Dlaczego? - Rozdział 23


 TOM 

Sam nie wiem, co się tak w sumie stało, ale obudziłem się leżąc na szpitalnym łóżku, będąc kompletnie sam w pomieszczeniu. Odczekałem chwilę, aż przestało mi się kręcić w głowie i podniosłem się do siadu zauważając przy okazji, że po mojej lewej stronie jest ta okropnie poszarzała, szpitalna kurtyna. Wstałem powoli, bo wciąż było mi dość słabo i odsunąłem ją ciekaw, co tam się znajduje. Serce niemal podeszło mi do gardła, gdy zauważyłem podłączonego do aparatury mierzącej wartości witalne, nieprzytomnego brata. Wyglądał tak spokojnie... a ja bałem się, czy nic mu nie jest.

-Śpi. Podali mu leki uspokajające.

Odwróciłem się gwałtownie, czego zaraz pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie i musiałem oprzeć się o łóżko mojego bliźniaka, zwracając uwagę na stojącego w drzwiach Geo. Chłopak od razu podszedł do mnie i pomógł mi wrócić na moje łóżko, samemu siadając na stołku pomiędzy naszymi łóżkami.

-Co ty tu robisz?

-Chciałem wpaść wcześniej do Billa, ale nie chcieli nas wpuścić. Jost dał nam strzałkę, że można was odwiedzić, więc przyjechałem. Gus ma właśnie egzamin na prawko, więc wpadnie później.

Pokiwałem głową i spróbowałem sobie przypomnieć, co się tak właściwie wydarzyło. Pamiętałem ten cały atak nożownika, który okazał się kłamstwem i jak wróciłem z Billem do jego pokoju a potem... pustka.

-Co się tak właściwie stało?

Zapytałem, od razu widząc wielkiego banana na twarzy kolegi. Miałem wrażenie, że zaraz zacznie się jakaś super historia, z której normalnie bym się śmiał ale o dziwo - w tym momencie wciąż byłem z deczka przestraszony całą tą sytuacją a niewiedza tylko to potęgowała.

-Stary... Jost napisał do mnie, żebym wpadł, więc przyjechałem. Jak wszedłem na oddział, to było tu istne piekło, mówię ci. Bill szalał... w życiu bym się tego po nim nie spodziewał, serio! Wszyscy wyglądali na przerażonych a on ich ustawiał po kolei pod ścianą. Po raz pierwszy widziałem Josta tak przestraszonego co wtedy, jak Bill się na niego wydarł! Mówię ci, to było piękne przedstawienie! Lekarki, pielęgniarki, wasi rodzice, Jost... wszyscy stali pod ścianą, kuląc się ze strachu przed twoim bratem! Coś pięknego, mówię ci. Darł się w niebogłosy, grożąc każdemu z nich pozwem i kryminałem, rozwalił ze dwa czy trzy kubki do kawy i rozpierdolił pół pokoju lekarskiego, nim jakiemuś lekarzowi udało się go zajść od tyłu i dać mu środek nasenny. Serio, twój brat oszalał, jak zemdlałeś.

Trawiłem przez kilka chwil te informacje, słuchając uważnie mojego znajomego. Co prawda trochę ciężko było mi w to uwierzyć ale wiedziałem, że Bill potrafi być wybuchowy. Musiał się serio wściec i to o wiele bardziej niż w trakcie tej rozmowy, w której braliśmy udział zaraz po teście. Trochę mnie rozczuliło to, że aż tak o mnie walczył.

-Czemu w ogóle zemdlałem?

-Lekarze coś mówili, że miałeś atak paniki. Co tu się wydarzyło, że tak was urządzili?

Westchnąłem cicho i roztarłem skronie, zerkając kątem oka na śpiącego bliźniaka. Przynajmniej miałem pewność, że nic mu nie jest i niedługo się obudzi. Prawda?

