę. Masz niedługo czas nad nią popracować?

Czekałem, jednak nie dostałem odpowiedzi. Dopiero gdy już niemal odpłynąłem do krainy snów usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości.

Jasne. Jutro po próbie u mnie w domu. Dobranoc, Adaś.

Potem zasnąłem.

Gdy się obudziłem, dla odmiany czułem się lepiej. Nie czułem się jakoś szczególnie dobrze ani źle, ale przynajmniej to przerażajace uczucie pustki minęło i nie zapowiadało się na to, żeby miało powrócić. Składały się na to dwie rzeczy - po pierwsze wiedziałem, że mam przyjaciół na tym świecie, którymi byli oczywiście ludzie z zespołu a przede wszystkim Tom. Po drugie, rodzice i brat mnie akceptowali i wspierali, więc nie musiałem się przejmować. No i mogłem czuć się w jakimś sensie wyróżniony, bo czułem że nie ufający ludziom Tom dopuścił mnie do siebie i jest to początek wielkiej i głębokiej przyjaźni. Westchnąłem cicho i zwlokłem się z łóżka mając świadomość, że muszę zebrać się na uczelnię. W cale mi się to nie uśmiechało, bo przez ostatnie dwa dni byłem dość mocno wyśmiewany przez ludzi których nawet nie znałem - wieść o tym, co zrobił Chris i jego banda rozniosła się po uczelni lotem błyskawicy i nie mogłem nic na to poradzić - ale z drugiej strony zespół zawsze znajdował sposób, żeby ktoś ze mną był i pomagali mi nie zwracać uwagi na te durne dogryzki. Byłem im wdzięczy i za wsparcie i za akceptację. Sam nie wiem, czym sobie zasłużyłem na takich przyjaciół wokół mnie ale byłem szczęśliwy, że właśnie to mnie spotkało. Uświadomiłem sobie przy okazji, że całe życie towarzyszył mi nieuzasadniony lęk - lęk, że nie zasłużyłem na nic dobrego w życiu. Zapewne dlatego byłem tak zafascynowany Christopherem i nawet nie zauważyłem, że coś jest nie tak i chłopak tylko mną manipuluje. Przez myśl przeszedł mi nawet pomysł o podjęciu terapii, żeby nauczyć się doceniać samego siebie na tyle, by bardziej móc czytać ludzi i nie martwić się o takie rzeczy, ale jakoś za bardzo mnie to przerażało i nie chciałem na razie się nad tym jakoś specjalnie pochylać.

Gdy dotarłem na uczelnię, pod głównym wejściem zauważyłem uśmiechnięte twarze moich przyjaciół z zespołu - Ann i Tom stali pod murkiem i czekali na mnie, od razu sprawiając że poczułem się lepiej i wiedziałem, byłem pewien że ten dzień nie może być zły. Do końca życia będę wdzięczny wszechświaty za tych przyjaciół.

Komentarze

Popularne posty