Between us - Rozdział 3


 Siedziałem na wieży astronomicznej i zastanawiałem się nad tym wszystkim. Co prawda ten Złoty Chłopiec śpiewająco przeszedł inicjację i przez całe wakacje miał głowę pełną pomysłów - w przeciwieństwie do mnie nie hamowała go etykieta ani strach i po prostu mówił to, co myślał, dyskutując z dorosłymi zupełnie jakby był conajmniej tak samo poważany, jak oni. A mimo to słuchali go, wciągali w rozmowy i brali jego zdanie pod uwagę. Nie, nie zazdrościłem mu, absolutnie. Dużo lepiej mi działać w cieniu, gdzie nikt nie trzyma mnie pod lupą. Ale podziwiam go za to, że potrafił tak po prostu wpasować się w otoczenie i zaskrabić sobie tak wiele sympatii u większości Śmierciożerców.

Wzdrygnąłem się gdy usłyszałem, jak ktoś wchodzi po schodach. Nie byłem tu z nikim umówiony i nie spodziewałem się tutaj nikogo w samym środku nocy. Najciszej, jak umiałem, podniosłem się i schowałem w najciemniejszym kącie tego miejsca, pomiędzy najróżniejszymi przyrządami gdzie mogłem oglądać, co się dzieje na wieży i jednocześnie nie zwracać na siebie uwagi. 

Po chwili na miejscu, gdzie jeszcze przed momentem siedziałem, pojawiła się postać. Zdecydowanie był to chłopak ale skrytego w cieniu nie potrafiłem go rozpoznać. Podszedł powoli do barierki i w końcu mogłem mu się uważniej przyjrzeć. Chłopiec, Który Przeżył we własnej osobie opierał się o stare barierki na wieży astronomicznej i wpatrywał się w niebo, jakby wśród gwiazd chciał znaleźć jakąś odpowiedź na pytania, których nigdy na głos nie wypowiedział. Wyglądał magicznie skąpany w świetle Księżyca, ale jednocześnie przerażająco. Już wcześniej zauważyłem, że coraz mniej sypia ale w bladym blasku gwiazd o wiele lepiej było widać jego ciemne cienie pod oczami i wysuszone usta, które nagminnie oblizywał. Wcześniej sądziłem, że to wszystko ze zdenerwowania ale w tym momencie miałem wrażenie, że chodzi o coś zupełnie innego. Chłopak zwiesił głowę i już nie mogłem przyglądać się jego twarzy, która została zasłonięta przez woal ciemnych włosów. Już kiedyś widziałem ten obrazek...

Tego lata w Malfoy Manor dużo się działo i przez kilka nocy nie mogłem kompletnie zasnąć. Szczególnie wtedy, gdy moi rodzice znowu się kłócili na dole a w mojej sypialni wszystko było doskonale słychać. Tak było również i tym razem. Siedziałem więc w kącie swojego balkonu i starałem się ignorować dochodzące z parteru krzyki i od czasu do czasu dźwięk tłuczonych rzeczy. Chociaż przed całym światem grali idealne małżeństwo, Narcyza i Lucjusz Malfoy nigdy tak na prawdę się nie kochali i nie chcieli ze sobą być. Ich związek był tylko zaaranżowany ze względu na to, czego chciały od nich ich rodziny. Zastanawiałem się czasem, czy ja też będę musiał tak skończyć? Czy będzie mi dane poślubić kogoś, kogo pokocham miłością szczerą, prawdziwą? Nie miałem pojęcia ale od lat obawiałem się, że skończę dokładnie tak samo jak moi rodzice.

Drgnąłem niespokojnie, gdy usłyszałem ruch na sąsiednim balkonie. Obserwowałem, co się dzieje i zauważyłem wychodzącego boso na zimne płytki Harry'ego. Nasze pokoje były tuż obok siebie, ponieważ rodzice kazali mi mieć oko na Wybrańca. On był jednak o wiele bardziej problemowy niż ja a sądząc po tym, jak ojciec klepał go z dumą po plecach gdy omawiali kolejną sprawę z resztą zebranych aktualnie w posiadłości Śmierciożerców, wiedziałem jedno - Lucjusz Malfoy pragnąłby, aby jego synem był wlaśnie ktoś taki jak Harry Potter. Ze mnie nigdy nie był tak dumny, jak z niego. 