-Nie wierzyli, że Bill nie próbował się zabić. Jost się wkurwił i namówił ich na ten chory test. Zamknęli oddział i upozorowali atak nożownika. Bill był przerażony... ja sam byłem przerażony. Ponieważ Bill szybko zadziałał i przepraszał i mówił, że nie chciał się zabić stwierdzili, że faktycznie tamten wypadek nie był próbą samobójczą. Wszystko działo się za zgodą naszych rodziców. Bill się wściekł. Dawno nie widziałem go tak wściekłego, ale... sam niewiele pamiętam. Ciężko mi się oddychało, nie mogłem zebrać myśli. Pamiętam, że zaciągnął mnie do swojego pokoju i zaczął się pakować a ja czułem się, jakbym umierał i potem... pustka.

-Zemdlałeś.

-Najwyraźniej.

Przez chwilę milczeliśmy a ja zastanawiałem się, co teraz powinniśmy zrobić. Bill nie tak łatwo wybaczał tego typu rzeczy i wątpiłem, żeby szybko chciał znowu rozmawiać z rodzicami czy z Jostem... nie miałem zamiaru go do niczego zmuszać i szczerze mówiąc, sam byłem na nich wściekły.

-Słuchaj, może nie znam was zbyt długo, ale lubię was, obu. Bill pokazał dzisiaj pazurki. On zawsze był taki cichy?

Zerknąłem na swojego kolegę i pokręciłem głową, pamięcią wracając do wspomnień sprzed lat. Nic nie mogłem poradzić na uśmiech, który wpłynął na moje usta.

-O nie. Bill kiedyś był zupełnie inny. Wszędzie było go pełno. Zawsze pełen energii. Gadatliwy, roześmiany, zadziorny, wymyślający cięte riposty w przeciągu kilku sekund, głośny... wszyscy go lubili, był duszą towarzystwa. Często śpiewał i się wygłupiał. Wszyscy chcieli z nim przebywać, samo bycie w tym samym pomieszczeniu dodawało ci sił. Nigdy nie można było się z nim nudzić. Nauczyciele mieli z nami istne skaranie boskie, ale i tak nas lubili. Nikt nie był w stanie przegadać Billa a on umiał lać wodę i zadawać takie pytania, że zawsze cało wychodziliśmy z trudnych sytuacji. Ale umiał też się wydrzeć i bić się. Pamiętam, jak raz w gimnazjum jeden chłopak zniszczył moją pracę na jakiś konkurs plastyczny. Chłopak wylądował u lekarza z rozwalonym nosem, rozciętą wargą i siniakami na całym ciele a Bill na dywaniku u dyrektora. O dziwo, z tego też się wybronił i dostał jedynie uwagę do dziennika.

-Co się stało? Mówisz o zupełnie innym chłopaku niż ten, którego poznałem wtedy w waszej kryjówce.

Od razu mina mi zrzedła, słysząc tę uwagę, chociaż była ona jak najbardziej prawdziwa. Westchnąłem ciężko.

-Sam do końca nie wiem... Pod koniec gimnazjum zacząłem sam na siebie zarabiać. Brałem udział w wielu konkursach poza szkolnych i w końcu jedna z firm zatrudniła mnie, żebym zaczął wykonywać dla nich grafiki. Z czasem zacząłem dostawać coraz więcej zleceń. Bill na początku bardzo się z tego cieszył i często mi pomagał, chętnie chodził ze mną na imprezy, ale... w pewnym momencie się od nas odciął. Od nas wszystkich. To chyba zaczęło się tego dnia, gdy szedłem świętować ze znajomymi mój 50 ukończony projekt, 50 wykonanych zleceń a on po raz pierwszy odmówił pójścia z nami. Od tamtej pory zaczął unikać rodziców, zaczął unikać mnie. Zamknął się w swoim świecie i kompletnie od nas odciął. Myślałem, że to nic takiego i po prostu tak musiało być i byłem pewien, że jeśli będzie czegoś potrzebował to do mnie przyjdzie... Bolało mnie to, ale nie chciałem go zmuszać do niczego, więc pozwoliłem mu się ode mnie odsunąć. Myślałem, że jak dam mu czas, to w końcu znowu będzie jak dawniej. Widziałem, jak chudł. Widziałem, jak traci znajomych i jak z dnia na dzień z pełnego życia nastolatka zmienił się w ducha. Pewnego dnia po prostu oznajmił nam, że znalazł pracę i ma zamiar od teraz dokładać się do budżetu domowego. Nie pozwalał nic sobie powiedzieć. Zaczął dorzucać się do rachunków, jadł tylko to co sam kupił i sam kupował sobie ubrania i kosmetyki... niczego od nas nie chciał. Rodzcie w końcu też przestali próbować zmuszać go do rozmowy czy jakichkowliek innych interakcji. Unikał kolacji rodzinnych czy wakacji z nami... nawet, jeśli udawało nam się wyciągnąć go na jakiś wyjazd, znikał gdzieś na całe dnie. Sam nie wiem, co się z nim stało. A przynajmniej nie wiedziałem...

