"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rozdział 9


Cześć!
Tak jak obiecałam, kolejny rozdział :3
Jednak mówię od razu, że do 18 grudnia możecie spodziewać się z mojej strony niewielu rozdziałów, ponieważ w dniach 15-17 mam próbne egzaminy :(
Ale jak tylko będę mogła, to coś zamieszczę. :)
No i myślę, że dzisiaj jeszcze zamieszczę 11 rozdział "Kocham Cię" ;)
Zapraszam~!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Shiiiiiiizu-chaaaan~! - przeciągnąłem zabawnie jego imię, przeciągając się.
-Pchłooo... miałeś mnie tak nie nazywać. - odparł sennie. Zaśmiałem się. Shizuś potrafi być taki uroczy~!
-Tak, tak, Ty śpisz, ale ja po wczorajszej wycieczce na plażę dalej jestem cały w piasku... Jest on nawet w miejscach, których nie widzi nikt poza Tobą~! - zachichotałem cicho.
-Co, jaki on?!!! - wrzasnął Shizuś, od razu podnosząc się do siadu i spoglądając na mnie. Nie mogąc się powstrzymać, wybuchnąłem głośnym śmiechem.
-No piasek... Shizuś, piasek~! - wysapałem, gdy udało mi się złapać oddech. Popatrzył na mnie nienawistnie i z powrotem się położył.
-Tak, a Ty myślisz, że tylko Ty widziałeś mnie nago? - burknął. W tej chwili mój śmiech urwał się gwałtownie.
-Shizuś, czy Ty jeszcze śpisz? - zapytałem z nadzieją.
-Nie, Ty mnie całkowicie rozbudziłeś, pchło. - warknął na mnie. Zacisnąłem usta.
-To może chcesz mi coś powiedzieć?
-Nie. - burknął i naciągnął bardziej na siebie kołdrę. Wstałem i podszedłem do szafy, stojącej przy przeciwległej ścianie. Wyjąłem czyste ubrania i nic nie mówiąc, poszedłem do łazienki, specjalnie trzaskając drzwiami. Wszedłem pod prysznic i walnąłem w ścianę. Nie będę jedną z jego dziwek. Co to to nie. Od dziś, musi znaleźć sobie kogoś innego. No przecież nie będzie miał z tym problemów. Zmusiłem się, by więcej o tym teraz nie rozmyślać. Wychodząc z łazienki spojrzałem jeszcze w lustro, na moją dobrze wyćwiczoną już maskę kpiny i pogardy.
-No nareszcie, wyszedłeś już, kleszczu. - usłyszałem Shizuo, jednak nawet nie zaszczyciłem go spojrzeniem. Od razu skierowałem się do salonu i wybrałem numer do restauracji na dole.
-Halo? Shizuo-san? - zamarłem, słysząc, jak głos młodego chłopaka pyta się o Heiwajimę.
-Nie, tu Orihara. - odparłem spokojnie. - Chcę zamówić śniadanie.
-Nie ma takiej potrzeby. Wszystko zostało już zamówione przez Shizuo-san. Śniadanie będzie dostarczone za około 10 minut. Proszę poczekać. - poprosił uprzejmie chłopak. Odłożyłem szybko słuchawkę. To prawda, byłem zmęczony i spałem mocniej niż zwykle, ale aż tak? Co się działo w nocy?
-Aa... nie ma to jak zimny prysznic. - blondyn wszedł do salonu w samym ręczniku na biodrach. Nie patrzenie na jego idealne wręcz ciało było trudne. Ale musiałem to zrobić. Nie mogłem pozwolić, by moja duma została mi odebrana. A przynajmniej, by odebrał mi jej resztki. Nachylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha.
-Może szybki numerek przed śniadaniem? - wymruczał.
-Nie. Śniadanie za jakieś 7 minut. - ciężko było mi się skupić.
-Zdążymy... - wymruczał. Wstałem gwałtownie z kanapy i obrzuciłem go spojrzeniem pełnym złości. Nie mówiąc nic wyszedłem z salonu i zamknąłem się w łazience. Zagryzłem wargę. To tak cholernie trudne, uważać, aby nie dać mu się... Aby odrzucić osobę, którą się kocha. Ale przecież on mnie nienawidzi. Jestem tylko jego kolejną dziwką.
Usłyszałem pukanie do drzwi i kroki Shizusia.
-Shizuo-san, przyniosłem śniadanie. - usłyszałem ten sam głos, który kilka minut wcześniej słyszałem w słuchawce telefonu.
-Miko-kun, dzięki. - głos blondyna był taki radosny. Chciało mi się wymiotować.
-Shizuo-san, a co z wieczorem...?
-Ciiiii! Jeszcze Izaya Cię usłyszy. - czyli... ten dzieciak wiedział, że tu jestem? I mieli się spotkać wieczorem? Wyszedłem z łazienki i ruszyłem do drzwi wejściowych.
-Izaya, przyniesiono śniadanie. - złotooki uśmiechnął się i pokazał ręką na wózek pełen jedzenia. Obrzuciłem, jednak spojrzeniem chłopaka. Był odrobinę niższy ode mnie, miał czarne oczy i brązowe włosy, a do tego promienny uśmiech. Wyminąłem go w drzwiach.
-Życzę Wam smacznego. - rzuciłem i zszedłem schodami na dół.
-Oi, pchło, co Ty odwalasz?!! - usłyszałem jeszcze wrzask Shizusia. Ale wiedziałem, że póki co nie będzie mnie gonić. Musi się jeszcze ubrać. No chyba, że stwierdzi, że zamiast wieczorem zrobi TO z TYM chłopakiem teraz. Poczułem łzy w oczach, ale nie uroniłem ani kropli. To koniec, Shizuo.
Skierowałem swe kroki w stronę miasta, obiecując sobie, że już nie będę przez nikogo płakać.
Nigdy.

Komentarze

Popularne posty