Przyglądałem się lekko zgarbionemu nastolatkowi, który oparł się o barierki i spuścił głowę pozwalając, by ciemne włosy zasłoniły jego twarz. Nie mogłem nawet określić, w co się tak intensywnie wpatruje ani czy może ma zamknięte oczy. Po kilku minutach wziął powoli, głęboki oddech po czym wyprostował się i wypuścił powietrze a ja miałem okazję znowu zobaczyć go o wiele lepiej, gdy Księżyc oświetlił jego twarz. Był zmęczony, widziałem to. Ale mimo to zdawał się w jakiś sposób zdeterminowany i jednocześnie... smutny?

To spostrzeżenie zaskoczyło mnie do tego stopnia, że myślałem nad tym przez resztę nocy. Nawet wtedy, gdy nastolatek wrócił już do swojego pokoju i na powrót zostawił mnie tu samego. I wtedy, gdy odgłosy kłótni ucichły w moim domu. Ocknąłem się dopiero, gdy pierwsze promienie porannego Słońca zaczęły oświetlać nasz rozległy ogród...

Teraz również Harry przyjmował dokładnie taką samą postawę. Zdawało się, że mnie nie zauważył ale zastanawiałem się, czy moja kryjówka na pewno jest taka dobra. Przecież mógł już dawno zorientować się, że tu jestem i z jakiegoś powodu trochę się tego obawiałem. Miałem świadomość, że chłopak był o wiele bardziej odważny ode mnie i że gdyby mnie zabił - nitk by mnie nie pomścił. Chciałem już podejść i dać mu znać, że tu jestem - chociaż nie potrafię wyjaśnić, co mnie do tego pchnęło - gdy chłopak odetchnął głęboko i zaczął przyglądać się rozciągającym się u podnóża wieży błoniom i dalej znajdującemu się Zakazanemu Lasowi. Zdawało mi się, że na jego ustach zamajaczył blady uśmiech. 

-Zastanawiam się... czy kiedyś będę mógł przestać w końcu kłamać... Syriusz kiedyś mi powiedział, że wszyscy nasi zmarli bliscy znajdują się w gwiazdach i że to właśnie tam znajdziemy odpowiedź na nasze pytania. Więc dlaczego mi nie odpowiadasz, Syriuszu? Mamo, tato? Jesteście aż tak mną zawiedzeni, że nie udzielicie mi nawet odrobiny wsparcia? Potrzebuję was...

Zamilkł na chwilę i wydawało mi się, że przygryza dość mocno swoją dolną wargę. Nie wiem, czy było to świadome czy też nie, ale palcami prawej dłoni dotknął zakrytego obszerną bluzą lewego przedramienia w miejscu, gdzie znajdował się jego nowy i jedyny jak na razie tatuaż.

-Zostawiliście mnie tu samego... Obiecałeś mi, że mi pomożesz, Syriuszu... a potem, kurwa, zginąłeś. Pomszczę cię. Widzę, że Bellatrix działa coraz większej ilości Śmierciożerców na nerwy. Sam Czarny Pan ma jej dość, więc w końcu uda mi się ją zabić, ale... tak bardzo chciałbym móć teraz z tobą porozmawiać, poradzić się. 

Znów nastała cisza a przez moją głowę przebiegało naraz tysiące myśli i żadnej nie potrafiłem się tak na prawdę uchwycić na dłużej. Czekałem więc, czy będzie jakakolwiek kontynuacja. Byłem ciekaw, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi.

-Niczego nie żałuję.

Dodał w końcu po czym odwrócił się na pięcie i zbiegł po schodach, zostawiając mnie znowu samego na wieży astronomicznej i już wiedziałem. Muszę się dowiedzieć, o co chodzi. Z czym sobie nie radzi Złoty Chłopiec? To moje nowe zadanie.

Komentarze

Popularne posty