-Wyjaśniłeś to z nim?

-Można tak powiedzieć. Tak czy inaczej powinienem był się tego domyślić o wiele wcześniej. Bill zawsze był bardzo ambitny. Nie chciał być gorszy ode mnie a myślał, że jest gorszy przez to, że on na siebie nie zarabia. Sam nie wiem, dlaczego zaczął się do mnie porównywać i wmówił sobie, że nie jest tak samo dobry jak ja. Przestał się doceniać a każde niepowodzenie bardzo go dobijało. Ale tak, w końcu udało mi się jakoś przebić przez ten mur. Czasem, kiedy jesteśmy sami, jest znowu tym starym Billem, który zawsze miał głowę pełną pomysłów i wszędzie go było pełno. Ciężko mi go przekonać, żeby był sobą też poza naszą bańką, gdy jesteśmy z innymi czy poza domem, ale to nie takie proste. 

Na chwilę obaj zamilkliśmy a ja przyglądałem się swoim dłoniom odcinających się na białej kołdrze. Nie do końca wiedziałem co mam zrobić, żeby w jakikolwiek sposób pomóc Billowi się jakoś otworzyć na życie, na świat i na innych. 

-To trochę bardziej moja wina niż twoja.

Poderwałem się i zanim zdążyłem o tym pomyśleć, klęczałem przy łóżku bliźniaka i wpatrywałem się wielkimi oczami w jego twarz, ściskając w palcach jego dłoń. Nie zorientowałem się, że już się obudził. A jednak teraz wpatrywał się we mnie jeszcze trochę nieprzytomnym wzrokiem ciemnych oczu.

-Nie chcę się otworzyć. Boję się, więc ograniczam sam siebie. Wiem, że mnie wspierasz... więc może powinienem chociaż spróbować.

Mówił bardzo wolno, jakby musiał się zastanowić nad każdym słowem i pewnie był to wynik wciąż działającego na niego leku usypiającego, ale nie było to teraz ważne. Najważniejsze było to, że chciał się zmienić. Że chciał znowu być moim kochanym, starym Billem, moim braciszkiem... a teraz także i moim kochankiem.

-Zawsze będę u twojego boku.

Obiecałem niczym jakiś poeta, ale po prawdzie nigdy nie miałem zamiaru opuszczać Billa ani przestać go w jakikowliek sposób wspierać. Musiał wiedzieć, że zawsze przy nim jestem. Za wszelką cenę.

-Zacznę od was. Gus i Geo, stworzymy zespół. Sami, bez Josta. 

Zarządził Bill a ja czułem, że jest to nowy etap w naszym życiu. W końcu coś się ruszy do przodu. Nareszcie...

Komentarze

  1. Witam chcę się zapytać o inne opowiadanie które dawno już nie było nowego rozdziału :( nie wiem gdzie mam pisać pytanie więc piszę tutaj
    kiedy pojawi się kolejna część CZARNY PAN ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,
      opowiadanie faktycznie dawno nie było publikowane, ponieważ rozdziały nie są skończone ani sprawdzone. Zaplanowane rozdziały są zawsze w kalendarzu, możesz też zawsze pisać na Discord. Ciężko powiedzieć, kiedy konkretnie pojawią się nowe rozdziały do "Czarny Pan", ale są w pracy :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty